Pogoń jeszcze w blokach. Nowy trener Portowców nie jest mistrzem debiutów

Czytaj dalej
Fot. Fot. andrzej szkocki
Maurycy Brzykcy

Pogoń jeszcze w blokach. Nowy trener Portowców nie jest mistrzem debiutów

Maurycy Brzykcy

Maciej Skorża, trener Pogoni, nie jest mistrzem debiutów. Nowymi drużynami, które poprowadził do zwycięstwa na starcie sezonu w Lotto Ekstraklasie, były Amica Wronki i Wisła Kraków. W tej dekadzie przegrał pierwszy mecz w roli szkoleniowca Legii Warszawa, Lecha Poznań i Pogoni Szczecin. Z wymienionych trzech klubów tylko morski zdobył gola. Tyle że wcześniej zdążył stracić dwa.

„Taktyka była zła”

- To, co wydarzyło się na boisku, było dalekie od tego, co chcieliśmy dać kibicom na początek sezonu. Martwi mnie przede wszystkim pierwszy fragment meczu, który był przeciętny, żeby nie powiedzieć słaby w naszym wykonaniu - wspomina Skorża 30 minut, po których Pogoń przegrywała 0:2.

Przed kamerami telewizyjnymi trener wziął odpowiedzialność na siebie. „Skoro piłkarze nie zrealizowali taktyki, widocznie była ona zła” - stwierdził. Maciej Skorża, mądry po szkodzie, przyznał, że gdyby mógł raz jeszcze wybrać skład i taktykę przed swoim debiutem, podjąłby inne decyzje.

- Zabrakło mi wiedzy o zespole i niektórych zawodnikach. Potrzebuję jeszcze czasu, żeby mieć stuprocentowe rozeznanie, ponieważ piłkarzy mogę naprawdę poznać w ogniu meczów ligowych, a nie w sparingach czy na treningach - podkreśla nowy szkoleniowiec Pogoni.

W cieniu Hiszpana

Nie Maciej Skorża, a Carlitos został bezsprzecznie debiutantem wieczoru w Szczecinie. Wisła Kraków zakontraktowała Hiszpana przed sezonem, a ten zameldował się w Lotto Ekstraklasie golem i asystą.

- Trzeba to przyznać, że bardzo dobrze wszedł w sezon, miał udział przy obu bramkach i to mówi samo za siebie - mówi Rafał Boguski, pomocnik Wisły Kraków.

Po stronie Pogoni było dwóch nowych. Na pozycji bramkarza zagrał Łukasz Załuska i z czterech celnych strzałów zatrzymał dwa. Miał w tym meczu tylko jedną trudną interwencję, więc nie był to ani specjalnie pracowity, ani błyskotliwy mecz. Widać, że zabolały go mocno straty goli.

- Cały czas uczymy się trenera Skorży, a on nas. Mimo porażki patrzę optymistycznie w przyszłość - zapewnia. - Remis byłby bardziej sprawiedliwym wynikiem niż przegrana. Szkoda tylko, że nie wyciągamy wniosków, ponieważ w ostatnim sparingu z Chojniczanką również straciliśmy szybko gole.

Elementem drugiej linii był Tomasz Hołota. Był grającym najbliżej obrońców pomocnikiem Pogoni. Zastąpił w tym miejscu boiska Mateusza Matrasa. Z 25 pojedynków wygrał 15, w tym 5 z 6 w powietrzu. Liczby to dobre, choć liczył na więcej. W pierwszej połowie Hołota zarzucał sobie i partnerom za mało agresywnego podejścia i odbiorów w środku pola.

- Po przerwie graliśmy już agresywniej. Generalnie musimy jednak jeszcze wiele poprawić, dotrzeć się i zgrać ze sobą. Chcemy odwdzięczyć się kibicom za wsparcie i odrobić stracone punkty w meczu z Piastem. W Gliwicach musimy wejść w mecz w kompletnie inny sposób - zaznacza Hołota.

Gyurcso pod specjalnym nadzorem

Gotowość Adama Gyurcso stała pod znakiem zapytania z powodu kontuzji. Choć nie przepracował całego okresu przygotowań, był jasnym punktem Pogoni na inaugurację. Węgier strzelił Wiślakom jedynego gola w 33. minucie z rzutu karnego.

- Po nim piłkarze pokazali prawdziwe oblicze, zeszła z nich presja i zaczęli realizować nakreślony plan. Stworzyliśmy sytuacje podbramkowe, ale widocznie przy naszej niskiej skuteczności, było ich zbyt mało, żeby wyrównać. Piłkarze walczyli z determinacją o chociaż punkt, ale nie udało się go zdobyć - wspomina trener Skorża. Wiślacy musieli uważać na Węgra podwójnie. W listopadzie Adam Gyurcso ośmieszył ich, strzelając cztery gole w 36 minut, a Pogoń pokonała krakowian 6:2. Gyurcso oddał ponownie najwięcej strzałów spośród szczecinian, tyle że robił to albo nieprecyzyjnie, albo zbyt lekko, żeby poprawić statystyki.

Dowódca czeka na kapitana

Czeka na powrót Adama Frączczaka, który był jednym z dwóch wielkich nieobecnych meczu z Wisłą Kraków. Drugi to Spas Delew. Z powodu kontuzji kapitana Pogoni i Bułgara szkoleniowiec mógł skorzystać tylko z jednego z trzech najlepszych szczecinian w klasyfikacji kanadyjskiej poprzedniego sezonu - Adama Gyurcso.

- Zabrakło mi na ławce piłkarzy ofensywnych. Mieliśmy atakować i strzelać gole, a pozostali mi jedynie obrońcy lub gracze środka pola, dlatego nie dokonałem trzeciej zmiany. Czekam z utęsknieniem na powrót Adama Frączczaka. Da nam jakość na boisku i wzmocni mentalnie - zapowiada trener Skorża.

Trener Pogoni nie mógł wystawić również kontuzjowanego Davida Niepsuja, a w pierwszej połowie boisko opuścił Marcin Listkowski. Jego zmiennikiem został Dawid Kort, grał na środkach przeciwbólowych, pomimo których czuł dyskomfort.
Kadra Pogoni jest wąska jak sznurówki w mokasynach i mecz z Białą Gwiazdą tylko to potwierdził. Klub pewnie sprowadzi jeszcze jednego, może dwóch piłkarzy w dalszej części okienka transferowego. A przynajmniej na to liczą kibice Portowców.

Maurycy Brzykcy

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.