Wioletta Mordasiewicz

„Badziewie, cacuszka i świecidełka", czyli Stargard na przestrzeni wieków

Na wystawie sporo jest rzeczy codziennych, jak:  kubki, sztućce, talerze czy dziecięce zabawki. Nasuwa się myśl, że kiedyś na tych ziemiach żyli ludzie, Fot. Wioletta Mordasiewicz Na wystawie sporo jest rzeczy codziennych, jak: kubki, sztućce, talerze czy dziecięce zabawki. Nasuwa się myśl, że kiedyś na tych ziemiach żyli ludzie, wcale nie tak bardzo różniący się od nas
Wioletta Mordasiewicz

Neolityczny toporek jest najstarszym eksponatem wystawy zatytułowanej „Badziewie, cacuszka i świecidełka”, prezentowanej w muzeum. Ekspozycję można oglądać do końca stycznia 2017 roku

Przedmioty zebrane na wystawie w muzeum przy Rynku Staromiejskim dzieli przepaść chronologiczna. Najstarszy eksponat to toporek z młodszej epoki kamienia, a najmłodszy - srebrna bransoletka wykonana przed 1945 rokiem. Przepaść związana z pochodzeniem eksponatów ma więc tysiące lat.

- W przypadku tej wystawy nie jest to jednak istotne - zastrzega Marcin Burdziej, kurator wystawy „Badziewie, cacuszka i świecidełka” w wydanym do niej katalogu. - Zamierzeniem wystawy nie jest ukazanie ciągłości w kulturze materialnej. Ta wystawa mogłaby nosić tytuł „Wybrane elementy kultury materialnej okolic Stargardu na przestrzeni wieków, widziane przez pryzmat odkryć archeologicznych”.

Na wystawie znajduje się 156 eksponatów. Wszystkie pochodzą z samego Stargardu lub jego okolic. Wszystkie wydobyto z ziemi. Większość podczas wykopalisk archeologicznych. Ale niektóre odkryto podczas prac ogrodowych na obrzeżach miasta. Jak wyjaśniają muzealnicy, na przełomie XIX i XX wieku działały tam dzikie wysypiska śmieci.

Na wystawie sporo jest rzeczy codziennych, jak:  kubki, sztućce, talerze czy dziecięce zabawki. Nasuwa się myśl, że kiedyś na tych ziemiach żyli ludzie,
Na zdjęciu dawne naczynia do mycia rąk z końca XVI wieku. Odkopano je podczas badań wykopaliskowych w 2009 roku w Reczu. Zestawiono je w gablocie z współczesnym kranem

Kilkanaście eksponatów trafiło tu ze zbiorów prywatnych. Jak na przykład butelka do karmienia dziecka pochodząca z połowy XX wieku, butelka na śmietanę z lat 40. XX w., porcelanowe kałamarze z połowy XX w., szklane pióra do pisania i rysik z tego okresu, porcelanowa głowa lalki z drugiej połowy XIX w. czy też wykonane z tego samego materiału korpusy lalek.

Niektóre cenne znaleziska archeologiczne znajdowano czasem w dość zaskakujących miejscach. Jak pochodząca z przełomu XVII i XVIII w. figurka Chrystusa Męża Boleści, wykonana ze stopu ołowiu i cyny.

- Wydobyliśmy ją z dawnej latryny podczas prac wykopaliskowych przy ul. Szewskiej - mówi Marcin Burdziej. - Ciekawostką jest, że przedmioty kultu religijnego, jakieś figurki świętych trafiały czasem do bardzo dziwnych miejsc...

- Te obcęgi znaleźliśmy przy kości udowej, były jakby podsunięte pod nogę osoby tam pochowanej - opowiada Marcin Burdziej. - To na pewno nie był przypadek. Wkładanie różnych przedmiotów, bliskich ludziom drobiazgów, było praktykowane.

Na wystawie sporo jest rzeczy codziennych, jak:  kubki, sztućce, talerze czy dziecięce zabawki. Nasuwa się myśl, że kiedyś na tych ziemiach żyli ludzie,
Wioletta Mordasiewicz Przedmioty z przeszłości ustawione obok współczesnych mają uświadomić zwiedzającym wystawę, że mimo postępu techniki, nie możemy się wcale uważać za wynalazców wszystkiego

Z jednej strony wystawa pokazuje bardzo cenne archeologicznie zabytki, z drugiej strony zwykłe przedmioty codziennego użytku, jak choćby: nocniki, talerze, dzbanki, filiżanki, kufle, dzbany, kieliszki, noże i widelce.

Można tu zobaczyć czym dawniej nabijano fajki, czym oświetlano izby i je zdobiono. Jak bardzo rzeczy codziennego użytku zmieniły się wraz z upływem lat można stwierdzić porównując je z przedmiotami współczesnymi. I tak obok ołowianych żołnierzyków z XX w. znajdziemy figurki plastikowe, obok glinianych pojemników do załatwiania potrzeb fizjologicznych, plastikowe nocniki.

- Jednym z działań detektywistycznych jest szperanie w śmieciach - mówi Marcin Burdziej. - Można zaryzykować twierdzenie, że archeolog to detektyw na śmietniku historii. To jedyna droga, by poznać życie zwykłych ludzi, dla których zabrakło miejsca na kartach historii.

Wioletta Mordasiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.