Z drogi śledzie, pan Zbyszek zabytkowym wozem jedzie

Czytaj dalej
Fot. Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic

Z drogi śledzie, pan Zbyszek zabytkowym wozem jedzie

Rajmund Wełnic

Tak już ma, że kręcą go maszyny. Dlatego został maszynistą, ale to nie wszystko. Poczytajcie rozmowę ze Zbigniewem Gołębiewskim z Przeradza koło Grzmiącej, kolekcjonerem autobusów i wozów strażackich.

Jedni zbierają znaczki, inni monety, ktoś kolekcjonuje piwne etykiety, a pan zbiera stare autobusy i wozy strażackie. Po co?

Może nie do końca tak stare, bo jeszcze do niedawna jeździły do pożarów i woziły pasażerów, ale faktycznie mam już sporą kolekcję takich pojazdów. Pasja motoryzacyjna towarzyszy mi od samego dzieciństwa. Jeszcze zanim poszedłem do szkoły podstawowej, to moim marzeniem było zostać kierowcą autobusu. Spełniłem je, choć na raty i w nieco innym wymiarze, bo w trakcie podstawówki zapragnąłem zostać maszynistą kolejowym. I ostatecznie taki zawód do dziś wykonuję. Ale z chęci zostania szoferem wielkiego autobusu nigdy nie zrezygnowałem, zrobiłem - choć w niecodziennych okolicznościach - nawet prawo jazdy odpowiedniej kategorii. Myślałem, że może kiedyś jeszcze usiądę za kierownicą autobusu, ale może nie własnego, bo w tamtych czasach raczej nikt ich na prywatny użytek nie kupował.

A kiedy to stało się to możliwe?

Kupno autobusów w rozsądnych pieniądzach stało się możliwe, gdy PKS-y zaczęły wyprzedawać swój tabor, rodem jeszcze z czasów Polski Ludowej. Skorzystałem po prostu z okazji. Był akurat środek pandemii koronawirusa, nigdzie nie można było pojechać, więc zrobiłem sobie prawo jazdy na autobus i samochody ciężarowe. Nie zacząłem jednak od autobusów, lecz od... wozu strażackiego. Ochotnicza Straż Pożarna w Grzmiącej sprzedawała właśnie swojego gaśniczego, dziś blisko czterdziestoletniego stara 244.

Odżyły wspomnienia, bo kiedyś w Przeradzu też była jednostka OSP i kiedy ją likwidowali, bardzo żałowałem, że nie kupiłem jeszcze starszego stara 25, który mieli na wyposażeniu. Pracuję w delegacjach, więc kiedy się dowiedziałem, że go sprzedają, było już za późno. Wóz z Grzmiącej był chyba ostatnim tak wiekowym w powiecie szczecineckim, więc złożyłem ofertę i udało się go kupić. Sam zresztą jako nastolatek służyłem w młodzieżowej drużynie strażackiej, choć dorosłym strażakiem już nie zostałem. Więc dziś poniekąd wracam do dawnej pasji. Choć jednak moim wymarzonym zawodem pozostanie maszynista, którym jestem już od 30 lat. To też moja życiowa pasja, a cała reszta to jednak tylko albo aż hobby.

Dlaczego star 244 jest tak cenny?

Na dziś - gdy całkiem niedawno takie pojazdy jeździły jeszcze do pożarów - może się wydawać, że to rupieć, na złom. Ale właśnie przez takie traktowanie zabytki techniki znikają bezpowrotnie i za chwilę nie będzie ich nawet w muzeum. Mam ogromny szacunek do techniki, inżynierów, druhów z OSP i mechaników, którzy przez dekady utrzymywali te pojazdy na chodzie. Zresztą w naprawach stara pomagał mi sąsiad, pan Andrzej, który za PRL obsługiwał te maszyny. Postanowiłem ocalić pamiątki po dawnych czasach dla następnych pokoleń. Od dawna marzyłem, aby kupić taki pojazd, polowałem jednak raczej na bardzo wiekowego stara 25 lub stara 266 z napędem na trzy osie, ale jak tylko dowiedziałem się, że nasza OSP sprzedaje swojego stara 244, nie wahałem się ani chwili. Nie mogłem dopuścić, aby trafił w obce ręce albo, nie daj Boże, na złom. Star to kultowa polska maszyna.

Powszechnie rozpoznawana marka. No i ostatnia w naszej okolicy, więc dobrze, aby przetrwała. Po kupnie zarejestrowałem go jako pojazd zabytkowy, co nie okazało się wcale takie skomplikowane. Tak samo kupiłem jelcza z roku 1990 od druhów z OSP Rykoszyn koło Kielc, którzy przesiadają się na nowszy sprzęt i szukali kupca na niego.

Kolejne były autobusy. Jakie i gdzie pan je wypatrzył?

Autosany, kolejna polska marka motoryzacyjna. I znaleziona całkiem niedaleko, bo w PKS Miastko i Bytów. To znane i klasyczne już autosany H9. Trafił się i jeden mercedes 303, którym wcześniej 22 lata jeździli żołnierze Bundeswehry. A potem jeszcze 16 lat woził ludzi na trasach PKS Bytów. Uznałem, że warto go mieć, bo też już wycofuje się je z eksploatacji, gdyż za chwilę skończą 40 lat.

A pamiętam, jak wspominał pan, że zaczęło się to niewinnie. Od skromnego jednośladu.

Na zabytki chyba byłem skazany. Mój pierwszy motorower, jakim jeździłem od 14. roku życia, to żak MR2 wyprodukowany we Wrocławiu. Dziś prawdziwa rzadkość w odróżnieniu od popularnych komarów, których też już jest coraz mniej. Mój egzemplarz, którego się nie pozbyłem i utrzymuję w dobrym stanie, powstał w roku 1961.

Żaki są znane obecnie właściwie tylko wśród ludzi, którzy się nimi interesowali. Produkowano je krótko, bo w latach 1958-1963. Kiedyś moi rówieśnicy jeździli na jawach, komarach czy ogarach, czego bardzo im zazdrościłem. Ale oni po latach tamtych motorowerów już nie mają, a mój jest na chodzie i cieszy oko. Żak po prostu wciąż ze mną jest.

Ale to nie było tak, że stał sobie w garażu. Jak pan utrzymał go w dobrej kondycji, aby po prostu nie zardzewiał?

Na szczęście to nieskomplikowana konstrukcja i części były i są dostępne. Najczęściej wymieniałem linki od biegów, gazu i sprzęgła. Cieszę się, że go wciąż mam. Tak samo jak inny kultowy jednoślad, czyli skuter osa N52 z roku 1963. Kupiłem go sobie po wyjściu z wojska. Przed służbą w armii moim marzeniem był motocykl MZT 250 ETZ Jawa 450S, ale kiedy zdjąłem mundur, nie były już produkowane i były poza moimi możliwościami finansowymi. Skuter służył mi wiernie, mam go do dziś i można nim bez problemu jeździć.

Jak rodzina patrzy na takie drogie hobby?

Fakt, taki wóz nie pali 10 litrów na 100 kilometrów. Cóż, przyjemności kosztują... Tak się składa, że zarabiam dość przyzwoicie, choć minus jest taki, że nie na miejscu i przez trzy tygodnie w miesiącu nie ma mnie w domu. Dobrą pracę okupuję więc tym, że rzadko jestem w domu z bliskimi. Żonie moja kolekcja się nawet podoba, gdzieś na polu raz czy dwa nawet kawałek się przejechała.

Patrzy na to na zasadzie: kupił, cieszy się, niech ma. Czy to można traktować jako inwestycję? Każdy autobus z PKS kosztował mnie siedem tysięcy złotych plus VAT, a dziś - gdy są już zarejestrowane jako zabytek - to bez problemu można je sprzedać za 17-20 tysięcy złotych. Jednak nie kupiłem tego na handel, może kiedyś je sprzedam, ale teraz nimi się cieszę i chcę, aby cieszyły innych. Jeżdżę na zloty starych pojazdów, na festyny i pikniki, aby pokazywać młodym, jak się kiedyś jeździło i czym gasiło pożary. A jak ktoś powie, że ładne są te moje wozy, to mam wielką satysfakcję.

I mówią?

Mówią, mówią... I dziwią się, że taki stary.

A cóż to za dość dziwnie wyglądający wóz strażacki za nami? To jakiś nowy nabytek?

Tak, to wóz strażacki mercedes 11/13L produkcji niemieckiej ze Stuttgartu. Ten egzemplarz powstał w roku 1971 i zaledwie kilka miesięcy temu został wycofany ze służby przez OSP Czarna Dąbrówka. Gdy go kupowałem od strażaków, to razem jeszcze wodę ze zbiorników spuszczaliśmy. Jak się dobrze przyjrzeć, zobaczymy na drzwiach napis Ladelund. To nazwa miejscowości w Niemczech, w landzie Szlezwik Holsztyn, gdzie służył w tamtejszej ochotniczej straży pożarnej. Stamtąd 22 lata temu został oddany do Czarnej Dąbrówki. Traf chciał, że w tym samym czasie, gdy ja kupowałem mercedesa, to sąsiednia z Ladelund jednostka sprzedawała taki sam model, tylko o trzy lata młodszy. Ja kupiłem swój za 39 tysięcy złotych, Niemcy wystawili swój za 117 tysięcy.

Ma pan jeszcze jakieś niezrealizowane marzenie motoryzacyjne?

Poza starem 25, jaki wykupiono mi sprzed nosa? Prawdę mówiąc, to większości swoich zakupów nie planowałem, ale to były takie okazje, że nie mogłem nie skorzystać. Bo jak nie kupić, gdy dowiaduję się, że PKS Bytów sprzedaje ostatniego, klasycznego autosana? No, trzeba go było wziąć. Potem okazało się, że podobną ofertę na swego ostatniego autosana ma PKS Miastko. I tak tych okazji trochę się narobiło... Ale muszę nieco przystopować i za kolejnymi może się już nie rozglądać. Teraz chciałbym się skupić na remontach, aby te moje pojazdy nie były w gorszym stanie, niż je kupiłem. Nie mam też już za bardzo miejsca, stoją bowiem pod chmurką, ale w przyszłości chciałbym zrobić wiatę, choć dla tego strażackiego mercedesa.

Rajmund Wełnic

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.