Moim zdaniem: "Drugoligowe refleksje"

Czytaj dalej
Fot. Pixabay
Andrzej Flügel

Moim zdaniem: "Drugoligowe refleksje"

Andrzej Flügel

Jak się okazuje u nas są tematy nie do przejścia. Co z tego, że wszystkie kluby ekstraligowe muszą mieć podgrzewane płyty, skoro wystarczy trochę mokrego śniegu by murawy niektórych stadionów wyglądały jak klepiska.

Kiedy zobaczyłem zdjęcie płyty stadionu w Kielcach, gdzie we wtorek, 1 marca odwołano mecz Korony z Wisłą złapałem się za głowę. Boisko wyglądało jak droga czołgowa. Tak wiem, że u nas o tej porze roku tak jest. Nie ma sensu przyrównywać się do Hiszpanii czy Włoch, bo tam aura jest zdecydowanie łaskawsza, ale do Niemiec już tak. Zawsze się dziwię kiedy oglądam mecze Bundesligi, że tam jakoś potrafią mieć przyzwoite płyty w lutym czy w marcu, no chyba, że śnieg sypie w czasie meczu. No, ale to Niemcy. Tam wszystko jest poukładane i nikt się nie dziwi że w marcu pada.

Ale tak czy siak marzec to już tchnięcie wiosny. Już na dniach ruszy lokalna piłeczka.

Ale co tam piłeczka. W naszym regionie króluje coś innego. Tu wszyscy czekają na motorki. Już się prawie doczekali. Co ciekawe, w tym roku Wielkanoc jest jeszcze w marcu, liga zaczyna dopiero w kwietniu, więc w lany poniedziałek nie będzie można się oderwać od stołu świątecznego i pobiec na stadion. My z kolei nie będziemy już mogli napisać w tytułach relacji ,,Lanie w lany poniedziałek”, albo ,, Zlali ich w lany poniedziałek”. Szkoda.

Mimo, że już niedługo poczujemy wiosnę, w halowych dyscyplinach sezon jeszcze trwa i wchodzi w decydującą fazę.

Zawsze z ciekawością słucham doniesień z parkietów drugoligowych

Szczególnie po tym jak związki w większości dyscyplin postanowiły powiększyć liczbę grup i zrobić ją prawie otwartą, Czyli jak ktoś ma jakieś pieniądze i jakichś zawodników to może sobie w takich rozgrywkach grać. Stąd czasem ma czele są zespoły prawie profesjonalne, płacące zawodnikom, mające spore ambicje, które w tej lidze znalazły się w wyniku jakiegoś kryzysu. Na drugim szczeblu są zespoły amatorskie, mające w składzie często nie tylko juniorów, ale i juniorów młodszych, albo weteranów, których świetność minęła 20 lat i 20 kilogramów wcześniej. Bywa, że chłopaki jeżdżą na mecze w piłce ręcznej w szóstkę, a bramkarz waży 150 kilogramów i mógłby występować w walkach sumo.

Ostatnio rezerwy szczypiornistów Śląska Wrocław przyjechały do Zielonej Góry na mecz z AZS-em UZ mając sześciu zawodników z pola i czterech bramkarzy! Biorąc to pod uwagę padają czasem dziwne wyniki. Jakaś drużyna nie potrafi w siatkówce ugrać w trzech setach chociaż 30 punktów, w szczypiorniaku zdarzają się rezultaty 9:60, a w koszykówce 35:100. Do tego dochodzą zespoły, które kończą sezon bez choćby jednego punktu.

Czy coś takiego jest motywujące?

Jak wyglądają młodzi zawodnicy co tydzień ponoszący klęskę? Czy im się jeszcze będzie chciało uprawiać sport? Kiedyś druga liga była szczeblem centralnym, miała najwyżej dwie grupy i grać w niej było wyzwaniem dla środowiska. Dziś jest łapanka, pospolite ruszenie nie mające wiele wspólnego z podnoszeniem się poziomem rozgrywek, na którym nam wszystkim zależy.

Andrzej Flügel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.