Nowy dyrektor Trafostacji: Mamy w Szczecinie szansę mocno zaznaczyć swój ślad na mapie

Czytaj dalej
Fot. Fot. Marcin Wysoocki
Małgorzata Klimczak

Nowy dyrektor Trafostacji: Mamy w Szczecinie szansę mocno zaznaczyć swój ślad na mapie

Małgorzata Klimczak

Rozmowa ze Stanisławem Rukszą, nowo wybranym dyrektorem Trafostacji Sztuki w Szczecinie.

- Komisja konkursowa uznała, że przedstawił pan spójną i ciekawą koncepcję prowadzenia Trafostacji Sztuki, dlatego wygrał pan konkurs. Jak jest wobec tego pana koncepcja?
- Trafostacja, którą widzę w przyszłości, to miejsce interdyscyplinarne. Miejsce, które nie tylko prezentuje sztukę wizualną, ale poprzez nią pokazuje przemiany współczesnego świata w związkach z innymi dziedzinami, z muzyką, literaturą, naukami społecznymi, ekonomią, światem idei. Instytucja pełniąca rolę takiego tłumacza popularyzatorskiego pokazującego zmieniający się współczesny świat. To jedna z możliwości i zadań sztuki. Kolejny punkt to Trafostacja, która łączy kilka perspektyw – obszar międzynarodowy, ale i ogólnopolski czy lokalny. Prezentuje sztukę artystów z zewnątrz, ale też włącza w ten obieg istotne lokalne zjawiska. Szczecin rośnie bardzo silnie jako środowisko. Fantastyczni artyści zjechali tutaj, więc dlaczego z tego nie skorzystać? Takim impulsem, który skłonił mnie do tego, żeby zwrócić się w stronę Szczecina po wielu latach pracy w innym środowisku, są mocno magnesujące postawy ludzi, którzy działając wspólnie mogą stanowić siłę.

- Dlaczego środowisko i aspekt lokalny jest taki istotny?
To kluczowy aspekt aby analizować „swoistość" - własne położenie w różnych wektorach ekonomicznych, społecznych czy kulturowych. Jeżeli instytucja nie ma być tylko lunaparkiem zapożyczonych idei, ale stworzonych w oddolnym kontekście, jak i świadoma zewnętrznych determinantów, potrzeba aby stała się agorą, miejscem spotkań różnych myśli, wartości i ich testowania. Taki balans między tym co globalne a lokalne i pokazywanie przepływu tych procesów znajdujemy też dzisiaj pośród wielu instytucji na świecie.

Punkt kolejny to wątek popularyzatorski i społeczny. Istotą instytucji takiej, jaką prowadzę na Śląsku, jest „słuch społeczny” - miejsce dyskusji, a nie tylko podium, prezentujące dzieła i mówiące, że są dobre. Chodzi mi o to, żeby pokazując sztukę, w oparciu o nią rozmawiać kondycji ludzkiej, o tym co nas frapuje, o tym, czego pragniemy. Ten wątek tłumacza skłania nas do działania edukacyjnego. Mam nadzieję, że Trafostacja będzie kipieć edukacją, zarówno dla dzieci i dla dorosłych. Sztuka jest dobrym narzędziem, żeby rozmawiać o naszych problemach czy marzeniach.

- Będą to głównie wystawy?
Mam plany organizowania wystaw problemowych mówiących o bieżących sprawach świata, które, mam nadzieję, będą państwo odkrywać z radością. Na razie nie chcę zdradzać wszystkich planów, bo chcę patrzeć realistycznie na to, co się da zrobić. Przychodzę do Trafostacji z wielkim zaciekawieniem, ale też z pokorą, bo nie twierdzę, że wszystko rozumiem. Wiem, jak się robi dobrą, otwartą instytucję, wykładam sztukę współczesną, ale niekoniecznie mogę mieć rację odnośnie wszystkich uwarunkowań Szczecina. Chcę się tego miasta nauczyć.

- Szczecin to dosyć trudne miasto, jeśli chodzi o odbiór sztuki współczesnej. Ma pan taką świadomość?
Jeśli chodzi o kwestie lokalne, należy wziąć pod uwagę, że każde miasto ma swoje genius loci i uważa się za wyjątkowe. A jednak jak pisał Hłasko „wszędzie są takie same pokoje” i okazuje się, że mnóstwo spraw jest bardzo podobnych, a wynalezione gdzie indziej narzędzia działają i tu. To nie tak, że Szczecin potrzebuje innej sztuki czy książek. Jeżeli traktujemy odbiorcę fair to pokazujmy mu sztukę skłaniającą do myślenia, ambitną, a nie kierowaną przystępnością i przyzwyczajeniami. To, czego moim zdaniem potrzeba w kontakcie ze sztuką współczesną, to większej otwartości na dialog i porzucenie uprzedzeń. Samo pokazywanie sztuki bez dyskusji jednak nie wystarcza. Wspomniany program edukacyjny nie będzie się ograniczał do plastyki, ale odnosił do sfery intelektualnej. Liczę na państwa kredyt zaufania i czasu, bo to nie stanie się od razu.

- Szczecin na pewno jest wyjątkowy pod względem położenia geograficznego. Bliskość Berlina i Skandynawii. Zamierza pan to wykorzystać?
Sztuka jest wielowektorowa. Żyjemy w świecie, w którym położenie nie ogranicza się tylko do najbliższych sąsiadów, ale sięga do różnych rejonów świata. Współpracowałem z krajami skandynawskimi czy instytucjami w Berlinie. Te kontakty chciałbym kontynuować. Ale nie będę się zamykał do tego obszaru, bo dlaczego nie kierować się stronę południa Europy gdzie dziś dzieją się palące sprawy dla całej naszej zbiorowości czy innych miejsc? Sztuka powinna się otwierać na wszystkie kierunki.

- Do tej pory działał pan na południu Polski. Co pana skłoniło, żeby się przenieść na drugi koniec Polski i tutaj próbować swoich sił?
Realizowałem swoje projekty w różnych miejscach, nie tylko w Polsce. A na Śląsku prowadziłem przez wiele lat bardzo prężne miejsce – Kronikę. Myślę, że doprowadziłem tam swoje działania do celów, które sobie postawiłem. Główną motywacją było przejście w miejsce, w którym powstaje silne środowisko pełne osobowości, mogące się dopełniać, a Szczecin takie ma i nie tylko wśród artystów sztuki i świetnej Akademii Sztuki, kolekcji Zachęty bądź Muzeum Narodowego. Bo jest też dobra literatura i Inga Iwasiów, dobry teatr i Anna Augustynowicz, nowa filharmonia, Centrum Dialogu Przełomy. To miejsce jest skazane na artystyczny ferment. Używamy różnych dostępnych nam narzędzi, języków, ale łączy nas niewątpliwie krytyczny namysł nad światem, chęć intensywnych doświadczeń rzeczywistości, jak i pewna chęć zmiany świata na lepszy. Patrząc całościowo na te działania mamy w Szczecinie szansę bardzo mocno zaznaczyć swój ślad na mapie nie tylko Polski.

Małgorzata Klimczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.