Grzegorz Kozakiewicz

Drogi w naszym regionie są na marginesie

Marek Iwlew, wójt gminy Trzebiel, zabiegał o remont dróg wojewódzkich nr 294 i 350. Obydwie propozycje zostały odrzucone. Fot. Grzegorz Kozakiewicz Marek Iwlew, wójt gminy Trzebiel, zabiegał o remont dróg wojewódzkich nr 294 i 350. Obydwie propozycje zostały odrzucone.
Grzegorz Kozakiewicz

O zakończonych konsultacjach do programu rozwoju transportu woj. lubuskiego, rozmawiamy z wójtem Trzebiela Markiem Iwlewem.

Gmina Trzebiel mocno zabiegała o uwzględnienie w planach województwa remontu dróg numer 294 i 350. Czy ich stan naprawdę jest tak fatalny?
Jest katastroficzny. To kręte, dziurawe, wyboiste drogi, na których od lat nie było żadnych prac.
To dziwne, skoro odgrywają one znaczną rolę w komunikacji pomiędzy takimi miejscowościami, jak Trzebiel i Jasień, czy Łęknica i Gozdnica, a nawet dalej, do Bolesławca.

Władze wojewódzkie argumentują, że ruch na drodze numer 294 należy do jednego z najmniejszych. Przebudowa zaś kosztować może nawet 30 mln zł.
Tak, utrzymują że jeździ tędy tylko 600 pojazdów na dobę. To wierutna bzdura. Ta trasa przebiega przed samym budynkiem urzędu. Zadeklarowałem, że sam im policzę te samochody. Jest ich dużo więcej. Podczas naszej rozmowy przejechało z pięć.

Razem z Tuplicami walczą państwo o zjazd z DW294 na DK18.
Tak, zjazdy istniały jeszcze kilkanaście lat temu. Potem ustanowiono „autostradę” i uznano, że tych zjazdów jest zbyt dużo.
Odcięto Tuplice od głównej arterii komunikacyjnej, a cały ruch poszedł przez Królów i Trzebiel.

Urzędnicy z Tuplic argumentują, że to posunięcie wykluczyło społecznie obydwie państwa gminy. Pozbawiono je konkurencyjności i możliwości rozwoju.
Bo to prawda. Zjazd tworzył dogodny węzeł usprawniający komunikację towarowo-osobową w stronę Jasienia i Lubska. Leżał raptem dwa kilometry od linii kolejowej nr 14 i stacji Tuplice, która przystosowana jest do przeładunku towarów z transportu drogowego na kolejowy i odwrotnie. Te atuty przestały się liczyć w istniejących realiach.

Ale zjazdy to jednak kompetencje GDDKiA.
I ta sama GDDKiA od lat boryka się z budową autostrady nr 18. Nikt nie wie, kiedy i czy do niej dojdzie. Jednocześnie nadal utrzymuje się DK18 w parametrach drogi szybkiego ruchu. Tracimy na tym my, jako samorządowcy, tracą kierowcy, traci lokalny biznes. Zyskuje województwo dolnośląskie i autostada A4. To tam trafia cały ruch. Tam pojawiają się nowi inwestorzy. Już dawno mówiłem, że władze Dolnego Śląska powinny ufundować urzędnikom z Zielonej Góry jakiś medal. Za wkład w rozwój ich regionu. A przecież rolą województwa jest lobbowanie za rozwiązaniami, które zależą od władz centralnych.

Uważa pan, że w lubuskich stolicach nie dość wyraźnie postrzega się potrzeby komunikacyjne naszych powiatów?
Prawdziwym konikiem włodarzy jest trasa S3, wiodąca z północy na południe, przez całe lubuskie. Gdy mowa o komunikacji na zachód, to zawsze w kontekście autostrady A2 i trosk mieszkańców Świebodzina, czy Rzepina. Nas pozostawia się na marginesie, daleko od nowoczesnych rozwiązań drogowych i kolejowych.

Są jakieś szanse na zmiany?
Z pewnością nie do roku 2020. W tej perspektywie finansowej UE wszystkie środki już rozdysponowano. a ą

Dziękuję za rozmowę.
Grzegorz Kozakiewicz

Grzegorz Kozakiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.