Paweł Gzyl

Sarsa: Mam świadomość, że trzeba było się ze mną oswoić

Sarsa: Mam świadomość, że trzeba było się ze mną oswoić
Paweł Gzyl

Sarsa już w ten weekend wystąpi na festiwalu w Opolu. Właśnie ukazała się jej nowa płyta – „Zakryj”. Nam piosenkarka opowiada jak radzi sobie ze stresami w show-biznesie.

- Byłaś na koncercie Miley Cyrus kilka dni temu na Stadionie Narodowym?
- Nie. Mało mam bowiem teraz czasu na inne koncerty poza swoimi. Po prostu pokrywają się one z występami innych artystów. Szczególnie teraz w okresie letnim.

- Czy myślisz, że będziemy kiedyś mieli w Polsce gwiazdę popu, która wystąpi na Stadionie Narodowym?
- Myślę, że to będzie Dawid Podsiadło. Na sto procent to się wydarzy.

- A jak wyglądają obecnie Twoje koncerty?
- Mam dwa sezony koncertowe. Pierwszy to ten wakacyjny, kiedy spotykam się z fanami na dużych imprezach plenerowych. A drugi – to jesień i występy w klubach w większych miastach. Śpiewam wtedy dla swoich najbardziej oddanych fanów, którzy kupują bilety. Te koncerty są bardziej intymne.

- Lubisz te koncerty plenerowe z okazji różnych świąt czy pikników, kiedy na Twój występ trafiają przypadkowi ludzie?
- Jasne. Wtedy mam przyjemność poznać się z nowym odbiorcą, który być może o mnie nie słyszał, a ma okazję pojawić się na takim koncercie. Co ciekawe: często po występie spotykam się z tymi przypadkowymi widzami na podpisywaniu moich płyt. Cieszę się, że dzięki temu koncertowi stali się moimi słuchaczami czy nawet fanami.

- Czy od strony organizacyjnej dzisiaj koncerty w Polsce są na przyzwoitym poziomie?
- Ja mam management, który dobrze wykonuje swoją pracę. Dlatego całe zaplecze jest na wysokim poziomie: mamy dobre hotele, super jedzenie, organizatorzy nas dopieszczają. Mam za sobą już pięć sezonów koncertowych i nigdy nie miałam takiej sytuacji, że musiałabym zgłosić swojemu menedżerowi, że jest jakaś straszna sytuacja nie do przejścia. Wprost przeciwnie: ten czas w trasie jest dla mnie i mojego zespołu zawsze bardzo przyjemny. Kiedy gramy w sobotę i niedzielę, w międzyczasie udaje nam się nawet wyskoczyć do sauny czy na basen. To pozytywny czas.

- Amerykańskie gwiazdy takie, jak Miley Cyrus, Lady Gaga czy Madonna, zdobywają sławę w dużym stopniu dzięki obyczajowym skandalom. W Polsce tego raczej nie ma. Dlaczego?
- Myślę, że są u nas dwie grupy wykonawców. Jedni skupiają się na muzyce: jej tworzeniu, nagrywaniu i wykonywaniu. Drudzy z kolei lubią być w centrum zainteresowania plotkarskich mediów. Oczywiście nie jest to na taką skalę jak za granicą, tylko na nasz polski sposób.

- Ciebie nie ciągnie do świata celebrytów?
- Nigdy nie byłam celebrytką. Jestem wykształconym muzykiem i utrzymuję się z tworzenia i występowania. Nie muszę więc „pajacować”, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo finansowe.

- Pamiętam, że kiedy zaczęłaś się pojawiać w telewizji, to jak sama potem powiedziałaś, byłaś uznawana za „dziwoląga”. Z czego to wynikało?
- Zawsze kiedy na rynku muzycznym pojawia się coś innego od reszty, to wzbudza zainteresowanie. Siłą rzeczy ludzie mają potrzebę zdefiniowania tego nowego. Czemu wygląda tak dziwnie? Czy umie śpiewać? Dlatego musiało minąć trochę czasu, abym mogła udowodnić, że nie jestem jednak „dziwolągiem”, tylko artystką, która akurat ma taki a nie inny pomysł na siebie. Ja chcę być wolna – i mieć swobodę wyrażania siebie przez swój wygląd i swoją twórczość. Mam jednak świadomość, że trzeba było się ze mną oswoić. Dziś komentarze pod moimi teledyskami w internecie są same pozytywne. „To nasza Sarsa” – piszą fani. Cieszę się, że udało mi się dotrzeć do takiego miejsca.

- Wśród Twojej publiczności są też swojego rodzaju „dziwolągi”?
- Myślę, że tak. Tylko może nie nazywałabym ich „dziwolągami”. To wyjątkowe osobowości, wyróżniające się na tle innych, czasem nie do końca akceptowani, co sprawia, że szukają dla siebie wzorca wśród nieszablonowych osób publicznych. Ja szanuję takie osoby i sama nawołuję, żeby nie bać się być sobą. Bo okazuje się, że aby być sobą, trzeba mieć czasem w sobie dużo odwagi. Jeśli się ją znajdzie – wtedy za sprawą takich wyjątkowych osobowości dzieje się wiele pozytywnego.

- Niedawno kontrowersje wzbudziła Twoja wypowiedź na temat osób z kręgu LGBT. Taka publiczność też bywa na Twoich koncertach?
- Pewnie, że tak. Mnie nie interesuje orientacja seksualna danego człowieka. Bo to nic nie zmienia. Interesuje mnie jakim kto jest człowiekiem i jakie wyznaje wartości. Każdy ma prawo kochać kogo chce i miłość zawsze jest pozytywnym uczuciem.

- Teraz okazało się, że takimi wyjątkowymi osobami, które pojawiają się na Twoich koncertach są osoby niesłyszące. Jak się o tym dowiedziałaś?
- Po jednym z koncertów podeszła mnie mama dwójki niesłyszących dzieci. Okazało się, że odbierają one moją muzykę we własny sposób: poprzez wibracje, atmosferę, energię koncertu. Ja poświęcam bardzo dużo uwagi wizualnej stronie swoich występów. I to też pomaga niesłyszącym wczuć się w moje piosenki. Dzięki temu mogą się oni bawić tak, jak reszta fanów. Bardzo mnie to wzruszyło i postanowiłam, że w moim kolejnym teledysku znajdzie się komunikacja w języku migowym. Tak stało się z piosenką „Zakryj”, w którym znalazły się też kolorowe grafiki, oddające tekst utworu.

- No właśnie: na okładce Twojej nowej płyty znalazły się reprodukcje Twoich obrazów. Skąd ten pomysł?
- Inspiracją były dla mnie właśnie osoby niesłyszące. Chcąc im przedstawić to, o czym opowiadają moje piosenki, postanowiłam do każdej z nich namalować jakiś obraz. Uwielbiam malować – ale jestem kompletną amatorką. Dlaczego jednak miałabym sobie odmawiać tej przyjemności?

- Malowanie to dla Ciebie równie ważny sposób ekspresji jak muzyka?
- To trochę inny sposób ekspresji, ale równie głęboki. Nie wiem która część mojego mózgu odpowiada za śpiewanie, a która za malowanie. Generalnie jestem bardzo emocjonalna we wszystkim co robię w życiu. To czasem przeszkadza, ale w pracy artystycznej pomaga.

- Z tego, co mówisz wynika, że masz bliską relację ze swoimi fanami. Brałaś pod uwagę ich oczekiwania podczas prac nad swoją nową płytą?
- Moi fani oczekują ode mnie, że wrócę do swoich korzeni, czyli projektów takich, jak Sarsa Parilla czy Fluktua. Prezentowana przez nie muzyka była bardzo niszowa. Nie było szans, by komercyjne radio zagrało ich utwory. Moim fanom bardzo się spodobała jednak moja ówczesna wrażliwość. Dlatego na nowej płycie zawarłam kompozycje ze swojej muzycznej przeszłości. Choćby piosenkę „Nienaiwne”, którą napisałam jakieś dziesięć lat temu. Nigdy nie miała wersji studyjnej – ale fani zażądali jej nagrania. Zrobiłam to, bo zawsze staram się słuchać ich potrzeb. Najważniejsze jest jednak to, co ja sama chcę wyrazić. Bo fani będą w stanie się z tym utożsamić, kiedy to, co robię nie będzie wymuszone, tylko szczere i autentyczne. Dlatego wsłuchuję się w głos swojego serca, ale próbuję znaleźć wspólny mianownik między tym, co mi w duszy gra, a tym czego pragną fani.

- Nowa płyta jest bardziej alternatywna czy mainstreamowa?
- Ta granice zatarła się w mojej głowie. Najpierw robiłam niszową muzykę, a potem wystartowałam jako Sarsa z komercyjnym singlem. Na koncertach jednak grałam niektóre utwory w mocno rockowych aranżacjach. Moja twórczość ma więc dualistyczny charakter. Potrafię i lubię tworzyć lekkie piosenki, ale również i takie, które spodobają się temu, kto szuka mocniejszych i alternatywnych wrażeń. Nowa płyta idzie raczej w tę drugą stronę. Bardzo mnie ucieszyły pozytywne reakcje na nią ze strony moich kolegów i koleżanek – choćby Dawida Podsiadło, Ewy Farnej, Eweliny Lisowskiej czy Cleo. To mnie utwierdza tylko w przekonaniu, że warto robić w życiu to, co nam naprawdę nam gra w sercu.

- „Zakryj” opowiada przede wszystkim o relacji z drugim człowiekiem. To najważniejszy temat na płycie?
- Jedne piosenki opowiadają o relacjach z bliskimi mi ludźmi, ale inne choćby o moich frustracjach związanych z moją pracą, że nie wszyscy w branży są prawdziwi i czasem jest w niej więcej biznesu niż show. Opowiadam też o miłości – tej pierwszej, niewinnej i naiwnej, jak i tych późniejszych, często nieszczęśliwych. Słuchanie płyty to jednak nie lekcja języka polskiego, dlatego nie narzucam słuchaczom jedynej słusznej interpretacji moich piosenek. Niech każdy je odbiera po swojemu.

- Wspomniałaś o relacjach z bliskimi Ci osobami. Masz wokół siebie przyjaciół, na których zawsze możesz polegać?
- Tak. To są głównie osoby z mojej przeszłości. Łączą mnie z nimi długoletnie relacje, które budowałam jeszcze zanim stałam się znana. Ci ludzie towarzyszą mi we wszystkich moich wzlotach i upadkach. Mam do nich zaufanie, bo wiem, że są przy mnie nie dlatego, że mają w tym jakiś interes. Oni zawsze byli przy mnie, a ja nie zawsze byłam Sarsą.

- A masz przyjaciół w show-biznesie?
- Ja nie szukam przyjaźni na siłę. Szanuję bardzo moje koleżanki i kolegów z branży, bo wiem jak wielką pracę musieli wykonać, by być w miejscu, w który, są. Cenię ich za pracowitość, wytrwałość i konsekwencję. Każdy z nas ma swoją przestrzeń. Dlatego nie widzę żadnego powodu, dla którego miałabym z nimi rywalizować i mieć wobec nich jakieś negatywne uczucia. Szczerze powiedziawszy, nie mam nawet czasu, aby się zastanawiać nad tym, kto co osiągnął z moich kolegów i koleżanek, bo sama mam dużo pracy. Jeśli ktoś z nich prosi mnie o napisanie piosenki, robię to tak, jakbym robiła dla siebie i wkładam w to całe swoje serce. I trzymam kciuki za powodzenie każdego takiego projektu. Dlatego raczej wspieram moje koleżanki i kolegów, a nie odczuwam zawiść wobec ich sukcesów.

- Lubisz pisać dla innych wykonawców?
- Bardzo. To niezwykle odświeżające doświadczenie, które uczy pokory. Nie pozwala się zatracić w twórczym egoizmie. Pozwala bowiem wyjść ze swojej skóry i wejść w skórę innego człowieka. To uczy empatii.

- Niedawno, kiedy samobójstwo popełnił słynny szwedzki didżej Avicii, który miał 29 lat, zaczęto dużo mówić o tym, że wiele osób w show-biznesie nie radzi sobie ze stresem, na jaki są narażeni. Z Twojego punktu widzenia bycie piosenkarką to faktycznie stresujący zawód?
- Myślę, że bardzo specyficzny. Ludzie patrzący na nas z zewnątrz mogą sobie myśleć: „Co ona takiego wielkiego robi? Wychodzi na scenę, zaśpiewa, a potem ma totalny luz”. Tymczasem prawda jest taka, że za tym koncertem stoi całe pasmo wycieńczającej pracy. Począwszy od stworzenia i zaaranżowania piosenki, przez setki godzin w studio od rana do nocy, po podróżowanie od miasta do miasta i jej wykonywanie. Wszystko to odbywa się kosztem naszych rodzin czy przyjaciół. Potem żyjemy w ciągłym stresie: czy nasza piosenka spodoba się fanom i krytykom? Nic więc dziwnego, że mam wrażenie, iż całe moje życie kręci się wokół projektów muzycznych, w których biorę udział. Nagrodą za cały ten trud jest te kilkadziesiąt minut koncertu, kiedy mogę z publicznością poskakać i pośpiewać. Dlatego bycie piosenkarką to właściwie nie zawód, ale raczej styl życia. Tu się nie da o 16. czy 17. zamknąć za sobą drzwi biura i wrócić do rodziny. Muzyką żyje się cały czas.

- Jaki masz sposób na stresy związane z Twoją pracą?
- Jestem w show-biznesie stosunkowo niedługo – zaledwie jakieś pięć lat. I ciągle borykam się z różnymi problemami. Lubię czasem odciąć się całkowicie od muzyki: ponieważ mieszkam w Gdyni mogę sobie wyjść na spacer nad morze i posłuchać szumu fal. To wyłączenie się z muzyki jest dla mnie bardzo ważne. Generalnie staram się nie słuchać muzyki innych wykonawców. Chodzę też na terapię: spotykam się regularnie z psychologiem i opowiadam na głos o tym, co mnie boli. Robię to wszystko po to, aby nie zwariować i być na koncertach dla swoich fanów świeżą i pozytywnie nastawioną osobą. Jak każdy człowiek potrzebuję resetu umysłu i higieny umysłu.

- Wiele osób w polskiej branży muzycznej, by rozładować stresy, sięga po alkohol, co z czasem przeradza się w nałóg. Tobie udało się przed tym ustrzec?
- Tak. Ja praktycznie w ogóle nie piję alkoholu. Podobnie zresztą mój zespół, który bardzo pilnuję pod tym kątem. Preferujemy zdrowy styl życia: robimy wspólne treningi, a wszystkie sukcesy i radości staramy się celebrować w aktywny sposób, w którym raczej nie ma miejsca na alkohol. Kiedyś miałam bardzo bliską mi osobę, która odeszła z tego świata właśnie przez używki. To sprawiło, że staram się bardzo dbać o siebie i innych, aby taka historia nigdy już się w moim życiu nie powtórzyła.

- A wiara? Znajdujesz w niej wsparcie?
- Wiara to korzenie, które trzymają mnie mocno przy ziemi, żebym za bardzo nie odfrunęła w chmury. Zawsze staram się myśleć o tym, za co powinnam być Bogu wdzięczna. Oczywiście jak każdy człowiek miewam frustracje i momenty, z których nie jestem zadowolona. Narzekam wtedy – co jest normalne i ludzkie. W moim zawodzie trzeba jednak z takimi emocjami uważać. Dlatego codziennie się modlę. To pomaga mi myśleć o tym, jaka jest moja misja: że tworzę i śpiewam piosenki nie po to, by służyć jakimś egoistycznym pobudkom dotyczącym samospełniania się, ale robię to dla innych ludzi, aby im pomóc i natchnąć ich nadzieją. To sprawia, że zawsze tworzę z myślą o drugim człowieku. Czy da mu to radość i wzruszenie. Zresztą tak napisałam na wkładce do nowej płyty: że mam nadzieję, iż każda piosenka wywoła u słuchacza pozytywne emocje.

- 13 czerwca kończysz w tym roku trzydzieści lat. To będzie moment, w którym pożegnasz czas młodości i zaczniesz dojrzałe życie?
- Tak się złożyło, że musiałam dosyć szybko wydorośleć w sensie mentalnym. Dosyć Musiałam stać się odpowiedzialna za siebie i za swoje życie. Dzisiaj kiedy uświadomię siebie, że za chwilę skończę trzydzieści lat, nie czuję, że to będzie jakiś wielki przełom w moim życiu. Może dlatego też, że nie patrzę na swoje losy pod kątem liczb. Liczy się dla mnie stan umysłu. Czasem czuję się, jakbym miała piętnaście lat, a czasem – jakbym miała siedemdziesiąt. Kiedy wychodzę na scenę, mogę skakać i tańczyć na całego. Z kolei czasem po kilku godzinach prób czy nagrań, nie mam siły się podnieść z krzesełka. Mój wiek zależy więc bardziej od mojego nastroju i sytuacji życiowej, w jakiej się znajduję niż od tego, ile faktycznie stuknęło mi na liczniku.

- Jakie masz plany na najbliższą dekadę? Chcesz wyjść za mąż i założyć rodzinę?
- Ja w ogóle nie planuję takich rzeczy. Wszystko w moim życiu dzieje się spontanicznie. Tak było z moją karierą i z życiem prywatnym. Na pewno na razie chciałabym się skupić na planowaniu klubowej trasy koncertowej na jesień. Mam też kilka zamówień na muzykę do filmów i piosenki dla innych wykonawców. Na tym będę się więc skupiać w najbliższym czasie. No a potem trzeba będzie siąść i zacząć pracę nad czwartym albumem.

Paweł Gzyl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.