Młoda dziewczyna i może. Patrycja z przynętą na grubą rybę
O różowych wędkach oraz wyciąganiu potężnych szczupaków i karpi rozmawiamy z wędkarką Patrycją Jasnoch z Bytowa.
Też chciałabym złowić chociaż raz dorodnego szczupaka. Od czego powinnam zacząć?
Przede wszystkim od skompletowania odpowiedniego sprzętu przeznaczonego do danej metody łowienia tych drapieżników. Warto prześledzić internet i poszukać informacji. Można się naprawdę wiele nauczyć od innych wędkarzy, którzy z chęcią dzielą się swoją wiedzą zdobytą nad wodą, na przykład na platformie YouTube. Albo najprościej pojechać na pierwszy wypad z jakimś wędkarzem, który ma już na swoim koncie szczupaki.
Skąd wziął się u ciebie taki bakcyl?
Moja przygoda z wędkarstwem zaczęła się siedem lat temu dzięki mojemu mężowi. Zabrał mnie ze sobą nad jezioro i pozwolił złowić pierwszą rybę w moim życiu. Był to nieduży jaź. Wędkowaliśmy nad jeziorem Jeleń koło Bytowa. Pamiętam, że tego dnia pogoda dopisywała, było słonecznie i bezwietrznie. Wieczorem siedzieliśmy przy ognisku, smażyliśmy kiełbaski i oglądaliśmy spadające gwiazdy. Dla mnie to w zupełności wystarczyło, żeby załapać bakcyla.
Miłość do wędki od pierwszego wejrzenia?
Oczywiście i to do tego stopnia, że nie wyobrażam sobie życia bez wędkowania.
Wędkarza wyobrażam sobie tak: stoi nad brzegiem jeziora wpatrzony w spławik... Poruszy się czy nie. Trwa to czasem godziny. Nie nudzi ci się? Są w tym jakieś emocje?
Przede wszystkim zależy od tego, jaką rybę chcemy złowić. Łowiąc karpie, wyrzucam wędki i umieszczam je na specjalnych sygnalizatorach, które, gdy ryba bierze, wydają dźwięk stawiający mnie na nogi o każdej porze, czasami nawet w środku nocy. Wtedy rozbijam namiot i mogę się relaksować, na przykład gotując coś w kociołku na ognisku. Takie wypady trwają czasami nawet tydzień i nie ma mowy o nudzie. Dużo czasu spędzam też, łowiąc na spinning. To zdecydowanie aktywniejsza metoda połowu od karpiowania. Setki, a czasami nawet tysiące oddanych rzutów i częsta zmiana miejscówki dają nieźle w kość. Od jakiegoś czasu próbuję też złowić swoją pierwszą w życiu troć w morzu z plaży. Na razie bez sukcesów, ale nawet wysokie i zwalające z nóg fale, przez które zaliczyłam już kilka wlewek do woderów, nie zniechęciły mnie do osiągnięcia celu. Jeżeli chodzi o emocje, to zdecydowanie mi towarzyszą za każdym razem od momentu brania aż do czasu, gdy ryba znajduje się w podbieraku. Wtedy jest ogromna radość i sesja zdjęciowa, po której ryba odzyskuje wolność. Łowię też innymi metodami, ale za dużo tego, by je wszystkie opisać.
Wędkarstwo to męski świat. Bierzesz udział w zawodach na równi z mężczyznami. Pewnie i wygrywasz. Jak inni wędkarze cię odbierają?
Myślę, że męski świat przyjął mnie bardzo pozytywnie (śmiech). Oczywiście spotykam się z hejtem, ale to głównie w internecie, bo jakże to, dziewczyna może łowić takie ryby! Na szczęście w żaden sposób się tym nie przejmuję, wręcz przeciwnie, nakręca mnie to jeszcze bardziej do łowienia coraz większych okazów. Lubię brać udział w zawodach wędkarskich i rywalizować z innymi, lepszymi ode mnie wędkarzami. Można się na takich imprezach wiele nauczyć.
Czy pitrasisz złowione ryby?
Należę do grona wędkarzy, którzy wypuszczają wszystkie złowione ryby z powrotem do wody. Nie ma mowy, żeby jakaś wylądowała na patelni!
Ale chwila, przecież pracujesz w restauracji jako kucharka, a w menu są ryby. Trzeba je przygotować...
Smażę je, ale z bardzo ciężkim sercem.
Dlaczego wciąż widok kobiety z wędką dziwi?
(śmiech) Myślę, że to dobre pytanie do męskiego grona wędkarzy. Może dlatego, że kiedyś to głównie panowie łowili. Na szczęście to się zmienia i już można zauważyć, że coraz więcej kobiet jeździ na ryby. Mam nadzieję, że ta liczba będzie rosła.
Co jest ważniejsze: ryba czy łowienie?
Przede wszystkim sam czas spędzony nad wodą w pięknych okolicznościach przyrody i obcowanie z naturą. Jest to świetna metoda wypoczynku i oderwanie się od obowiązków życia codziennego. Ryba jest wisienką na torcie.
Ostatnio gdzieś w markecie przed oczyma przeleciały mi wędki i ubrania przeznaczone dla pań wędkarek. Różowe wędki... Masz takie?
Oczywiście, są takie. Sama mam dwie, które dostałam w prezencie od męża. Towarzyszą mi zawsze, kiedy łowię karpie i jesiotry.
Pochwal się największymi okazami.
Wędkuję głównie na wodach Polskiego Związku Wędkarskiego. Mój największy karp i amur ważyły po 15,5 kilograma. Czasami odwiedzam też komercyjne łowiska, na których łatwiej o złowienie. Tam udało mi się wyciągnąć karpia ważącego 22,5 kilograma. Na szczupaki jeżdżę nad jezioro w Żukówku. Tam złowiłam swój największy okaz. Szczupak, którego udało mi się wyciągnąć z wody, mierzył 110 centymetrów, tydzień później złowiłam kolejnego - mierzącego 104 centymetry, był to mój najlepszy szczupakowy sezon w życiu.
Jakie masz marzenie? To wędkarskie oczywiście.
Spróbować swoich sił z ogromnymi sumami na rzece Ebro w Hiszpanii.