Niezwykłe dzieje na pergaminie spisane. Najstarsze lubuskie dokumenty

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski

Niezwykłe dzieje na pergaminie spisane. Najstarsze lubuskie dokumenty

Dariusz Chajewski

Zielona Góra. Najstarsze lubuskie dokumenty dotyczą - oczywiście - spraw majątkowych. I co za tym idzie rozmaitych przywilejów...

Na stołach w czytelni zielonogórskiego archiwum Maciej Mamet rozłożył pergaminowe dokumenty. Co jeden to efektowniejszy, prawdziwe dzieło sztuki. Jednak zapytany o najcenniejszy z prezentowanych „kwitów” nasz przewodnik wskazuje niepozorną pożółkłą kartę zapisanym starannie stawianymi literami. Oto 21 czerwca 1303 roku w Żaganiu sędzia Berwicus i Hortelinus z Jeleniowa, burmistrz żagański, poświadczają, że wdowa po sołtysie Merkelinie przekazała znacznemu miastu Żaganiowi alodium - folwark św. Anny - wraz z przyległościami...

- Najstarszy zachowany to oczywiście nie oznacza, że jest to pierwszy dokument sporządzony na naszym terenie - mówi Mamet. - Dokumenty z pewnością pojawiły się wraz z dostaniem się naszego regionu w orbitę władzy państwowej, czyli co najmniej od X w. musiały funkcjonować musiały pojedyncze dokumenty. Z naciskiem na słowo „pojedyncze”. A, że wiele tutaj się działo zapewne dokumentacja tych wydarzeń także była okazała, ale i tak nie oznacza to, że były powszechne.

Kosztowna pisanina

To była przede wszystkim sprawa kosztów. Pergamin, mimo że sam materiał był wówczas dostępny, stanowił duży wydatek. Jako surowiec do produkcji pergaminu najczęściej stosowano skóry baranie, cielęce i kozie; na najcenniejsze rękopisy przeznaczano skóry jagniąt nieurodzonych.

Z kolei do pisania używano specjalnego rodzaju atramentu – inkaustu, którego zaletą była łatwość przygotowania. Był on mieszanką kwasu garbnikowego, pochodzącego z narośli na dębach zwanych galasówkami, gumy arabskiej oraz siarczanu miedzi. Tak sporządzony inkaust wyjątkowo dobrze spajał się z pergaminem i pozostawiał na nim trwały znak...

- Proszę zobaczyć te dokumenty, nawet mające ponad siedem wieków, nadal są w pełni czytelne - dodaje pan Maciej. - I zastanówmy się co pozostanie z naszych współczesnych dokumentów za dziesięć lat... Zresztą do sporządzania bieżących notatek używano wówczas glinianych tabliczek. Papier to w Polsce dopiero czasy Kazimierza Wielkiego, ale i on nie był tani, papierni było jak na lekarstwo.

Zatem początkowo dokumenty wystawiali głównie władcy, później, wraz z pojawieniem się samorządów, miasta. Oczywiście te, które było na to stać. Bardzo szybko także zaczęto dbać o uwierzytelnienie dokumentów, gdyż i wówczas działali fałszerze. Pierwszą metodą było powołanie się na świadków wystawienia dokumentu. Drugą oczywiście przystawienie pieczęci. Na tym najstarszym dokumencie z zielonogórskiego archiwum pieczęć się nie zachowała, ale z pewnością była, gdyż są ślady po patkach.

Najstarsze dokumenty dotyczyły przede wszystkim spraw majątkowo-prawnych. Ich przechowywanie i przetrwanie było sprawą zasadniczą, gdyż dopiero w wieku XV zaczęto stosować księgi wpisów w kancelariach, dzięki którym funkcjonowały odpisy dokumentów. - Warto zwrócić uwagę na ten dokument ze względu na miejsce wystawienia - słyszymy. - Oto sporządzono go w Rzymie i jest to przywilej dla kościoła w Lubsku, który stanowi, że osoby, które przybędą do świątyni w określone dni i złożą datek otrzymają sto dni odpustu. Obok zapewnienie ze strony kilku miast, w tym Lubska i Gubina, wierności wobec księcia Rudolfa i jego rodziny. Został sporządzony w Berlinie 24 sierpnia 1320 roku.

Bogatą kolekcję najstarszych archiwaliów ma Wschowa. Nie jest to przypadek, gdyż podobnie jak Międzyrzecz i Skwierzyna miasto to należało do Królestwa Polskiego. Wschowa ma szczęście, gdyż zachowały się aż 84 dokumenty się zachowały w tym aż trzynaście pergaminów i 77 wystawionych przez władców polskich., od Kazimierza Wielkiego po Stanisława Augusta Poniatowskiego. Oto w 1345 Poznaniu Kazimierz Wielki nadał temu miastu ziemię na terenie wsi Przyczyna Dolna. W 1513 r. Wschowa otrzymała od Zygmunta I prawo do pobierania podatku mostowego za przewożenie towarów. Zebrane sumy miały być zużyte na budowę i konserwację mostów znajdujących się w mieście i poza nim. Rok później ten sam władca zabronił mieszkańcom Wschowy wyszynku wina w prywatnych domach. Prawo do wyszynku wina oraz piwa świdnickiego miały tylko piwnice miejskie. Król zwolnił miasto od płacenia podatku czopowego za wyszynk tych napojów.

Wschowa wyróżnia się także sporą kolekcją zachowanych dokumentów cechowych. Znajdziemy tutaj 26 cechów. Pozostały po nich artykuły statutowe stanowiące zapis praw i przywilejów cechowych, bardzo często potwierdzonych przez królów polskich, ksiąg cechowych, świadectw prawego pochodzenia. Najstarsze dokumenty cechowe sięgają 1531 roku.

- Oczywiście istniały wzory dokumentów, trochę tak, jak robi się to dzisiaj - tłumaczy Mamet. - Najpierw wskazanie tego, kto dokument wystawia, później standardowa formułka, że wszystkim razem i każdemu z osobna wiadomym czynimy... Zaraz potem znajdziemy zazwyczaj uzasadnienie sporządzenia tego pisma, koroboracja, czyli wymienia się sposób uwierzytelnienia, aby utrudnić zadania fałszerzom. Wreszcie pojawia się miejsce wystawienia dokumentu.

Skryba był nieco traktowany jako maszyna do pisania. Nie jeden. Na wielu dokumentach widać, że wstęp pisał jeden skryba, a część zasadniczą inny, tak, jak my dziś dobieramy odpowiednią czcionkę. Na jednym z dokumentów widać nawet podpis autora zdobień. Czyli to traktowane było jak sztuka. Gdyż dokument przechodził kilka etapów, kilka osób czuwało nad poprawnością jego sporządzenia i zgodnością z wolą zleceniodawcy. Był sekretarz, osoba odpowiedzialna za podpisani, za pieczęć. Władcy mieli z reguły dwie pieczęcie - wielką i małą, przeznaczoną do spraw wagi państwowej oraz korespondencji prywatnej. - Dlaczego ten zielonogórski dokument ma zielona wstążkę i pieczęć? - Czerwień była zastrzeżona dla władców. Zieleń to z kolei domena miast, ale, co widzimy na przykładzie dokumentu ze Szprotawy, także czerń, która z kolei była stosowana na dokumentach kościelnych.

Obok bardzo ciekawy dokument zielonogórski. Nie imponuje wiekiem, ale za to sporządzony został bardzo efektownie. To przywilej z roku 1669 cesarza Leopolda I Habsburga dla cechu postrzygaczy sukna. To praktycznie księga z imponującą pieczęcią zamkniętą w drewnianej puszce. Jest to potwierdzenie statutu cechu i nadanie mu efektownego herbu. Warto zwrócić uwagę, że wzór herbu został sporządzony „na bogato”, złote elementy zostały wykonane z płatków tego kruszcu. Inną pieczęcią jest tzw. opłatkowa. Najpierw na papier lano wosk, później kładziono bibułę i dopiero przez nią stawiano pieczęć. Walor tego sposobu polegał na tym, że trudno było pieczęć usunąć.

- A tutaj mamy odręczne podpisy polskich władców - Maciej Mamet pokazuje kolejne dokumenty - Tutaj Zygmunta III Wazy dla Skwierzyny, a tutaj Jana II Sobieskiego, który podpisał przywileje dla cechu mydlarzy.

Nagle zwracamy uwagę na nazwisko na jednym z dokumentów. Skrzetuski. Ten Skrzetuski? Okazuje się, że nie znany z kart powieści Sienkiewicza Jan, ale podstarości międzyrzecki Marcin, który tym dokumentem określa skwierzyńskim rybakom zasady połowu ryb na zamkowych wodach. Jakie ryby muszą oddać z urzędu, a jakie sprzedać.
I jeszcze imponujących rozmiarów dokument cesarski, nadanie praw miejskich Konotopowi z podpisem cesarza Józefa i sztabu jego urzędników...

Archiwum pełne jest najprawdziwszych skarbów. W tej chwili przechowuje się tutaj 6.318 metrów bieżących akt liczących ponad 518 tys. jednostek, wytworzonych przez 2,5 tys. tzw. aktotwórców w latach 1303 - 2013...

Czasem nad odczytaniem dokumentu mozoli się cała grupa historyków, specjalistów z różnych dziedzin...
Każdy dokument dla historyka to prawdziwa kopalnia wiedzy. W pracy ze źródłami pomagają mu nauki pomocnicze historii.

Dariusz Chajewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.