Mariusz Parkitny

Prezes "Stera" o osiedlu Lisie Pole: Kompromis tak, ale muszą płacić

Chwasty przy ulicach na osiedlu mają już ponad metr wysokości. Spółdzielnia nie sprząta, bo mieszkańcy za to nie płacą. W zimie ulicę nie będą odśni Chwasty przy ulicach na osiedlu mają już ponad metr wysokości. Spółdzielnia nie sprząta, bo mieszkańcy za to nie płacą. W zimie ulicę nie będą odśnieżane
Mariusz Parkitny

Od ponad roku na osiedlu nie są sprzątane ulice i tereny zielone. Wyłączono też część lamp. Mieszkańcy twierdzą, że powodem ich problemów jest spółdzielnia mieszkaniowa

Tydzień temu opisaliśmy problemy mieszkańców osiedla Lisie Pole na szczecińskim Warszewie. Ponad dziesięć lat temu prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Ster” obiecał im, że osiedlowe drogi zostaną przekazane do miasta, aby nie musieli płacić za ich utrzymanie. Tak się nie stało, a mieszkańcy zaczęli być obciążani wysokimi opłatami. Część z nich przestała płacić, dlatego w sądach jest ponad 20 spraw. Od ponad roku spółdzielnia wystawia im tylko podstawowe rachunki, ale w zamian nie ma już obowiązku zajmowania się osiedlowymi ulicami. Wyłączyła też prąd na części osiedla. Wydaje się, że konflikt osiągnął punkt krytyczny.

Rozmowa z Henrykiem Malinowskim, prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej Ster w Szczecinie

Jest jakaś szansa na porozumienie z mieszkańcami osiedla Lisie Pole?

Henrym Malinowski: Rozwiązanie jest proste. Podstawą jest rozliczenie się ze spółdzielnią. Na osiedlu Lisie Pole mieszka ponad 70 rodzin. Ponad dwadzieścia ma zaległości, z których duża cześć, to zobowiązania z lat poprzednich. Część osób zalega także z obecnymi rachunkami, które wynoszą niespełna 17 zł na rodzinę miesięcznie. Na razie jeszcze nie kierujemy tych świeżych spraw do sądu, ale obowiązują nas trzyletnie okresy przedawnienia. Jeśli zobowiązania nie będą regulowane, my nie mamy innej możliwości jak kierowania spraw do sądu. Nie możemy rezygnować z tych pieniędzy, bo byłoby to działanie na szkodę spółdzielni. Oczywiście jesteśmy otwarci na ugody z mieszkańcami, ale to muszą być ugody, które satysfakcjonują obie strony, a nie tylko jedną.

Długo rozmawiałem z mieszkańcami Lisiego Pola. Lista zarzutów wobec spółdzielni jest spora. Ale zacznijmy od końca. Dlaczego teraz mieszkańcy płacą na rzecz spółdzielni tylko niespełna 17 zł, a wcześniejszej było to kilka razy więcej. Skąd taka obniżka?

To proste. Te niespełna 17 zł to minimum jakie mieszkańcy muszą płacić spółdzielni. Bez kosztów sprzątania ulicy, odśnieżania, oświetlenia ulic. Czy pan wie, że od ponad roku nic nie robimy na tych ulicach, bo mieszkańcy za to nie płaca. Nie kosimy trawy, nie odśnieżany. Na części ulic nie palą się lampy, bo wyłączyliśmy prąd.

Jak to?

To efekt tego, że część mieszkańców nie płaci rachunków i ma zaległości. Teraz sytuacja wygląda tak, że mamy podpisaną umowę z jednym z mieszkańców, który zbiera pieniędze od sąsiadów, którzy chcą płacić za oświetlenie na ulicach i ten mieszkaniec decyduje, w których miejscach lampy mają świecić. W tej chwili wyłączonych jest kilkanaście z ponad 40 lamp na tym osiedlu. Powinniśmy wyłączyć więcej, bo nie płaci więcej osób, ale usytuowanie lamp sprawia, że tego nie robimy. Np. z trzech rodzin mieszkający obok siebie, jedna nie płaci. Nie możemy więc wyłączyć lampy, która oświetla drogę tych mieszkańców, którzy płacą.

A co będzie zimą, gdy będą obfite opady śniegu?

Jeśli dostaniemy nakaz od straży miejskiej, aby usunąć śnieg, to oczywiście to zrobimy, a rachunek wystawimy mieszkańcom, bo działamy teraz na podstawie kodeksu cywilnego, a nie prawa spółdzielczego. Zresztą niedawno była taka sytuacja. Dostaliśmy polecenie od miasta wyczyszczenia rowu melioracyjnego, co kosztowało 6 tys. zł. Kosztami zostaną obciążeni mieszkańcy.

Ale mieszkańcy, przynajmniej ich spora część, twierdzi, że problemu by nie było, gdyby wywiązał się pan z obietnicy sprzed dekady i doprowadził do przekazania dróg miastu Szczecin. Wtedy to miasto ponosiłoby koszty odśnieżania, sprzątania, oświetlenia.

To nie tak. My mamy nawet uchwałę walnego zgromadzenia z 2014 r. o tym, aby przekazać te drogi miastu. I wszystko szło w dobrym kierunku. Ale na sesji zabrakło jednego, czy dwóch głosów. Mieszkańcy też są podzieleni co do tego, czy te drogi przekazać. My nie mogliśmy tych dróg przekazać od razy, bo Zakład Wodociągów i Kanalizacji był nam winien pieniądze. Po latach odzyskaliśmy 900 tys. zł. Ale w międzyczasie zmieniły się przepisy i miasto nie musiało od nas już tych dróg przejmować. Faktem jest, że taka sytuacja była dla mieszkańców niekomfortowa. Bo musieli płacić dwa razy. Spółdzielni oraz miastu.

Sprawa jest zamknięta?

Absolutnie nie. Są dwie drogi. Jedna wiąże się ze skargą do Trybunału w Strasburgu, ale to procedura, która może potrwać latami. W drugiem wariancie mieszkańcy mogą zwrócić się z wnioskiem do prezydenta o przekazanie miastu dróg. Jeśli prezydent wyrazi zgodę, podpisujemy akty notarialne i sprawa jest załatwiona. Uchwała walnego zgromadzenia o zgodzie na nieodpłatne przekazanie jest wciąż aktualna.

Mieszkańcy Lisiego Pola skarżą się, że ich opłaty do spółdzielni były uzależnione od powierzchni domu, a na sąsiednich osiedlach były takie same bez względu na powierzchnie. Dlaczego?

Jednostką rozliczeniową w spółdzielni jest metr kwadratowy. Przed rozpoczęciem budowy Lisiego Pola opracowany był regulamin rozliczenia kosztów i eksploatacji. Tam jest wyraźnie napisane, że rozliczenie będzie od metra kwadratowego domu zarówno podczas budowy i po jej zakończeniu. Nie mieliśmy problemy na Lisim Polu, bo to my budowaliśmy to osiedle i mieliśmy projekty i wiedzę o powierzchni domów. Na sąsiednich osiedlach było to już niemożliwe, bo ludzie sami tam budowali domy i my nie mieliśmy dostępu do dokumentacji. Była dyskusja na radzie nadzorczej, aby zmienić rozliczenie od tzw. sztuki domu. Niestety, ten pomysł nie przeszedł. Tak było do momentu, gdy rozliczaliśmy się z mieszkańcami Lisiego Pola na podstawie prawa spółdzielczego. Teraz sytuacja wygląda inaczej. Teraz rozliczamy się na podstawie kodeksu cywilnego. Płacą minimalną stawkę, ale przez to nie mogą liczyć na żadne prace na osiedlu z naszej strony, bo nie zapłacili. A tam jest 20 tys. metrów terenów zielonych.

Najlepszym sposobem rozwiązywania problemów jest rozmowa. Może za mało się spotykacie z mieszkańcami?

Spotykamy się. Rozmawialiśmy wielokrotnie. Podczas tych rozmów wraca sprawa, tego, że drogi dziesięć lat temu nie były przekazane. Ale teraz to mieszkańcy powinni wyjść z inicjatywą do prezydenta. Mieszkańcy w rozmowie z prezydentem wolą jednak mówić jak to zły jest Malinowski. Poza tym, my nie możemy odstąpić od żądania zwrotu zaległości.

Mariusz Parkitny

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.