Rok wystarczy, by prezes portu pokazała efekty

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Gałasiński
Sławomir Sowa

Rok wystarczy, by prezes portu pokazała efekty

Sławomir Sowa

Z Wojciechem Rosickim, wiceprezydentem Łodzi, rozmawia Sławomir Sowa

I co teraz? Padł Paryż, Amsterdam, czartery, a teraz Monachium...

Podjęliśmy próbę zachęcenia łodzian do skorzystania z połączeń do miast, które dają możliwość latania dalej, czyli do tzw. hubów. Po prawie roku okazało się, że samoloty do Paryża latają puste, do Amsterdamu również. Jedyny samolot, który miał w miarę regularne obłożenie na poziomie 70-80 procent to Monachium. Z drugiej strony mamy finansowanie: co, dla kogo i za ile. Umowa z Adrią była bardzo droga dla miasta i mieszkańców, którzy z łódzkiego lotniska nie korzystają. Te kilkanaście milionów złotych, które nas kosztowały te trzy połączenia, można przeznaczyć na zupełnie inne cele, na przykład na wyremontowanie kilkunastu dziurawych ulic.

Dlaczego połączenia do Amsterdamu były utrzymywane przez dwa lata, skoro samoloty latały puste?

Ponieważ taką mieliśmy umowę z Adrią. W pewnym momencie zaczęliśmy się temu przyglądać i doszliśmy do wniosku, że dłużej nie warto. Co do Monachium była możliwość utrzymania tego połączenia. Obłożenie na poziomie 80 procent wskazywałoby, że nikt do tego połączenia nie dopłaca. Ale przewoźnik nadal żądał od nas dopłat. Niestety, dziś mamy rynek przewoźników, a nie lotnisk. Z mojej perspektywy jest to skutek braku koordynacji w otwieraniu lotnisk w Polsce. Każdy samorząd miał ambicję otwarcia lotniska w swoim regionie. Lotnisk przybyło, pasażerów jest mniej więcej tyle samo i miasta wydzierają sobie przewoźników.

Jeśli pociągnąć dalej Pańskie rozumowanie, to lotnisko w Łodzi trzeba zamknąć, tak?

Nie mówię, żeby zamknąć. Trzeba szukać rozwiązania.

Ale jesteśmy w takim punkcie...

Ja jestem optymistą. Powinniśmy mieć szansę na pozyskanie kolejnych przewoźników. Liczę na to, że po Brexicie znajdą się przewoźnicy, którzy przeniosą do Polski swoje bazy. Miasto się nie wzbrania przed dopłatami do lotniska, ale chcemy, żeby to były dopłaty uzasadnione, na połączenia, z których łodzianie korzystają. Proszę jeszcze zwrócić uwagę, że głównym podmiotem organizującym strukturę ruchu lotniczego w Polsce jest Państwowe Przedsiębiorstwo Porty Lotnicze. To tam zapadają decyzje, a PPPL nie ma w naszym porcie żadnych udziałów i nie jest nami zainteresowane.

Jakie oczekiwania macie Państwo wobec nowej prezes Anny Midery?

Są dosyć proste: oczekujemy, że na lotnisku pojawią się kolejni przewoźnicy i że pani prezes w najbliższym czasie takie oferty przedstawi. To nie jest tak, że trzeba mieć jakieś niesamowite relacje z przewoźnikiem, żeby nawiązać z nim rozmowy. Bardzo liczę na kompetencje i zaangażowanie pani prezes, że potrafi przekonać przewoźników do atutów łódzkiego lotniska.

Postawiliście prezes Miderze jakiś graniczny termin? Na przykład: dajemy pani rok na wykazanie się?

Patrząc na współpracę z poprzednim prezesem, myślę, że rok to wystarczająco długi okres, żeby pokazać efekty.

Były takie podejrzenia, że dokooptowanie pani Midery do zarządu portu jesienią ubiegłego roku, w gruncie rzeczy miało na celu przygotowanie jej do objęcia funkcji prezesa. To prawda?

Gdyby pan prezes przez te kolejne pół roku pokazał wyniki, sprowadził kolejnych przewoźników, nikt nawet przez chwilę nie pomyślałby o zmianie na tym stanowisku.

Czy miasta zakłada jakiś poziom dotacji do lotniska?

W lotnisko można włożyć każdą sumę. Gdybyśmy dziś dali pani prezes 100 milionów złotych, myślę, że nie miałaby problemu z ich zagospodarowaniem. Tylko jaki efekt mielibyśmy dla miasta i mieszkańców z wydania tych stu milionów? Ja pójdę przekonać skarbnika, żeby wyłożył pieniądze na lotnisko, ale tylko wtedy, kiedy będę widział, że te pieniądze będą rzeczywiście miały wpływ na rozwój miasta. Bardzo poważnie myślimy o powiązaniu lotów z opcją turystyczną: że ludzie są w stanie przylecieć do nas na trzy dni po to, żeby pójść do planetarium, coś zwiedzić, pobawić się. Tak przecież Kraków budował swoje połączenia lotnicze pod Irlandczyków. Tu jest jasne przełożenie rozwoju lotniska na rozwój miasta. I tego typu pomysłów oczekuję od pani prezes. Że to nie będzie załatwienie kolejnego przewoźnika, który będzie nam wywoził mieszkańców do pracy za granicą.

Sławomir Sowa

Jestem dziennikarzem w redakcji Dziennika Łódzkiego, zajmuję się m.in. problematyką wojskową, biznesem i polityką, ale lubię zanurkować w historię, zarówno tę lokalną, jak i powszechną, żeby poszukać punktów odniesienia i zdobyć dystans do tego, co dzieje się na bieżąco. Zainteresowania? Te zawodowe wyrastają z osobistych.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.