Po wizycie u fryzjera na prywatkę
Wizyta u fryzjera to był dawniej dla każdej rodziny spory wydatek. Fryzjerzy się cenili, na ich usługę nie wszystkich było stać. Mężczyźni chodzili tam nie tylko, by podciąć włosy, ale i by się ogolić.
Fryzjer, taki jak Brunon Benzeman, doskonale znał się na swoim fachu. Klient był zadowolony, a bliscy, którzy się przyglądali, mogli być spokojni, że brzytwę trzyma pewnie.
Krzesło u fryzjera było jakże inne od tego, które jest dzisiaj. Zamontowano na nim specjalny mechanizm, by klientowi wygodnie było trzymać głowę.
Zakład Brunona Benzemana w Czersku znajdował się w istniejącym do dziś domu przy ul. Starogardzkiej 26. Po wyjściu od fryzjera klient już bez wstydu mógł wyjechać do większego miasta, czy na przykład wybrać się na imprezę taneczną.
![Po wizycie u fryzjera na prywatkę](https://d-pt.ppstatic.pl/k/r/1/ac/75/585aba9f12bd5_p.jpg?1482385400)
Na zdjęciu matka i córka - Melania i Halina Burczyk. Pani Halina sprowadziła się do Czerska, ale wcześniej mieszkała z rodzicami w Gdyni. Tata pani Haliny był sędzią. Widzimy obie panie, jak spacerują ul. 10 Lutego w Gdyni. Było lato 1939 r. Mama to elegancka kobieta z kapeluszem i w sukni z żabotami, a córka nosiła się jeszcze wówczas, jak to młoda dziewczyna, na marynarską nutę. Odpowiednia sukienka i czapka, a jakże, w mieście portowym - marynarska. Tak się składa, że pani Halina mieszkała później właśnie w budynku przy ul. Starogardzkiej.