Strażacy wydobyli chłopca z 24-metrowej studni!

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Beata Terczyńska

Strażacy wydobyli chłopca z 24-metrowej studni!

Beata Terczyńska

Dziecko wołało o pomoc. Krzyk ze studni usłyszała przechodząca kobieta. Chłopiec miał szczęście w nieszczęściu. Spadł w dół jakby leciał z 7. piętra.

Niedzielne popołudnie. Godzina 16.24. Leżajscy strażacy zostają postawieni na nogi. Na przebudowywanej ulicy Studziennej mały chłopiec wpadł do głębokiej studni. Daje znaki życia. Liczą się minuty. Ratownicy ruszają na miejsce, zabierając z sobą specjalistyczny sprzęt, m.in. trójnóg z liną aplinistyczną.

Brzegi studni z wodą nie wystają ponad poziom gruntu. Betonowe kręgi głębokiej aż na 24 metry studni mają około metra średnicy. Jest ciemno i zimno.

- Zanim ratownik zszedł z liną w dół, wcześniej musieliśmy czujnikami zbadać poziom tlenu - mówi st. kpt. Wojciech Długosz, rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Leżajsku. - Często bowiem na tak dużej głębokości brakuje tlenu i trzeba pompować powietrze, a strażak musi wejść w aparacie tlenowym.

Okazało się, że tutaj poziom tlenu jest wystarczający. Rozpoczęła się trudna akcja ratowania dziecka, które wpadło w dół tak, jakby zleciało z 7-8 piętra.

- Chłopczyk częściowo był zanurzony w wodzie. Przytrzymywał się jedynie drewnianej belki - opowiada st. kpt. Długosz. - Strażacy cały czas z nim rozmawiali, uspokajali go.

Akcja strażaków była błyskawiczna. Już o godz. 16.58 wyciągnęli chłopca na powierzchnię. Wyziębionym, przestraszonym 10-latkiem, który miał obrażenia nogi, zajęli się ratownicy. Dziecko trafiło do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 przy ul. Lwowskiej w Rzeszowie.

Po wyciągnięciu dziecka, strażacy zeszli jeszcze po psa, z którym chłopczyk wybrał się tego dnia na spacer. Niestety, zwierzę nie przeżyło. Niewykluczone jednak, że pies zamortyzował upadek dziecka i dzięki temu nie doszło do tragedii.

Cudem został uratowany

- Widziałem tego dzieciaka spacerującego z niewielkim kundelkiem - opowiada nam mieszkaniec domu przy rozkopanej ul. Studziennej. - Taka chudzinka, niewysoki. Sam nie dałby rady podnieść klapy zabezpieczającej studnię. Wcześniej taka osłona była tam na pewno. Kto ją przesunął i dlaczego? Nie mam pojęcia.

Okoliczności wypadku pod pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Leżajsku, prowadzi leżajska Komenda Powiatowa Policji. Wczoraj miejsce wypadku było porządnie zabezpieczone. Oprócz pokrywy, jeszcze betonowym klocem. Obok stał znak.

- Chłopiec miał duże szczęście, że akurat po upadku przechodziła w pobliżu kobieta, która usłyszała jego krzyk - mówi asp. Tomasz Potejko z Komendy Powiatowej Policji w Leżajsku. - Zadzwoniła na numer 112. Dodawała chłopcu otuchy rozmawiając z nim do przyjazdu pomocy. Postawa godna pochwały.

Strażacy z leżajskiej jednostki mówią, że to nie pierwsza taka akcja ratunkowa, jaką przeprowadzali. Rzecznik pamięta dramatyczne chwile, kiedy w Łętowni mężczyzna wpadł do budowanej studni. Utknął w glinie na dnie. Wessała go tak, że nie mógł się poruszyć.

- To była walka z czasem. Rękami darliśmy glinę do wiadra. Mężczyzna czuł się coraz gorzej, był wyziębiony - opowiada. - Trudno sobie nawet wyobrazić co czuł stojąc tak unieruchomiony i nic nie mogąc zrobić. Ta studnia była jeszcze węższa, niż ta, do której wpadł chłopiec. W dodatku cały czas istniało zagrożenie, że się po prostu wszystko to zawali. I na uwięzionego człowieka i na ratowników.

Po 3 godzinach udało się ocalić życie poszkodowanemu.

Przy leżajskiej komendzie powstało miejsce do ćwiczeń na wypadek podobnych historii. Ustawiona została betonowa studnia o głębokości 4 metrów.

- Do trójnogu z kołowrotem, na który zaczepia się linki, podwieszany jest strażak ubrany w specjalne szelki - asp. sztabowy Tomasz Filip pokazuje jak to wygląda. - W asekuracji kolegów na alipnistycznej linie spuszczny jest w dół i później podciągany z poszkodowanym.

Aluminiowa, solidna konstrukcja bez problemu wytrzymuje ciężar.

Na Podkarpaciu strażacy wielokrotnie wzywani byli na ratunek, ponieważ ktoś wpadł, czy utknął w studni. Były historie z happy endem, ale były też wypadki śmiertelnie. Trzy lata temu, w lutym o zaginięciu mieszkanki Narola powiadomił policjantów jej mąż. Mężczyzna nie sprawdził wcześniej studni na posesji, a właśnie ta, niezabezpieczona, zwróciła szczególną uwagę policjantów. Przeczucia funkcjonariuszy okazały się słuszne. W głębokiej na 12 m studni znaleźli stojącą po szyję w wodzie zaginioną kobietę. Udało się ją uratować. W tym samym miesiącu, tego samego roku, do wypadku doszło w Błędowej Tyczyńskiej. Do przydomowej studni wpadł 80-latek. Prawdopodobnie się poślizgnął. Został wyciągnięty przez mieszkańców i strażaków OSP.

Tyle szczęścia nie miała 51-letnia krośnianka, której ciało znaleziono w studni na os. Traugutta. Opady śniegu spowodowały, że studnia była częściowo zasypana, a górna krawędź betonowego kręgu znajdowała się zaledwie kilkadziesiąt centymetrów nad podłożem. Podczas nabierania wody, kobieta najprawdopodobniej poślizgnęła się i wpadła do środka. W Manasterzu 83-latka usiadła na wieku studni. Najprawdopodobniej blacha wygięła się pod ciężarem i kobieta wpadła do środka. Odnalazł ją syn. Już nie żyła.

Beata Terczyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.