Zbudujemy okręty podwodne. Rozmowa z Michałem Jachem

Czytaj dalej
Ynona Husaim-Sobecka

Zbudujemy okręty podwodne. Rozmowa z Michałem Jachem

Ynona Husaim-Sobecka

Michał Jach: Obecny system dowodzenia armią to jakaś porażka. Będzie reforma jeszcze w tym roku.

PiS przedstawiło kandydata na prezydenta Stargardu. Został nim starosta Ireneusz Rogowski. Wśród pretendentów padało również Pana nazwisko.

Rzeczywiście moje nazwisko było na giełdzie, ale od początku naszym naturalnym kandydatem był Ireneusz Rogowski. To samorządowiec od 13 lat, wiceprzewodniczący powiatu, obecny starosta. Jego doświadczenie, młodość i to, co robi świadczy, że jest najlepszym kandydatem na prezydenta Stargardu. On ma bardzo dobre rozeznanie w problemach miasta, wiele lat współpracował z prezydentem Sławomirem Pajorem na rzecz miasta.

PiS pracuje nad zmianą ordynacji wyborczej i wprowadzeniu dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów. Czy dotyczyć to będzie również marszałków województw?

Pracujemy nad dwukadencyjnością organów wykonawczych wybieranych w wyborach bezpośrednich. Marszałek i starosta są wybierani w wyborach pośrednich przez radę powiatu albo sejmik. Ich dwukadencyjność by nie dotyczyła.

Platforma obawia się, że zmiana będzie dotyczyła także sposobu wybierania, wójta, burmistrza i prezydenta. Pojawiły się głosy, że będzie tylko jedna tura głosowania.

Zasada ma być taka, jak przy wybieraniu prezydenta Rzeczpospolitej, czyli jeśli w pierwszej turze kandydat będzie miał powyżej 50 procent głosów, to zostaje wybrany, jeżeli jednak nie uda mu się osiągnąć bezwzględniej większości, to potrzebna jest II tura.

Czy jeszcze jakieś zmiany będą w ordynacji?

Z mojego punktu widzenia ważniejszym rozwiązaniem jest sprawa zapewnienia transparentności wyborów.

Czyli przezroczyste urny?

Nie tylko. To są kamery w każdym lokalu wyborczym. To również obowiązek przeliczania głosów przez wszystkich członków komisji. Zdarzało się bowiem, że każdy liczył tylko swoją część głosów. Wyborcy muszą mieć pewność, że wynik wyborów odzwierciedla nastroje tych osób, które poszły do wyborów. To, co się działo w 2014 roku, to był skandal. Przy 20 procent głosów nieważnych należało wybory powtórzyć. Chciałbym podać przykład referendum w Płotach sprzed 3-4 miesięcy o odwołanie burmistrza. Gmina jest największym pracodawcą, do głosowania poszło niewiele osób, ale uzyskano to w bardzo prosty sposób. Przed każdą komisją wyborczą stał samochód, a w nim jakaś osoba z kamerą. Ci, którzy są w jakiś sposób związani z urzędem, do głosowania nie poszli, frekwencja była więc zbyt niska, by referendum było udane. Tu nie było żadnego złamania prawa.

Fala odejść i dymisji w wojsku polskim jest porównywalna do strat w działaniach wojennych. Czy nie obawia się pan, że jest to ogromne osłabienie naszej armii?

Większość to naturalne odejścia. W wojsku obowiązuje kadencyjność. Na niemal wszystkie stanowiska dowódcze żołnierz otrzymuje kontrakt na 3 lata. Te kontrakty się po prostu zakończyły, choć część dowódców rzeczywiście została odwołana. Niektórzy, jak dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Mirosław Różański, złożyli rezygnację. Mimo że mógł jeszcze służyć ponad rok.

Gen Różański twierdzi, że minister Macierewicz nie miał do niego zaufania i to było głównym powodem odejścia.

Rozmawiam czasami z ministrem, ale nigdy nie słyszałem, by mówił o braku zaufania do generała Różańskiego. Jeżeli on tak to odbierał, to traktuję z uznaniem jego decyzję. Jeżeli stwierdził, że cywilny zwierzchnik sił zbrojnych nie może z nim współpracować, to jako człowiek honoru podał się do dymisji. Tak powinien zachować się oficer.

Generał Różański mówi, że na stanowiska powoływane są osoby mające małe, a nawet za małe umiejętności.

Jestem przekonany, że każdy, kto otrzymuje niezwykle istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa stanowisko jest dokładnie prześwietlony i jego kompetencje są weryfikowane. To nie jest tak, że minister proponuje na stanowiska swoich kolegów.

Bo może nie ma kolegów.

W kwestii bezpieczeństwa bierze się pod uwagę merytoryczność. Przy tak ważnych decyzjach była głęboka weryfikacja przygotowania kandydatów i wkrótce okaże się, że ci dowódcy spełniają wysokie oczekiwania.

Znajomym ministra Antoniego Macierewicza z pewnością jest Bartłomiej Misiewicz. Skąd taka kariera młodego człowieka?

Jak go znam od wielu lat, to niezwykle zdolny, sprawny, dobrze zorganizowany młody człowiek i nie dziwię się, że minister Macierewicz wyznaczył go na stanowisko szefa gabinetu politycznego. Taka osoba jest bardzo pomocna w sprawowaniu funkcji ministra i dotyczy to wszystkich resortów. Tu akurat przy okazji zdarzyły się wtopy, a pan Misiewicz jest niezwykle wdzięczną osobą do ataku na ministra Macierewicza, a przy okazji na cały rząd.

Był pan oficerem. Czy trzymałby pan parasol nad Misiewiczem?

Kiedy byłem szefem, analizowałem zachowanie każdego pracownika. Pewnych rzeczy bym nie zaakceptował.

Od kilku tygodni mamy w Polsce żołnierzy amerykańskich. Jak sobie radzą na poligonie?

Jestem niezwykle szczęśliwy, od lat marzyłem, by stacjonowały wojska amerykańskie w Polsce. To niezwykle sprawni żołnierze, choć na razie mają problem poruszaniem się po naszych drogach. Na szczę-ście nikomu nic poważnego podczas tych kolizji się nie stało. Każde wydarzenie jest przez nich analizowane i zostały wprowadzone szkolenia dla kierowców. Na poligonie prezentują pełen profesjonalizm. Cieszy mnie, że nasi żołnierze mogą ćwiczyć z nimi i nauczyć się współpracy.

Na naszym terenie stacjonuje dużo wojsk, czy możemy już zapomnieć o pomysłach relokacji?

16 procent sił zbrojnych jest ulokowanych w naszym województwie. Jest to dla mnie bardzo istotne. Pogłoski o relokacji nie wychodziły na pewno z ministerstwa. Sprawdziłem te głosy i w tej chwili mam już pewność: ani sztab generalny, ani minister Macierewicz nie mają takich planów.

Wielonarodowy Korpus Północny-Wschód awansował na jednostkę wysokiej gotowości NATO.

Znaczenie tego korpusu niezwykle wzrosło. Postawiono przed nim inne zadania. Będzie koordynował wszystkie operacje wojskowe w naszym regionie.

Co jest zaliczane do naszego regionu?

Państwa Bałtyckie, Polska, Węgry, aż po Rumunię i Bułgarię. Korpus będzie dowodził wojskami NATO, które mają stacjonować w naszym regionie, a teraz dowodzi jednostkami, które u nas ćwiczą. Uzyskuje teraz wysoką gotowość bojową, co przekłada się na podniesienie bezpieczeństwa Polski.

Przygotowywana jest nowa ustawa o dowodzeniu i kierowaniu. Dotychczasowy system się nie sprawdził?

Obecnie obowiązujący system dowodzenia to jest jakaś porażka. Idea, która przyświecała jego wprowadzeniu była słuszna, gdyż wszystkie rodzaje sił zbrojnych ściśle współpracują zarówno na poziomie szkolenia jak i w walce. Jednak, jak to często w życiu bywa, idea, która popierałem, nijak się miała do realizacji. Nakładanie się kompetencji, niejasne podziały ról powodowało wiele problemów organizacyjnych i szkoleniowych. Nie przeprowadzono żadnych ćwiczeń, gier wojennych, by sprawdzić, czy i jak to będzie funkcjonowało. Nowa ustawa jest w konsultacjach wewnątrzresortowych. Były przeprowadzone dwie poważne gry wojenne na ten temat, przetestowali to doświadczeni wojskowi, specjaliści, zgłoszono zastrzeżenia i będziemy tą reformę wprowadzać jeszcze w tym roku.

Jak pan ocenia wprowadzoną obronę terytorialną? Opozycja twierdzi, że taka partyzantka w czasie wojny się nie sprawdzi.

Wojska Obrony Terytorialnej to żołnierze, którzy są szkoleni i przygotowani do działania w niewielkich grupach, którzy mają wykonywać określone zadania w regionie gdzie mieszkają oni i ich rodziny, przyjaciele. Jednak musimy mieć świadomość, że najważniejszą siłą są wojska operacyjne. Obrona terytorialna będzie ich uzupełniać. Sama OT nie zapewni bezpieczeństwa naszej ojczyźnie. Konflikty zbrojne w ostatnich latach potwierdziły, że dobrze przygotowana obrona terytorialna może być bardzo dotkliwa dla nieprzyjaciela. Widzimy to na Ukrainie, w Afganistanie. ISIS też potyka się o takie jednostki.

Czy wierzy pan w budowanie okrętów podwodnych przez naszą Gryfię?

Zapewniam, że bardzo intensywnie nad tym pracujemy. Według mojej wiedzy jest to możliwe w naszym regionie. Ma to ogromne znaczenie strategiczne nie tylko dla stoczni, ale dla rozwoju całego regionu.

Specjaliści twierdzą, że możemy co najwyżej kadłub zbudować, ale co z wyposażeniem? Czy mamy partnerów, którzy mam pomogą?

Akurat kadłubów to byśmy nie produkowali, bo ich technologia jest niezwykle skomplikowana. Wielokrotnie spotykałem się i rozmawiałem z 3 potencjalnymi dostawcami (firma niemiecka, francuska oraz szwedzka). Oferenci ci twierdzą, że jest to realne a polski wkład w budowę tych okrętów może wynieść od 50 do 80 procent. Nasz mógłby być m.in. system dowodzenia, elektronika, systemy łączności.

Ynona Husaim-Sobecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.