Polski kierowca zabity w zamachu w Berlinie

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Szkocki
Małgorzata Klimczak ,Mariusz Parkitny

Polski kierowca zabity w zamachu w Berlinie

Małgorzata Klimczak ,Mariusz Parkitny

12 zabitych i 45 rannych po zamach na jarmarku w centrum Berlina.

Tuż po godzinie 20 w poniedziałek ciężarówka na polskich numerach rejestracyjnych wypełniona 25 tonami elementów stalowych wjechała w tłum ludzi na jarmarku świątecznym w centralnej części Berlina.

12 osób zginęło, 45 jest rannych, w tym wiele ciężko. Ciężarówka została prawdopodobnie porwana. Kierowca, który jest Polakiem, nie żyje. Kiedy ciężarówka wjechała w tłum ludzi, prowadził inny mężczyzna, który został zatrzymany przez policję.

Według policji tragedia nie była wypadkiem, ale celowym działaniem. Badany jest wątek ataku terrorystycznego. Niemiecka policja oprócz wątku terrorystycznego badała jeszcze jedną hipotezę związaną z nieumyślnym spowodowaniem śmierci. Jednym z możliwych scenariuszy był taki, że do kabiny mógł dostać się ktoś, kto chciał przejechać się tirem i spowodował wypadek.

Polski kierowca zabity w zamachu w Berlinie
Andrzej Szkocki

Według świadków samochód jechał zygzakiem, co miało wskazywać, że kierowca nie umiał go prowadzić

Dla wielu osób , które wybrały się na świąteczny jarmark i robiło zakupy, to wydarzenie było prawdziwym szokiem.

Angela Merkel: „Według obecnych ustaleń musimy mówić o ataku terrorystycznym. Szczególnie boli, że dokonała go osoba, która szukała u nas schronienia”.

Reporterzy Głosu Szczecińskiego pojawili się na miejscu zdarzenia 4 godziny po wypadku. Przy stacji metra „Ogród zoologiczny” w Berlinie przed północą spotkali świadków zdarzenia.

- Z kolegą szukaliśmy świątecznych prezentów, nagle zobaczyliśmy samochód, który następnie wjechał w jarmark - relacjonuje - Nils Diethelm, mieszkaniec Berlina. - Później z ciężarówki wyskoczył mężczyzna i zaczął uciekać, gonili go policjanci. Wyglądało to bardzo dziwnie.

Nasz rozmówca nie zdawał sobie sprawy, co się wydarzyło. Wszystkiego dowiedział się dopiero z portali internetowych.

- To było wstrząsające, jestem w szoku - komentował świadek zdarzenia.

Inny anonimowy świadek dodaje:

- Ciężarówka i po prostu przejechała po ludziach. Widziałem, jak nadjeżdża, a potem kierowca uciekł. Potem usłyszałem strzały. Po dwóch minutach przyjechała policja - mówi świadek.

Około północy na miejscu zdarzenia panował spokój, tylko ubrani na czarno policjanci z długą bronią robili wrażenie. Policja odgrodziła spory obszar wokół miejsca zdarzenia przy starej katedrze, ale pomiędzy wozami policyjnymi i karetkami można było zobaczyć rozbity samochód, który spowodował wypadek.

Ludzie przychodzili popatrzeć, ale nie było tłumu gapiów. Niedaleko miejsca, gdzie ciężarówka wjechała w tłum na jarmarku, pojawiły się osoby, które zapaliły małe znicze. W skupieniu i ciszy palili papierosy i patrzyli na pusty plac.

Wokół odgrodzonego placu życie toczyło się, jakby się nic nie stało. Otwarte były nocne sklepy, ludzie pili piwo na zewnątrz. Niewielu chciało przyjść na plac, być może dlatego, że przez cały poniedziałkowy wieczór służby apelowały do mieszkańców Berlina, żeby nie wychodzili z domów i zachowali wszelkie zasady bezpieczeństwa. Policja podawała także numer telefonu, pod który można dzwonić z informacjami.

Na miejscu zdarzenia bardzo sprawnie pracowały niemieckie służby.

- Wszyscy ranni i poszkodowani zostali otoczeni opieką. Udzielono im niezbędnej pomocy. Także psychologicznej. Ich stan jest stabilny - mówił reporterom Głosu na miejscu zdarzenia kilka godzin po ataku rzecznik berlińskiej straży pożarnej Sven Gerling.

We wtorek kwiaty na miejscu wypadku złożyła kanclerz Angela Merkel.

- To bardzo trudny dzień. Podobnie jak inni mieszkańcy Berlina, jestem zaszokowana tym, co się wydarzyło - mówi Angela Merkel na konferencji. - Będziemy rozmawiać o tej sytuacji i konsekwencjach tego wydarzenia dla kraju.

Kwiaty złożono także w Szczecinie przy Alei Kwiatowej.

Polski kierowca zabity w zamachu w Berlinie
Andrzej Szkocki

Mężczyzna, który dokonał zamachu w Berlinie wciąż może być na wolności. Złapano nie tą osobę.

Wczoraj do południa wydawało się, że sprawę terrorystycznego ataku w Berlinie uda się szybko wyjaśnić. W rękach policji był młody Pakistańczyk zatrzymany po zamachu. Ale we wtorek po południu policja niemiecka przyznała, że zatrzymała nie tego mężczyznę co trzeba. Trwają poszukiwana zamachowca, który uciekł korzystając z ogromnego zamieszania.

- Według informacji, które obecnie posiadam, kierowca ciężarówki nadal ucieka - mówił Thomas Strobl, szef MSW landu Badenia-Wirtembergia.

Ustalenia

Jedną z 2 ofiar jest Łukasz P., 37-letni kierowca tira, którego zamachowiec wykorzystał do ataku. Ciągnik należy do firmy spod Gryfina. Kierowca był kuzynem Ariela Żurawskiego, właściciela firmy. Wiózł elementy stalowe z Włoch do Berlina. W poniedziałek towar miał zostawić w Berlinie, ale z powodów logistycznych rozładunek przełożono na wtorek.

- Łukasz był zły z tego powodu bo chciał wrócić do domu - mówił pan Ariel (jego relacja poniżej).

Napastnik zaatakował go prawdopodobnie po godz. 15, po pot tej godzinie już nie odbierał telefonu. Tir stał w dzielnicy zamieszkanej przez imigrantów. Sprawca prawdopodobnie użył noża i broni, aby przejąć tira. Obrażenia ciała kierowcy wskazują, że próbował się bronić. Wiadomo, że między godz. 16 a 20 terrorysta próbował kilkakrotnie uruchomić pojazd. Miał z tym duże problemy dlatego być może do ataku doszło dopiero po godz. 20. Według relacji świadków ciągnik rozjeżdżał ludzi na kiermaszu. Nie mieli szans na ucieczkę.

Wczoraj tir należący do firmy z Sobiemyśla został zabezpieczony do dalszych badań kryminalistycznych w Berlinie. Sekcja zwłok wyjaśni, co było przyczyną śmierci kierowcy.

Merkel: nie wystraszą nas

Kanclerz Angela Merkel podziękowała policji i innych służbom za szybkie i sprawne działania tuż po wypadku.

- Ludzie pytali mnie rano jak mają dalej żyć, jak mają się cieszyć nadchodzącymi świętami po takiej tragedii - mówi kanclerz Merkel. - Nie chcemy, by strach decydował o naszym życiu. Pozostaniemy wolni i otwarci.

- Zidentyfikowano 7 z 12 zabitych. 6 z nich to Niemcy, jeden był Polakiem. Nie ma wątpliwości, że to był atak terrorystyczny, ale wątek islamski nie jest do końca jasny - mówi Holger Münch z Federalnej Policji Kryminalnej Niemiec.

Relacje z Twittera:

Komentarz

Czy już mamy się bać?

Jeszcze do niedawna terroryzm kojarzył nam się z czymś odległym. Oczywiście wiedzieliśmy, że gdzieś na Bliskim Wschodzie toczą się walki, ale przecież to tak daleko od nas. Nawet zburzenie World Trade Center nie zachwiało naszego spokoju, bo przecież to Ameryka, a Ameryka jest daleko. Poza tym Ameryka od dawna ma wielu wrogów, Europę wszyscy lubią. I nagle się okazało, że Europa niekoniecznie da się lubić. Madryt, Londyn, Paryż.

Terroryści wybierają cele coraz bliżej nas. A teraz Berlin. Tuż za naszą granicą. Jak daleko się posuną? Czy Polska też może stać się celem terrorystów? Nagle uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy osobnym bytem, ale częścią Europy, która zmaga się z terroryzmem. Nienawiść jest nieracjonalna. Jeżeli ktoś nienawidzi z zasady, bo trzeba nienawidzić innych, to nie będzie się rozczulał nad Polską, która jest przecież taka sympatyczna i nie wadzi nikomu.

Terrorysta nie myśli, tylko niszczy. I jest coraz bliżej. Pytanie czy powinniśmy się bać.

Małgorzata Klimczak

Małgorzata Klimczak ,Mariusz Parkitny

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.