Pamiętnik z kwarantanny. Mąż zakażonej koronawirusem pielęgniarki codziennie spisywał swoje obserwacje

Czytaj dalej
Fot. Karol Makurat/Reporter
Błażej Dąbkowski

Pamiętnik z kwarantanny. Mąż zakażonej koronawirusem pielęgniarki codziennie spisywał swoje obserwacje

Błażej Dąbkowski

- Kiedyś pisało się pamiętniki z wakacji, a dziś z kwarantanny – mówi pan Dawid, którego żona, pielęgniarka ze szpitala w Puszczykowie, została zakażona koronawirusem. Mężczyzna postanowił codziennie spisywać swoje obserwacje związane z kwarantanną, funkcjonowaniem służby zdrowia i służb sanitarnych. Chciał też pokazać, jak radził sobie z trudną sytuacją wraz z dwójką synów.

12 marca Covid-19 zaczął zbierać swoje śmiertelne żniwo. W Szpitalu Miejskim przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu zmarła 57-letnia mieszkanka Czapur. Była to pierwsza ofiara śmiercionośnego wirusa z Chin w Polsce. Kilka dni wcześniej, 6 marca, kobieta trafiła do szpitala w Puszczykowie z objawami silnej infekcji. Dopiero po dwóch dniach, po szczegółowych rozmowach lekarze zaczęli podejrzewać, co może być przyczyną tak ostrego zapalenia płuc. Chora początkowo nie była izolowana, a pielęgniarki, które się nią zajmowały, robiły to bez żadnych zabezpieczeń. Jedną z nich była pani Ewa, doświadczona pielęgniarka spod Poznania. To ona została pierwszym pracownikiem służby zdrowia w Polsce zakażonym koronawirusem.

Od chwili, kiedy pani Ewa zaczęła podejrzewać zakażenie, jej mąż, Dawid, postanowił pisać codzienne raporty. - Kiedyś pisało się pamiętniki z wakacji, a dziś z kwarantanny – mówi. - Chciałem pokazać, jak z dwójką naszych synów radzimy sobie w tej trudnej sytuacji, opisać jak wyglądają absurdy związane z funkcjonowaniem instytucji państwowych, które nie były i nie są przygotowane na pandemię – dodaje. Pierwszą datą, która pojawia się w pamiętniku jest 8, a ostatnią - 2 kwietnia.

8 marca, niedziela

Pan Dawid o godzinie 19.20 otrzymuje informację od żony, która w tym momencie pracuje na nocnej zmianie, o tym, by wraz z dwójką synów pozostał w poniedziałek w domu i poddał się izolacji. Żona w rozmowie przekazuje mu informację, że miała bezpośredni kontakt z pierwszym zakażonym pacjentem w Wielkopolsce. - Przekazałem informację swoim synom którzy niezwłocznie dostosowali się do zaistniałej sytuacji – odnotowuje mężczyzna.

9 marca, poniedziałek

Od samego rana rodzina oczekuje na przyjazd pani Ewy z nocnego dyżuru. Choć zazwyczaj wracała do po godzinie 7.00, tym razem pojawia się kilka godzin później – po godzinie 11.00.

- Po przyjeździe wprowadziliśmy ograniczenia w poruszaniu się po domu a także sposób komunikowania się oraz wykonywania posiłków oraz korzystania z toalety. Posiadamy cztery pokoje oraz dwie łazienki i kuchnię, więc każdy z domowników jest w osobnym pomieszczeniu. Jedna łazienka została przeznaczona tylko dla małżonki, a posiłki każdy wykonywał sobie sam z wyjątkiem żony, dla której to robiłem ja. Każdy z nas otrzymał środki dezynfekujące które mieliśmy w domu – czytamy we wpisie z poniedziałku.

Rodzina do godziny 16.00 czeka na informację o wynikach testu mieszkanki Czapur. Kiedy okazuje się pozytywny, próbują się bezskutecznie skontaktować z powiatową stacją sanepidu. Ostatecznie udaje się im dodzwonić pod numer alarmowy służb sanitarnych.

Czytaj też: Właściciele psów i kotów są odporniejsi na koronawirusa? Według lekarki z Hiszpanii zwierzęta domowe mogą zwiększać odporność u człowieka

Pani Ewa podaje swoje dane osobowe i słyszy, że wraz z rodziną ma przebywać w domu i nie kontaktować się z zewnętrznym otoczeniem. Rodzina ma regularnie sprawdzać temperaturę ciała. Pielęgniarka zostaje objęta kwarantanną, a mąż wraz z synami – nadzorem epidemiologicznym, bowiem mieli pośredni kontakt z zakażoną kobietą. - Pytając się kiedy nastąpi pobranie wymazu w celu wykluczenia wirusa u żony usłyszeliśmy, że mamy zadzwonić do Powiatowej Stacji Sanepidu we wtorek 10 marca – pisze pan Dawid.

10 marca, wtorek

Temperatura ciała domowników: pani Ewa – 37,2 (suchy kaszel), synowie - 36,7 oraz 36,6, pan Dawid – 35,5.

Od rana kolejnych kilkadziesiąt prób połączenia się z sanepidem. Kiedy się to udaje, przeprowadzony zostaje kolejny wywiad.
- Kobieta poinformowała nas, że żona z dniem 10 marca zostaje objęta kwarantanną, a my z dziećmi mamy zadzwonić do lekarza rodzinnego w celu wystawienia zaświadczeń do szkoły oraz z zwolnienia z pracy, bo jesteśmy objęci nadzorem epidemiologicznym i nie możemy opuszczać miejsca zamieszkania. Przekazała także, że lekarz rodzinny nie może odmówić wystawienia zaświadczeń. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi o terminie pobrania wymazu od żony – czytamy.

Lekarz rodzinny jest zaskoczony sytuacją. Nie wie, jak ma postąpić. - Najpierw kazał nam przyjść w celu wystawienia zaświadczeń, ale po naszej stanowczej odmowie stwierdził, że wypisze zwolnienia lekarskie – pisze dalej pan Dawid. Rodzina raz jeszcze kontaktuje się z sanepidem, próbując ustalić, kiedy zostanie pobrany wymaz. Słyszą jedynie, że karetka pogotowia wyjechała do całego personelu szpitala w Puszczykowie, który miał kontakt z osobą zakażoną. O godzinie 18.00 przed domem pojawia się patrol policji, funkcjonariusze w rozmowie telefonicznej informują rodzinę o zaleceniach wynikających w kwarantanny i pytają o samopoczucie pani Ewy. Domownicy proszą ich o środki do dezynfekcji.

Dwie godziny później w domu dochodzi do awarii pieca, okazuje się, iż spaleniu uległ sterownik odpowiedzialny m.in. za dmuchawę, pompę oraz ustawienie temperatury. W domu robi się coraz chłodniej. Pan Dawid dzwoni na komisariat policji, pytając jak ma rozwiązać problem, skoro nie może zamówić fachowca, w odpowiedzi słyszy, że funkcjonariusze skontaktują się ze sztabem wojewody wielkopolskiego. Czeka. Postanawia powiadomić o swoim problemie burmistrza, ten staje na wysokości zadania i przy pomocy straży miejskiej dostarcza grzejnik elektryczny, aby pani Ewa mogła przebywać w ogrzewanym pomieszczeniu.

- Około godz. 23.30 zadzwonili ratownicy medyczni z informacją od wojewody, że mamy jakiś problem w domu. Mamy wziąć tabletki przeciwgorączkowe, choć sanepid zabronił obniżania temperatury przed pobraniem wymazu, i że oni nie jeżdżą i nie pobierają wymazu do badań. A co do pieca centralnego ogrzewania to nie ich sprawa – pisze mężczyzna.

11 marca, środa

Temperatura ciała domowników: pani Ewa – 37,5 (suchy kaszel, nasila się), synowie - 36,7 oraz 36,9, pan Dawid – 35,2.

Sprawdź również: Sklepy spożywcze, dyskonty: Lidl, Biedronka, Dino i inne wydłużają godziny pracy. Pracownicy pytają: - To pazerność czy bezduszność?

Od rana kontrola policji, po niej następują kolejne próby kontaktu z sanepidem i uzyskania informacji o możliwym terminie pobrania wymazu. Rodzina nie otrzymuje wiążącej odpowiedzi, poza tym, że słyszy, iż test zostanie wykonany jedynie w przypadku pani Ewy. Kolejny raz rodzina i znajomi dostarczają jedzenie. - Piec centralnego ogrzewania wyczyściłem i założyłem dodatkowy ruszt odłączyłem sterownik, rozpalam ręcznie jak zmienia się temperatura w pomieszczeniu – odnotowuje pan Dawid.

12 marca, czwartek

Temperatura ciała domowników: pani Ewa – 37,8 (suchy kaszel, nasila się), synowie - 36,7 oraz 36,8, pan Dawid – 35,7.

Po godzinie 14.00 pod domem pojawia się karetka pogotowia z Ostrowa Wielkopolskiego. Od pani Ewy pobrany zostaje wymaz.

- Po pobraniu wymazu przekazali nam informację że wynik będzie dostępny za 24 godziny. W tym dniu policja tylko eskortowała karetkę pogotowia, ale nie kontaktowała się z nami telefonicznie

– pisze mężczyzna.

13 marca, piątek

Temperatura ciała domowników: pani Ewa – 37,3 (suchy kaszel, nasila się), synowie - 36,7 oraz 36,9, pan Dawid – 35,4.

Do godziny 15.00 rodzina czeka na informację o wyniku testu, następnie próbuje skontaktować się z sanepidem. Bezskutecznie. Następna kontrola policji. - Nadal stosujemy środki zapobiegawcze i jesteśmy odizolowani od siebie w osobnych pomieszczeniach – czytamy.

14 marca, sobota

Temperatura ciała domowników: pani Ewa – 37,4 (suchy kaszel, nasila się), synowie - 36,8 oraz 36,9, pan Dawid – 35,8.

Około godziny 9.30, po 42 godzinach oczekiwań, z rodziną kontaktuje się wojewódzka stacja sanitarna. Wynik testu jest pozytywny, jednak objawy w postaci temperatury oraz kaszlu nie kwalifikują pani Ewy do przyjęcia na oddział zakaźny, lecz podleganiu kwarantannie domowej. Po godzinie następuje zmiana decyzji, pielęgniarka ma jednak zostać przewieziona do szpitala przy ul. Szwajcarskiej. Pan Dawid i jego synowie zostają poinformowani o procedurach, jakie obowiązują przy transporcie, a także, że ich status się zmienił – zostają objęci kwarantanną.

- Przed 12.00 pojawił się transport medyczny pod domem. Kierowca ubrał się w stroje zabezpieczające i ochrony górnych dróg oddechowych, przyniósł w podwójnej folii zabezpieczającej maseczkę na twarz, aby żona ją założyła. Następnie otworzył boczne tylne drzwi i kazał tam żonie usiąść. Po kilku minutach odjechał na sygnale w kierunku szpitala w Poznaniu

– zapisuje pan Dawid. Tego dnia policja znów pojawia się pod domem, funkcjonariusze zostają poinformowani, że pani Ewa trafiła do szpitala. Zostaje położona w sali jednoosobowej z łazienką.

15 marca, niedziela

Temperatura ciała domowników: Synowie - 37,5 oraz 36,7, pan Dawid – 36.

Poranna kontrola policji i kolejny telefon z sanepidu, tym razem powiatowej stacji. Pan Dawid zostaje jeszcze raz poinformowany, że wraz z synami zostają objęci kwarantanną (od 14 do 28 marca). Podaje adres, numery telefonów i PESEL-e. Znów pojawia się informacja o wymazach, ale bez podania terminu ich wykonania.

- W mediach społecznościowych zaczęły ukazywać się artykuły wypominające nam, że nie stosujemy kwarantanny i dlatego odwiedza nas policja, i że znając wyniki testów kontaktowaliśmy się z innymi osobami narażając ich na zakażenie wirusem. Rozmawiałem z burmistrzem , zapewniłem go że nikogo nie naraziliśmy – czytamy.

. Burmistrz obiecuje, że poinformuje o tym mieszkańców gminy na swoim vlogu.

16 marca, poniedziałek

Temperatura ciała domowników: Synowie – 37,2 oraz 36,8, pan Dawid – 36,2.

Kontrola policji. - Starszy syn odbiera telefon z powiatowej stacji sanitarnej z zapytaniem czy mieszka w Poznaniu na takiej ulicy, bo taką mają informację w dokumentach. Oczywiście prostuje, przecież mieszkamy na takiej ulicy, ale nie w Poznaniu – notuje mężczyzna. Nikt tego dnia nie dzwoni w sprawie wymazu.

17 marca, wtorek

Temperatura ciała domowników: Synowie – 36,9 oraz 36,7, pan Dawid – 35,8.

Kolejny dzień oczekiwania na informację o wykonaniu testu. Rodzina otrzymuje środki dezynfekcyjne od policji oraz list z sanepidu dotyczący kwarantanny pani Ewy (od 8 do 22 marca).

- Niestety decyzja o nałożeniu kwarantanny jest błędna ponieważ żona z 8 na 9 marca miała dyżur nocny i kończyła pracę dnia 9 marca w poniedziałek. Poinformowałem małżonkę o tej decyzji i zaczęliśmy dzwonić do sanepidu w celu sprostowania dokumentu. Dodzwonienie się graniczyło z cudem – pisze pan Dawid.

Czytaj więcej: Chrzciny w restauracji radnego ze Środy Wielkopolskiej. "Przepraszam, jeśli mieszkańcy źle to odebrali, to złożę mandat"

18 marca, środa

Brak wysokiej temperatury oraz innych objaw u domowników.
Brak formalnej kontroli policji. Pod domem pana Dawida pojawia się jednak policjantka, która wcześniej odwiedzała rodzinę.

- Informuje, że stacja sanitarna przesyła na komisariaty policji w danej miejscowości aktualizowany wykaz osób objętych kwarantanną. Nas na tej liście dziś nie było, tylko została wpisana ponownie moja żona, która obecnie przebywa na oddziale zakaźnym

– pisze. Po godzinie 14.00 do mężczyzny dzwoni naczelnik poczty, tłumaczy, że przyszły do niego trzy listy z sanepidu, ale wszystkie zaadresowane na... poznański adres. Pan Dawid codziennie kontaktuje się żoną – ta czuje się dobrze. W szpitalu otrzymuje leki na kaszel i paracetamol.

19 marca, czwartek

Brak objawów u wszystkich domowników.

Kolejny dzień bez kontroli policji i pobrania wymazu.

- Cały czas stosujemy w domu ograniczony kontakt ze sobą. Posiłki wykonuje sobie każdy sam. Obiady mamy "studenckie", to najczęściej zupka z paczki. Codziennie odzież wierzchnia jest prana oraz suszona w suszarce, naczynia codziennie są myte w zmywarce w wysokiej temperaturze. Dezynfekujemy ręce oraz wszystko, czego dotykamy. Każdy z domowników przebywa w swoim pokoju. Często wietrzymy mieszkanie

– opisuje mężczyzna.

20 marca, piątek

Brak objawów u wszystkich domowników.

Po wielu próbach panu Dawidowi udaje się dodzwonić do sanepidu. Prosi o podanie terminu wykonania testu i sprostowanie adresu zamieszkania. - W godzinach południowych otrzymaliśmy darmowy posiłek z zaprzyjaźnionej restauracji. O godzinie 18.00 zadzwonili do mnie z komisariatu policji z informacją, że jest u nich ambulans z Kępna, który pobierze od nas wymaz na obecność wirusa – czytamy. Ambulans pojawia się przed godz. 19. Dwie osoby ubrane w kombinezony pobierają wymazy. - Poinformowałem żonę telefonicznie, że pobrali nam próbki, co ją w jakimś stopniu uspokoiło – zauważa mężczyzna.

21 marca, sobota

Brak objawów u wszystkich domowników.

Choć nadal rodzina pana Dawida nie jest ujęta w policyjnym rejestrze osób, przebywających w kwarantannie na terenie Gminy, pod dom przyjeżdża policjantka. W sobotę małżonka pana Dawida otrzymuje po raz pierwszy tabletki które mogą spowodować wyleczenie SARS-CoV-2.

22 marca, niedziela

Brak objawów.

Brak kontroli policji. Oczekiwanie na telefon z sanepidu z wynikami testów.

23 marca, poniedziałek

Brak objawów.

Brak kontroli policji. Kolejne próby dodzwonienia się do powiatowej oraz wojewódzkiej stacji sanepidu i uzyskanie informacji o wynikach testu kończą się niepowodzeniem.

- Dostałem informacje od żony, że pobrali jej wymaz kontrolny na obecność koronawirusa

– czytamy.

24 marca, wtorek

Brak objawów

Ponownie brak kontroli policji oraz możliwości uzyskania informacji o wynikach testów.

25 marca, środa

Brak objawów.

Brak kontroli policji. Rano dzwoni powiatowa stacja sanitarna w celu ponownego ustalenia poprawnego adresu zamieszkania. Pan Dawid otrzymuje numer telefonu, pod którym może dowiedzieć się o wynikach testów. Na szczęście okazują się ujemne. - Poinformowałem natychmiast żonę o naszych wynikach. Niestety u żony wynik był jeszcze pozytywny – relacjonuje mężczyzna. Jeszcze jeden telefon z sanepidu. Tym razem dzwonią, by przeprosić za niedogodności związane z podaniem błędnego adresu zamieszkania.

- Po uzyskaniu wyniku ujemnego nasze życie domowe wiele się nie zmieniło, ale nadal ograniczamy kontakt ze światem zewnętrznym – podsumowuje dzień pan Dawid.

26 marca, czwartek

- W godzinach rannych żona otrzymała informację, że zostanie przetransportowana do domu z wynikiem dodatnim i z objawami kaszlu do domu na kwarantannę. Poinformowała mnie o tej dziwnej decyzji. Po około 30 minutach jednak okazało się, że małżonka pozostanie w szpitalu zakaźnym – pisze. Około godz. 12.00 pani Ewa informuje męża o decyzji przeniesienia jej do szpitala głównego na oddział chirurgii ogólnej na 4 piętro. Ma tam trafić razem z drugą pielęgniarką ze szpitala w Puszczykowie. Po godzinie 17.00 obie trafiają na oddział. Żona pana Dawida do sali 3 osobowej z łazienką, jej koleżanka do podobnej, ale bez łazienki.

- Na sali jest mały kaloryfer, który był odkręcony lecz był letni, a w łazience nie ma w cale ogrzewania

– pisze.

27 marca, piątek

Pani Ewa dzwoni od samego rana, jest zrozpaczona i zziębnięta. Grzejnik na sali był zimny. Noc, w obawie przed zapaleniem płuc, spędziła w kurtce.

Czytaj więcej: Lech Poznań: Jak trenują piłkarze Lecha w czasie pandemii? Trenerzy robią co w ich mocy, by utrzymać piłkarzy w formie

- Próbowałem podtrzymać ją na duchu, lecz nie dało to efektu. Informacje o warunkach, w jakich przebywa żona przekazałem między innymi do zaprzyjaźnionych osób i instytucji. Następnie zadzwoniłem na policję, by dowiedzieć się, czy widnieję w spisie osób objętych kwarantanną. Otrzymałem odpowiedź, że nie jestem już objęty kwarantanną i postanowiłem przygotować ciepłe ubrania i zawieźć do szpitala w Poznaniu na Szwajcarską – relacjonuje mężczyzna.

- Po południu personel zmierzył temperaturę żonie i okazało się że ma 38,5 stopni oraz ponowny nasilający się kaszel. Otrzymała tabletki na obniżenie temperatury – dodaje.

Na salę dostarczono koce i termofor, ale kaloryfery nadal pozostawały zimne. Sytuacja zmieniła się dopiero o 3.00 w nocy.

28 marca, sobota

- O godzinie 8.00 na wizytę lekarską przyszedł ordynator oddziału i lekarz z oddziału zakaźnego. W godzinach południowych przyniesiono dodatkowy grzejnik do łazienki w celu nagrzania pomieszczenia. Około godziny 14.00 ponownie przyszedł lekarz i przekazał informację, że przenoszą ponownie żonę na oddział zakaźny gdzie była na samym początku. W godzinach wieczornych była już na oddziale zakaźnym. Jej stan znów zaczął się poprawić – czytamy.

30 marca, niedziela

W godzinach porannych Pani Ewie pobrano ponownie wymaz kontrolny i zakończono podawanie leku. Telefon od ratowników medycznych. Pana Dawida znów szukają w Poznaniu, tłumaczą, że chcą pobrać wymaz, a adres otrzymali od sanepidu.
- Tłumaczę, że zakończyłem już kwarantannę, a adres został im błędnie podany – czytamy.

31 marca, poniedziałek

Od samego rana bardzo dobra wiadomość. Wynik testu na obecność koronawirusa pani Ewy jest ujemny. Wyjdzie do domu do końca tygodnia.

2 kwietnia, czwartek

Pani Ewa wychodzi ze szpitala przy ul. Szwajcarskiej. Pielęgniarka zakażona przez pacjentkę "zero" w Wielkopolsce jest trzecią wyleczoną osobą w naszym regionie. W tym tygodniu szpital opuściły już dwie osoby - młoda kobieta oraz mężczyzna w średnim wieku. Oboje to mieszkańcy powiatu poznańskiego.

Imiona bohaterów na ich prośbę zostały zmienione.

Błażej Dąbkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.