Kiedy rano jadę (albo nie...), czyli komunikacyjny ból głowy
Uczniowie jeżdżą do szkół, robotnicy do fabryk, a urzędnicy do urzędów. Tylko czy rzeczywiście? Komunikacja miejska w najważniejszych miastach naszego regionu kuleje i to mocno. Dlaczego?
Koszalin. 16 linii autobusowych
Raportuje Jakub Roszkowski:
Komunikacja miejska w Koszalinie też, podobnie jak prawdopodobnie wszystkie takie spółki w kraju, boryka się z problemami. A najpoważniejszy to oczywiście brak kierowców. Ale szefostwo Miejskiego Zakładu Komunikacji, bo tak nazywa się ta spółka w Koszalinie, wpadło na pewien pomysł, jak przyciągnąć do siebie chętnych do pracy. Finansuje - z własnych pieniędzy, ale też z pozyskanych z Powiatowego Urzędu Pracy - kursy na prawo jazdy kategorii D oraz gwarantuje wszystkim zdającym pracę w spółce.
- I są pierwsze efekty, zatrudniono cztery osoby na to stanowisko, a ponadto podpisano kolejnych 10 umów na sfinansowanie uprawnień kategorii D dla przyszłych pracowników - mówi Anna Wolny, kierownik działu organizacji przewozów w koszalińskim MZK.
Spółka zatrudnia prawie 130 kierowców, ale już skupia się na rekrutacji nowych pracowników, którzy zastąpią osoby przechodzące na emeryturę. A takich osób w każdym roku jest nawet 10.
- Oczywiście pozostają nadal problemy ze starzejącym się taborem, a na zakup nowych, nowoczesnych autobusów obecnie nie możemy sobie pozwolić - dodaje pani kierownik.
Problemów jest oczywiście więcej: przede wszystkim brakuje rzeczy podstawowej - pieniędzy w budżecie miasta na finansowanie usług publicznego transportu zbiorowego. - Jest to oczywiście konsekwencją zmniejszających się przychodów miasta i rosnących kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej w wyniku wzrostu cen paliw, części zamiennych do autobusów, energii elektrycznej, gazu.
- Autobusy zużywają rocznie ok. 1,2 miliona litrów oleju napędowego, wzrost ceny paliwa tylko o złotówkę powoduje więc wzrost kosztów rocznie o 1,2 mln złotych! - liczy Anna Wolny.
Podwyżka cen biletów została wprowadzona 1 czerwca tego roku, ale tylko w części pokryła ogólne wzrosty cen. Komunikacja miejska w Koszalinie, tak jak i takie same spółki w całym kraju, została ustawowo wyłączona z tzw. dopłaty autobusowej (dotacji z budżetu centralnego w wysokości 3 zł do każdego przejechanego kilometra), co też ma swój wpływ na kondycję spółki. Czy problem braku kierowców jest w tym wszystkim kluczowy?
- Problem braku kierowców wynika z wielu czynników - tłumaczy nasza rozmówczyni. - Jest to praca odpowiedzialna, a nabycie samych uprawnień czasochłonne i kosztowne, to wydatek około 10.000 złotych. Do tego dochodzi co 3 lub 5 lat obligatoryjny, ustawowy obowiązek przechodzenia badań lekarskich, kursu na przewóz osób oraz wymiana prawa jazdy, też na własny koszt.
Problemy kadrowe w grupie kierowców występują w całej Europie, w Polsce we wszystkich miastach. W tych największych braki sięgają 300 osób w każdej zajezdni! Zawieszanie kursów wynika więc z braków kadrowych, ale także z problemów finansowania publicznego transportu.
- Ograniczanie kursów jest zawsze bardzo trudne i uciążliwe dla pasażerów, dokonywane jest więc na zasadzie mniejszego zła. Szczególnie w sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, czyli paradoksu - pasażerów przybywa, bo społeczeństwo oszczędza i częściowo przesiada się do komunikacji miejskiej, jednak ilość ulg i uprawnień do bezpłatnych przejazdów jest coraz większa, przez co wzrost liczby pasażerów nie jest w stanie pokryć rosnących lawinowo kosztów funkcjonowania transportu publicznego w mieście – kończy Wolny.
Słupsk. 18 linii autobusowych o długości łącznej 102 km
Raportuje Grzegorz Hilarecki:
Żółte autobusy słupskiej komunikacji miejskiej się nie spóźniają. Tyle tylko, że od września jest mniej kursów i zawieszona jest jedna z linii. Wymusił to brak kierowców.
Awaryjnie, jak tłumaczy miasto, zostawiono w Słupsku wakacyjny rozkład, dosztukowując do niego kursy dowożące uczniów do szkół.
33 tysiące złotych kary ma zapłacić Miejski Zakład Komunikacji w Słupsku za 268 niezrealizowanych kursów. Sytuacja z naliczaniem spółce kar przez Zarząd Infrastruktury Miejskiej spowodowała reakcję kierowców. Napisali oni we wrześniu list otwarty do prezydent Słupska Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej.
„Wiadomo, że przewoźnik nie jest w stanie zrealizować pełnego rozkładu jazdy, co da możliwość nakładania dalszych kar” - piszą kierowcy.
Zwracają też uwagę na rzeczy, które ich obciążają i zniechęcają do pracy. Przykładem sprzedaż biletów, bowiem ich zdaniem nie oni powinni to robić.
„Rozwiązaniem powinno być wprowadzenie biletomatów w newralgicznych miejscach miasta czy wewnątrz autobusu. Niestety mimo zapewnień Organizatora (ZIM, czyli miasto - dop. red.) nie zrobiono nic w tym kierunku. Miasto Koszalin jak i inne miasta potrafiły znaleźć firmy, które na własny koszt zainstalowały biletomaty. Koszty, które ponoszą Organizatorzy, to procent od sprzedaży biletów” - napisali.
Zapytaliśmy władze miasta o list kierowców MZK i problemy w transporcie autobusowym w mieście. W odpowiedzi prezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka zauważyła, że brak kierowców jest problemem ogólnokrajowym.
Zdaniem władz miasta brak kierowców jest problemem ogólnokrajowym i tu decyzje muszą być przemyślane i długofalowe, a słupski samorząd jest otwarty na dialog w każdej sprawie, także dotyczącej problemów w transporcie zbiorowym. Póki co jednak żadne nowe decyzje nie zostały podjęte.
Kierowcy skarżą się na płace. W Słupsku kierowca z nadgodzinami zarabia 4 tysiące złotych, stąd rośnie liczba wakatów.
Szczecin. 11 linii tramwajowych o długości łącznej 112 km
62 linie autobusowe o długości łącznej 778 km
Raportuje Marek Jaszczyński:
Jest coraz gorzej - tego nie ukrywają urzędnicy. Pasażerowie odczuwają na własnej skórze kłopoty z transportem zbiorowym w Szczecinie.
Od 9 października wszedł w życie nowy, znacznie uboższy rozkład jazdy tramwajów. Zmiany w rozkładzie jazdy to efekt braku motorniczych i kierowców.
- Podstawowa częstotliwość kursowania wynosi 15 minut, zamiast dotychczasowych 12 - tłumaczy Hanna Pieczyńska z Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego.
- Dodatkowo w dni powszednie w godzinach szczytu częściej kursują tramwaje linii 7 (co 7-8 minut zamiast co 12 minut), 10 (co 15 minut zamiast co 24 minuty) oraz 12 (co 5-10 minut zamiast co 12 minut).
Plany ratunkowe dla komunikacji miejskiej pojawiają się jak grzyby po deszczu. Niezależnie od opcji politycznych. Wszystkich łączy jednak to, że cięcia w transporcie zbiorowym to kiepski pomysł.
Według Piotra Czypickiego ze Szczecińskiego Ruchu Miejskiego nie da się usprawnić komunikacji miejskiej bez większych nakładów, a Szczecin miał już poważne, wieloletnie zaniedbania w tym względzie.
- Mówienie o tym, że da się usprawnić system transportu publicznego bez zwiększenia o co najmniej kilkadziesiąt procent wydatków na ten cel, jest naiwnością lub zwyczajnym mydleniem ludziom oczu - mówi Piotr Czypicki. - Brakuje pieniędzy na podwyżki dla kierowców i motorniczych, przez co i w tak okrojonym zakresie wciąż zdarzają się notorycznie dziury w rozkładach. Brakuje środków na większą liczbę wozokilometrów, zatem obsługa wielu obszarów miasta gęstą siatką połączeń jest fizycznie niemożliwa. Nie ma w kasie na inwestycje, więc zapomnieć możemy o nowych trasach tramwajowych oraz skutecznej obsłudze Szczecińskiej Kolei Metropolitalnej - o ile powstanie. Możemy naturalnie próbować optymalizować wykorzystanie istniejących zasobów i nieco poprawić sytuację, lecz dysponując środkami, jakie prezydent przeznacza na funkcjonowanie komunikacji miejskiej, będzie to co najwyżej pudrowanie trupa.