Oto nasze najpiękniejsze szopki w Muzeum Górnośląskim [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Fot. Iwona Makarska
Iwona Makarska

Oto nasze najpiękniejsze szopki w Muzeum Górnośląskim [ZDJĘCIA]

Iwona Makarska

Tradycyjne szopki śląskie, drewniane góralskie, a także wyjątkowo zdobiona szopka krakowska. Muzeum Górnośląskie w Bytomiu przygotowało wystawę szopek bożonarodzeniowych. Można je oglądać do 2 lutego.

Muzeum Górnośląskie przygotowało wystawę szopek bożonarodzeniowych. Wśród nich są tradycyjne szopki śląskie, drewniane góralskie, a także wyjątkowo zdobiona szopka krakowska. Najstarsza została wykonana na przełomie XIX i XX wieku, najmłodsza w latach 90 ubiegłego stulecia.

Po wystawie oprowadziła nas jej kurator Anna Grabińska-Szczęśniak. Najpierw podziwiamy nasze szopki śląskie. Jak się okazuje stawianie ich stało się corocznym zwyczajem świątecznym już w pierwszej połowie XVII wieku, praktykowanym głównie przez zakony. Niedługo później stajenka trafiła do domów arystokracji, a w wieku XVIII zagościła w domach mieszczan i ludności wiejskiej. Mimo upowszechnienia produkcji masowej, w niektórych śląskich domach przetrwał zwyczaj własnoręcznego wyrobu betlejek na Boże Narodzenie.

– Mamy tutaj szopki z Piekar Śląskich (figury gipsowe ze słynnej pracowni Schaefera), Chorzowa, Zabrza – mówi kurator. – Szopka śląska była zazwyczaj prosta, niewielkich rozmiarów, tworzona w oparciu o przekaz ewangeliczny. Składa się z drewnianej konstrukcji przypominającej szałas oraz z figur. Jej centralny punkt stanowi żłóbek z Dzieciątkiem, przy którym czuwają Maryja i Józef. Towarzyszą im Trzej Królowie, pastuszkowie, anioły oraz zwierzęta - najczęściej owce, barany, osiołek, wół, rzadziej wielbłąd. Figur był bardzo dużo. Wycinano je z papieru, ze sklejki, były gipsowe – wyjaśnia.

Zupełnie inaczej tworzone były szopki górali, którzy dużo umieli sami wystrugać w drewnie, uszyć ubranka dla swoich postaci, sprostać każdemu nawet najtrudniejszemu wyzwaniu podczas pracy od podstaw nad stajenką. Byli bardzo zdolni. A i materiały mieli dostępniejsze, niż na Śląsku. – Góralskie szopki są piętrowe. U góry mamy Świętą Rodzinę, grajków i same pozytywne postacie, natomiast na dole m.in. turonie, śmierć i Żyda, ale są także postacie ubrane w stroje ludowe. Szopki te miały pokazać wyraźne przeciwieństwa postaci. To wszystko łączyło się ze sobą – pokazuje Grabińska-Szczęśniak.

Idziemy dalej i napotykamy na szopkę krakowską, wykonaną przez Witolda Głucha w 1990 roku. Jesteśmy zaskoczeni. Tak, jak przy szopkach śląskich i góralskich możnaby odnaleźć jeszcze pewne elementy wspólne, tutaj w ogóle. Przepych widać właściwie w każdym wykonanym elemencie tej szopki. Robi ogromne wrażenie. Stawia się w niej na kolorystykę, błyszczące elementy. Nawet Jezus nie leży na sianku, tylko na złotkach i sreberkach. To niesamowicie misterna robota. Przekaz ewangeliczny nie jest tu na pierwszym planie, tak jak w szopkach śląskich .

Wystawa przygotowana przez kurator - naszego przewodnika, jest prezentowana w przestrzeni stałej wystawy etnograficznej „Z życia ludu śląskiego w XIX-XX wieku” Została uzupełniona o zbiory nawiązujące do przygotowań świątecznych i Wigilii. Ciekawi tych ludowych tradycji, także i do tych izb zaglądamy.

- W izbie góralskiej, gotowej do Wigilii, widzimy podłaźniczkę, czyli sosnową gałąź zawieszaną pod sufitem. Na stole jest owies pod obrusem, pod stołem siekiera. Górale nie mieli czegoś takiego, jak jedzenie określonych potraw. Jedli te, do których produkty akurat były dostępne w danym roku. Z jednej miski, przekonani, że to łączy rodzinę. Były jabłka, masło, sól. W kącie izby zawsze stał snop zboża - opowiada kurator o góralskiej tradycji wigilijnej.

W kuchni śląskiej, można zobaczyć przygotowania do Wigilii. Odbywały się one dużo wcześniej przed tym dniem. Gotowano siemieniotkę z konopi, kaszę jaglaną i groch, kapustę z grzybami, ziemniaki. Robiono moczkę, makówki i śledzia z mleczem. Karp pojawił się dopiero po II wojnie światowej. W samą Wigilię stół w domu śląskim nakryty był białym obrusem, pod nim sianko. W święta, było wiele zwyczajów, a nawet przesądów.

- Należało skoro świt wstać i biec na roraty. Mówiono, że jakim się jest w Wigilię, takim później cały rok. Jak przyszedł pierwszy do domu mężczyzna, to znaczyło, że rok będzie szczęśliwy - mówi Grabińska-Szczęśniak. - W Wigilię nie jadło się cały dzień, a później kolacja była skromna. Zaczynała się modlitwą „Ojcze nasz” lub „Anioł Pański” i dzieleniem się opłatkiem. Od stołu nie wolno było wstawać i wyrzucać jedzenia. Opłatek zanosiło się też zwierzętom - dodaje. Po kolacji były wróżby, a po nich rozdawane dzieciom słodycze od Dzieciątka. Czas do pasterki umilało się wspólnym śpiewaniem kolęd. W wielu domach na Śląsku sporo tych tradycji zostało jeszcze zachowanych.

Wystawa „Ślonsko betlyjka” w muzeum przy pl. Jana III Sobieskiego 2 będzie czynna do 2 lutego w godzinach otwarcia placówki, czyli we wtorki i piątki w godzinach od 9 do 15, w środy i czwartki od 10 do 18, a w soboty i niedziele od godz. 12 do godz. 18.

Iwona Makarska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.