Słabsze uczelnie mogą zniknąć nawet z rynku

Czytaj dalej
Fot. Janusz Wójtowicz
Ewa Abramczyk-Boguszewska

Słabsze uczelnie mogą zniknąć nawet z rynku

Ewa Abramczyk-Boguszewska

Nowe wymagania kadrowe i zmiana zasad finansowania. Uczelnie, również w regionie, szykują się do rewolucji w szkolnictwie wyższym.

Mniej biurokracji, łatwiejszy dostęp do stypendiów, inne zasady oceniania wykładowców - te zmiany obowiązują od 1 października. Powodów do radości nie mają jednak uczelnie niepubliczne, które w ciągu dwóch najbliższych lat będą musiały dostosować się do nowych wymagań kadrowych.

Muszą mieć kadrę

Do tej pory, aby móc prowadzić kształcenie na danym kierunku, uczelnia mogła do tzw. minimum kadrowego wliczać także osoby zatrudnione w niej na drugim etacie. Teraz nie będzie to już możliwe.

Zmiany wprowadzone w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i towarzyszące im rozporządzenie ministra nauki i szkolnictwa wyższego z 26 września tego roku zobowiązują bowiem do zatrudnienia nauczycieli akademickich z minimum kadrowego w podstawowym miejscu pracy na danej uczelni. - Zmiana zasady wliczania do minimum kadrowego pracowników zatrudnionych na pierwszym etacie w podstawowym miejscu pracy ma obowiązywać na studiach I stopnia profilu praktycznego, a więc takich, na których nie mniej niż połowa zajęć to zajęcia o charakterze praktycznym: warsztaty, laboratoria itp. - mówi prof. WSG dr Alicja Kozubska, prorektor ds. kształcenia i studentów Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy.

Jak podkreśla, na tego rodzaju studia postawiły głównie uczelnie niepubliczne, uznając wymiar praktyczny za swój atut. - Jeśli chodzi o WSG, nie powinno być większych problemów - zapewnia. - Od kilku lat staramy się tak skompletować kadrę, aby jej znaczącą część stanowili pracownicy naukowi, dla których etat na naszej uczelni jest podstawowym. Ta wprowadzona zmiana dotycząca profilu praktycznego wiąże się również ze zmniejszeniem liczby wymaganych nauczycieli akademickich do samodzielnego pracownika i pięciu doktorów.

- Nowe rozporządzenie jest poważną zmianą w zakresie warunków prowadzenia studiów - mówi dr Robert Gawłowski, prodziekan Wyższej Szkoły Bankowej w Bydgoszczy. - Dla wielu niestabilnych uczelni prywatnych spełnienie wprowadzonych warunków prowadzenia studiów może okazać się bardzo trudne. Najtrudniejszą kwestią będzie z pewnością pozyskanie pracowników naukowo-dydaktycznych na pierwszy etat, co obecnie nie było wymagane. Można sobie wyobrazić sytuację, że pracownicy naukowi, w tym także samodzielni pracownicy naukowi, nie będą zainteresowani, aby ich pierwszym miejscem pracy była uczelnia skupiająca się wyłącznie na dydaktyce, a nie pracy naukowej. WSB, jako uczelnia z dużym doświadczeniem w prowadzeniu studiów o profilu praktycznym, nie będzie miała problemów i z pewnością dostosujemy kwestię minimów kadrowych do wymogów z rozporządzenia.

Inaczej podzielą kasę

Najbliższy rok ma być poświęcony pracom nad nową ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym. Ministerstwo chce m.in. odejść od finansowania uczelni w oparciu o liczbę studentów, a bardziej doceniać badania naukowe.

- Czekamy na te zmiany - mówi dr Marcin Czyżniewski, rzecznik Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Jest szansa, że zniknie obecny układ, w którym studentów kształcą słabe uczelnie. Dobrze rokują zapowiedzi zmniejszenia liczby studentów. Na studia trafią zdolniejsze osoby i skończą je też lepiej wykształcone. W finansowaniu będzie brany pod uwagę m.in. stosunek liczby studentów do liczby pracowników. Tam, gdzie na 1 pracownika będzie przypadać 11-13 studiujących, zostanie przekazane najwięcej pieniędzy. A tak te proporcje kształtują się na UMK. Mamy więc nadzieję, że znajdziemy się w grupie uczelni otrzymujących najwyższe dotacje.

- Nawet tak małe uczelnie jak nasza będą miały szansę wzmocnić swój potencjał naukowy - przewiduje Małgorzata Jendryczka, rzecznik Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. - Jako uczelnia mamy jednak tradycje dydaktyczne. Na pewno warto dyskutować nad sposobem finansowania uczelni, aby było to z korzyścią dla rozwoju uniwersytetów.

Ewa Abramczyk-Boguszewska

Szkoła – to nie tylko miejsce, ale przede wszystkim uczniowie i nauczyciele. To oni tworzą ją każdego dnia. Dlatego też piszę o tym, co dla nich ważne: o ich problemach, codziennych sprawach, sukcesach i radościach. W swoich artykułach zawsze staram się pokazać dwie strony medalu, bo przecież w gruncie rzeczy chodzi nam wszystkim o to samo: o dobrą edukację dla dzieci. Sięgam również po opinie fachowców, którzy odnoszą się do aktualnej sytuacji w polskiej oświacie. Interesuje mnie też to, co dzieje się na polskich uczelniach, zwłaszcza tych z Kujawsko-Pomorskiego. Pisząc o edukacji, ciągle się czegoś uczę.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.