Paweł Piskorski: Opozycja musi się zjednoczyć

Czytaj dalej
Ynona Husaim-Sobecka

Paweł Piskorski: Opozycja musi się zjednoczyć

Ynona Husaim-Sobecka

- Żeby utrzymać władzę trzeba posunąć się do rzeczy wychodzących poza standard - Paweł Piskorski przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, były prezydent Warszawy.

- Platforma złożyła wniosek o wotum nieufności dla rządu Beaty Szydło. Nie ma on żadnych szans na uchwalenie. Po co taki gest?
- Wotum nieufności, poza bardzo nielicznymi wyjątkami w Polsce i krajach Europy Zachodniej, składa się wyłącznie dla demonstracji, a nie po to, by doszło rzeczywiście do zmiany rządu. Utrata większości parlamentarnej w środku kadencji zdarza się bardzo rzadko. Jeśli patrzymy na dotychczasowe wota nieufności, to zawsze podkreślały wyjątkowość momentu, alarmowały, że sytuacja jest bardzo zła, a polityka rządu przekracza sumę nieudolności poszczególnych ministrów.

- I teraz mamy taką sytuację?
- Wotum nieufności trzeba używać z wielką rozwagą, nie może być składane za często, bo się dewaluuje. Tutaj opozycja uznała, że sprawa wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej i to, co w tej sprawie wyprawiał rząd, uzasadnia taką deklarację. Będzie jej towarzyszyła debata, w której można powiedzieć, jaka jest suma złych działań rządu. A ponieważ uważam, że ten rząd rzeczywiście działa źle, to moim zdaniem taka dyskusja jest potrzebna.

- Prezydent Andrzej Duda skierował list do szefa MON, w którym wyraża swoje zaniepokojenie działaniami ministerstwa. To pierwsze tak ostre działanie prezydenta. Można oczekiwać kolejnych?
- Wydaje mi się, że interwencja, to bardziej chęć podkreślenia swojego znaczenia i próba wyrwania się z wizerunku osoby, która nic nie może, nic nie potrafi, siedzi cicho i podpisuje wszystko, co mu przyniosą, niż rzeczywista interwencja w sprawie tego, co dzieje się w ministerstwie obrony narodowej. Interwencja dotyczy drugo, a może nawet trzecioplanowego tematu. Pierwszoplanową kwestią jest czystka, która odbywa się w wojsku. Pierwszą czystkę mieliśmy po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku. Wówczas odchodzili komunistyczni generałowie, ale teraz dotyczy to generałów wolnej Polski, którzy kształcili się w amerykańskich uczelniach i tworzyli polską armię w trudnych warunkach, zwłaszcza po misjach w Iraku i Afganistanie.

- Sprawdzili się w boju.
- To są osoby, które są świetnie oceniane przez naszych parterów z NATO. Czystka wymiata generałów z armii i wszystko wskazuje na to, że się jeszcze nie skończyła. Można się pocieszać, że nie ma bezpośredniego zagrożenia, ale Rosja jest zdolna do akcji agresywnych, sabotażowych i nie można jej lekceważyć. Minister Antoni Macierewicz prowadzi niemądrą, szkodliwą politykę i tym właśnie powinien się interesować prezydent Andrzej Duda.

- Minister Antoni Macierewicz jest najsłabszym ogniwem tego rządu?
- Jest najbardziej szkodliwym elementem. W tym rządzie jest wiele słabych elementów. Krytycznie oceniam sprawy tzw. reformy gimnazjalnej, krytycznie oceniam ministra Szyszko z jego wycinką lasów, ale z punktu widzenia racji stanu i bezpieczeństwa Polski, to działania ministra obrony narodowej są najbardziej groźne. Osłabienie polskiego wojska, wyeliminowanie kadry, która jest doświadczona i w pełni sił, to najbardziej krytyczny moment.

- Platforma mówi, że każda zła decyzja, niezgodna z interesem Polski ma twarz, stoi za nią konkretna osoba. I po zmianie władzy ta osoba zostanie pociągnięta do odpowiedzialności, także karnej.
- Opowiadanie takich rzeczy jest głupie z punktu widzenia skuteczności. Jeśli wszyscy pamiętają, że Platforma nie była w stanie ministra Zbigniewa Ziobry postawić przed Trybunałem Stanu, bo zabrakło posłów, to dzisiaj PO wygląda śmiesznie, jak mówi, że tym razem się uda. Po drugie Jarosław Kaczyński stosuje świadomie coś, co nazwałem strategią Cortesa. Jak Cortes przypłynął do Ameryki i chciał podbić Indian, to spalił własne okręty. Powiedział wojsku, że nie mają jak wrócić do kraju, więc albo podbiją tubylców, albo zginą. Kaczyński wieloma elementami działania pokazuje, że to samo robi ze swoim zapleczem. Prezydenta Dudę zmusza do podpisywania niezgodnych z konstytucją ustaw, innych wpycha w sytuacje, po których zdają sobie sprawę, że w chwili kiedy stracą władzę, czekają ich trybunały, sądy, kary. Dlatego nie mogą stracić tej władzy. To element dopingowania zaplecza: albo utrzymamy rząd, albo pójdziemy do wiezienia. Podkreślanie przez Platformę, że tak właśnie będzie, jest nieroztropne.

- Dojdzie do zmian w sądownictwie?
- Ta zmiana już się rozpoczęła. Pierwszym etapem były zmiany w Trybunale Konstytucyjnym. Nie odgrywa on już tej roli, jaką powinien sprawować. Teraz mamy atak na Sąd Najwyższy. To już granica, która oddziela państwo totalitarne od kraju demokratycznego. Zapowiedź ministra Ziobry, że powstanie jakaś izba nadzwyczajna, która ma zajmować się odwołaniami ministra sprawiedliwości od dowolnego wyroku w Polsce jest kuriozalne. Każdy wyrok będzie mógł być zakwestionowany. Patrząc na to, jakich sędziów dobrali do Trybunału, można przypuszczać, że tu też znajdą osoby, które nie są gwarancją niezależności. Można wyobrazić sobie, że Tusk zostanie przez sąd uniewinniony i jego sprawą zajmie się właśnie specjalna izba.

- Wszystko po to się dzieje, by przyszpilić Tuska?
- Nie tylko, ale Tusk jest dobrym przykładem. Pewnie będzie jedną z osób, które będą chcieli w ten sposób pognębić. Z przykrością stwierdzam, że w kadencji 2005-2007 PO takie metody nie przeszkadzały.

- Jednak jak zmieni się władza, ten ogromny oręż trafi w ręce obecnej opozycji.
- Dlatego Jarosław Kaczyński stawia swoich podwładnych w sytuacji, kiedy by utrzymać władzę trzeba posunąć się do rzeczy niegodnych i wykraczających poza standard.

- Notowania PiS, rządu i prezydenta znacząco spadły. To efekt tymczasowy czy efekt blokowania kandydatury Tuska na szefa Rady Europejskiej czy zużycia się władzy?
- To jest suma wydarzeń. Najbardziej kuriozalną była próba sabotowania wyboru Donalda Tuska. Nie ma jeszcze, co się cieszyć. PiS nie jest jeszcze na przegranej pozycji. Rządzi dzisiaj m.in. dlatego, że opozycja popełniła błąd, podzieliła się na różne listy. Jeśli tkwić będzie w tym błędzie, PiS znowu wygra.

- KOD się odrodzi? Ostatnie demonstracje nie były już tak spektakularne. To zmęczenie społeczeństwa czy problem wewnątrz organizacji?
- Kod jest silnym ruchem, w którym jako Stronnictwo Demokratyczne uczestniczymy. Potencjału, wartości zaangażowania tych ludzie nie można zmarnować. Każdy, kto był na demonstracji KOD wie, że nie jest do działalność agresywna, nie ma obelg i wyzwisk. To demonstracja ludzi uśmiechniętych, którzy poświęcają swój czas, żeby powiedzieć, jakie mają poglądy polityczne. Problem dotyczy kłopotu przewodniczącego KOD i członkowie tej organizacji powinni zdecydować w wyborach, czy mimo to utrzymują jego przywództwo. Jako przewodniczący partii, która wchodzi w skład koalicji Wolność Równość Demokracja, bez względu na ich kłopoty, dalej chcę z KOD współpracować.

- Czy jest pan za dwukadencyjnością wójtów, burmistrzów i prezydentów?
- Jeśli w ogóle możemy mówić o dwukadencyjności, to dopiero od nowego rozdania. Mówienie dzisiaj wójtom, burmistrzom i prezydentom, że nie mogą więcej startować, bo już rządzili co najmniej dwie kadencje, łamie konstytucyjną zasadę, że prawo nie działa wstecz. Jeśli PiS robi inaczej, to tylko z powodów politycznych. Przy jasnej zasadzie, że prezydenci rządzą dwie kadencje, to powinny one być 5-letnie. 10 lat to akurat tyle, ile potrzeba na realizacje swoich zamierzeń. To jest spojrzenie samorządowca, który wie jak to funkcjonuje. PiS patrzy raczej na tę sprawę, jak na możliwość wyeliminowania z gry prezydentów dużych miast.

- Jarosław Kaczyński twierdzi, że zgodność z obowiązującym prawem sprawdzi Trybunał Konstytucyjny. Werdykt jest do przewidzenia?
- Dzisiejszy Trybunał, to jedna z wielkich szkodliwych rzeczy, które zrobił PiS. Jest tylko parodią Trybunału i z zażenowaniem patrzę, jak dzisiejsza nowa obsada Trybunału lekceważy wysokie standardy, które do tej pory obowiązywały.

- To nie jedyne zapowiadane zmiany w ordynacji wyborczej. Opozycja twierdzi, że będzie tylko jedna tura głosowania na wójtów, burmistrzów i prezydentów. Czy skłoni to opozycję do podjęcia rozmów?
- Nie jestem pewien, czy PiS się zdecyduje na to. Oczywiste wtedy, że opozycja wystawi wspólnych kandydatów. Jarosław Kaczyński doprowadziłby do zjednoczenia opozycji, co jest wbrew jego interesowi. W każdym innym przypadku każdy będzie startował osobno.

- Czy jest możliwe tworzenie wspólnych list wyborczych?
- Jest możliwe i pożądane. Startując z różnych list, wytraca się część głosów, zwłaszcza w wyborach na radnych. Dzisiaj mamy okręgi, w których wybieramy kilku radnych. Żeby otrzymać mandat trzeba zdobyć 16-17 proc głosów. Mogą to zrobić tylko duże partie. Opozycja też się musi uczyć. PiS ma dzisiaj tak dużą władzę tylko dlatego, że lewica nie weszła do parlamentu. Bardzo dużo głosów zostało zmarnowanych.

- Opozycja spekuluje, że PiS chce ograniczyć możliwość zgłaszania kandydatów na radnych sejmiku i powiatu przez ugrupowania lokalne. Takie uprawnienie mają mieć tylko partie i ugrupowania ogólnopolskie. Prezydent Szczecina wystąpił propozycja utworzenia ogólnopolskiego stowarzyszenia Bezpartyjni. Czy ta akcja ma szanse?
- Samorząd to nie parlament. Nie można wprowadzać takich ograniczeń. Grupy wyborców powinny mieć możliwość wystawiania kandydatów na radnych, Jeżeli rzeczywiście dojdzie do takich ograniczeń, każda inicjatywę samorządowców będę uznawał za dobrą. Czy to realne? Na pewno bardzo trudne. Do tej pory to się nie udawało.

Ynona Husaim-Sobecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.