Ślusarz, prawnik, uczeń - czasem chcą poczuć adrenalinę w ringu

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Piotrkowski
Grzegorz Hilarecki

Ślusarz, prawnik, uczeń - czasem chcą poczuć adrenalinę w ringu

Grzegorz Hilarecki

Zdziwicie się, ale w ringu bokserskim zdarza się mniej kontuzji niż na boisku piłkarskim. Za to adrenalina jest większa. I o to chodzi zawodnikom Gali Białych Kołnierzyków. Poczuć tę moc.

Słupsk to miasto, w którym Aleksy Antkiewicz pracował na sukcesy olimpijskie. To tutaj na ring wychodzili: Kazimierz Adach, Dariusz Michalczewski czy Jan Dydak, ikony nie tylko polskiego boksu. Drużyna Czarnych Słupsk zdobywała regularnie medale drużynowych mistrzostw kraju, a najlepsi polscy bokserzy, na przykład bracia Skrzeczowie, przyjeżdżali tu, wiedząc, że oberwą od słupszczan. Zważywszy na tę pięściarską tradycję, nie dziwi sukces, jaki odniósł Tomasz Mazur, wychowanek Czarnych Słupsk, trener z Klubu Bokserskiego Mazur Boxing Słupsk i organizator Gali Białych Kołnierzyków.

Amatorzy na ringu

- Chcę się sprawdzić - mówił przed swoim debiutem w ringu Mieszko Przeworski, znany w Słupsku radca prawny.

Ojciec i mąż, poważny prawnik, zdecydował się na stoczenie walki z 24-letnim rolnikiem z Namysłowa.

- Nigdy nie można nie doceniać przeciwnika. Przygotowywałem się bardzo ciężko. Zajęli się tym moi trenerzy - Tomek i Mariusz Mazurowie, którzy od podstaw zaznajomili mnie ze sztuką boksu. Zarazili mnie sympatią, a nawet można powiedzieć miłością do tej dyscypliny sportu. Pokazali, że to nie jest klasyczne mordobicie. Można się wiele nauczyć, jeśli chodzi o technikę, zachować formę i zdrowie - przekonuje pan Mieszko, który na treningi przed Galą poświęcał pięć-sześć dni w tygodniu i mógł liczyć na wsparcie żony oraz dzieci.

Temu wsparciu małżonki nie ma co się dziwić, skoro prawnik od lat jeździ w zawodach motocrossowych i ryzykuje tam regularnie poważną kontuzją. Na tym tle wyjście na ring może się wydawać równie bezpieczne jak szachy.

Tomasz Mazur często zresztą porównuje boks do królewskiej gry na 64 polach. - Z tym że w boksie trzeba szybciej myśleć - zawsze wtedy podkreśla.

- To prawda, trzeba bardzo szybko reagować. Boks jednak uczy także logiki i systematycznej pracy nad sobą - zgadza się Mieszko Przeworski.

Wygrał na punkty (dwóch sędziów dało mu zwycięstwo, jeden uznał walkę za remisową).

W walce wieczoru o pas Mistrza V Gali Bokserskiej Białych Kołnierzyków wystąpił słupszczanin Arkadiusz „Kaczor” Paczkowski. Prywatnie budowlaniec, dla którego wykończeniówka nie ma tajemnic. Jednak po pracy uwielbia tę adrenalinę, którą daje walka w ringu.

- Przygotowania, forma - to wszystko dzięki miesiącom pracy. Finałem zaś jest pojedynek w ringu. Dodatkowa motywacja była taka, że mój przeciwnik jest w takim samym wieku, jak mój starszy syn. Nie mam planu, mam chłodną głowę i jestem dobrej myśli. Nie ma znaczenia, kto jest przeciwnikiem, trzeba wygrać - powiedział nam pan Arkadiusz przed walką z młodszym o 25 lat przeciwnikiem. Przegrał ją punktami 0-3.

- Dla mnie to trzecia walka podczas Gali Białych Kołnierzyków - mówił przed pojedynkami Roman Grzonka, ślusarz narzędziowy pracujący w firmie w Kobylnicy. Od lat trenuje boks pod okiem Tomasza Mazura.

- To będzie jednak moja najdłuższa walka, bo pięciorundowa. Przeciwnik jest przedsiębiorcą, który prowadzi jakieś stowarzyszenie. Jest zapalonym kibicem Warty Poznań i ponoć ćwiczy dopiero od 10 miesięcy. Ale nikogo nie można sobie lekceważyć - dodaje.

Wygrał na punkty 3-0.

- Jeśli chodzi o walki „białych kołnierzyków”, to najważniejsza jest chęć poznania kogoś nowego i spróbowania się z nim w ringu. My tutaj w sali dobrze się znamy i czasami ostro boksujemy, ale nieznany przeciwnik jest większym wyzwaniem niż kolega, z którym się trenuje - uważa pan Roman.

Najmłodszym uczestnikiem Gali był Adam Nowak, uczeń słupskiego liceum, przed którym matura.

- Dla mnie ta walka to okazja do rewanżu, rok temu z tym samym przeciwnikiem zremisowaliśmy. Teraz trzeba ustalić, kto jest lepszy. Miałem motywację, przez ten rok zrobiłem ogromny progres. A w boksie najważniejsza jest pewność siebie oraz dobre przygotowanie. Jak to w życiu - mówił przed pojedynkiem. W którym znów zapadł remis.

Komplet publiczności

Gdy rozmawialiśmy z zawodnikami przed Galą, podkreślali, jak ważni są kibice. To oni robią atmosferę. Doping niesie.

Przed tegoroczną imprezą już tydzień wcześniej wszystkie bilety były sprzedane.

- To duży sukces, bo zapełnienie tej hali nie jest takie proste. Dwa tysiące kibiców na trybunach to ewenement na skalę ogólnopolską. Chyba nigdzie indziej, na takim poziomie, te gale się nie odbywają - nie ukrywał radości Tomasz Mazur.

- Ja cieszę się, że w walce wieczoru o pas mistrza wystąpił słupszczanin Arkadiusz „Kaczor” Paczkowski. W pozostałych pojedynkach zobaczyliśmy w akcji uczestników z całej Polski. Zawsze zachęcam do kibicowania zawodnikom, którzy na co dzień z zawodu są prawnikami, ślusarzami, przedsiębiorcami, mechanikami, handlowcami, ale mają serce do boksu. Do tego regularnie trenują i w ten sposób chcą sprawdzić swoje umiejętności.

Gala Białych Kołnierzyków należy do tych imprez w Słupsku, na których bywać wypada. To świadczy o sukcesie, jaki odniósł organizator.

„I ja w ringu. Kto by pomyślał...” - napisała prezydent Słupska Krystyna Danilecka-Wojewódzka, umieszczając na Facebooku swoje zdjęcie z gali.

Na trybunach widać było między innymi: radnych, przedsiębiorców, urzędników i przedstawicieli innych dyscyplin sportowych.

W tym roku po raz pierwszy zorganizowano też walkę kobiet. W ringu naprzeciwko siebie stanęły Ewelina Bujak-Lisik (Fight Club Koszalin) i reprezentantka Niemiec Dana Steinbach. Polka dominowała od początku i po trzech rundach cieszyła się z wygranej. A z nią oczywiście publiczność.

Słupskie tradycje pięściarskie

Pięściarze działający w Słupsku od 1945 roku wywalczyli dwa medale olimpijskie i setki medali w mistrzostwach Polski w różnych kategoriach wiekowych.

Po 1945 roku w mieście nie było obiektu, na którym można by ustawić ring i było miejsce dla publiczności. Zawody bokserskie rozgrywano więc w różnych budynkach. Nawet w teatrze przy ul. Jaracza (dziś nieistniejącym), na zapleczu Domu Kolejarza, na placu alarmowym Centrum Wyszkolenia Milicji Obywatelskiej, w zajezdni tramwajowej.

Historyczny triumf, czyli awans do II ligi bokserskiej po ponad 20 latach oczekiwań, słupscy kibice obserwowali w hali w jednostce wojskowej przy ul. Bohaterów Westerplatte. Zwycięstwo nad Stalą Stocznia Szczecin oklaskiwało ponad 2,5 tysiąca widzów. Już na kilka dni przed meczem zabrakło biletów na to spotkanie. A każdy, kto był, wie, że tylu kibiców nie mogło tam się zmieścić. Autor tego tekstu oglądał ten mecz, siedząc na ramionach ojca w bramie za halą, w tłumie słupszczan. Czując te emocje i widząc, gdzieś w oddali, ring. Bardziej słysząc to, co się w nim dzieje, niż widząc.

Potem boks trafił pod dach hali Gryfia. Mecze Czarnych przyciągały tam komplet publiczności. Gdy po transforacji ustrojowej słupski sport podupadł, boks także mocno obniżył poprzeczkę. Jednak to, co stworzył Tomasz Mazur, pokazuje, że wciąż w mieście jest miejsce na wielkie bokserskie wydarzenia.

Grzegorz Hilarecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.