Mieszkańcy Wisełki: Dyrektor parku nas oszukał

Czytaj dalej
Paweł Ukraiński

Mieszkańcy Wisełki: Dyrektor parku nas oszukał

Paweł Ukraiński

Jest korzystna ekspertyza, kosztorys i pieniądze, tylko schodów brak.

- To zwykłe świństwo, dyrektor Wolińskiego Parku Narodowego po prostu wszystkich oszukał, sołtysa, radę sołecką, całą społeczność Wisełki, no i mnie - nie krył zdenerwowania, w rozmowie z naszą redakcją, Lech Ziółkowski, radny powiatu kamieńskiego.

Chodzi o remont zejścia na plażę wraz z specjalną rampą dla matek z wózkami i osób niepełnosprawnych. Jak mówią nasi rozmówcy, choć była specjalna ekspertyza stwierdzająca możliwości naprawienia rampy i środki niezależne od wolińskiego parku, jego dyrektor Wojciech Zyska zdecydował się na rozbiórkę zamiast na naprawę.

Zaczęło się w marcu

Rozmowy pomiędzy mieszkańcami, sołtysem, radnym Lechem Ziółkowskim a Wolińskim Parkiem Narodowym rozpoczęły się w marcu. Jak twierdzą nasi rozmówcy, po raz pierwszy do WPN pojechała rada sołecka na czele z sołtysem.

- Byliśmy gotowi partycypować w kosztach - zapewnia Zbigniew Kosterski, sołtys Wisełki. - Żyjemy przecież z turystyki. Brak zejścia, to brak środków do życia. Nie wchodziłem wtedy w kwestię czy to się nadaje czy nie, bo nie jestem fachowcem. Pan dyrektor powiedział, że nie wie czy naprawa wchodzi w grę. My jednak byliśmy przygotowani. Na miejsce udaliśmy się z mieszkańcem, który zajmuje się konstrukcjami drewnianymi i mógłby to wyremontować.

Zdecydowane deklaracje mieszkańców

10 kwietnia odbyło się zebranie sołeckie, na które oprócz przedstawicieli parku stawili się przedstawicieli gminy. Mieszkańcy Wisełki zaproponowali, że na własny koszt, rękami fachowca dokonają naprawy schodów. Na spotkaniu zapadła decyzja o przeprowadzeniu ekspertyzy dotyczącej możliwości naprawy rampy.

Potem były kolejne spotkania pomiędzy przedstawicielami lokalnej społeczności a dyrekcją parku.

- Najpierw mówiono nam, że nie ma pieniędzy więc zdecydowaliśmy, że mieszkańcy Wisełki dołożą się do naprawy. Potem nagle dyrekcja WPN stwierdziła, że ma pieniądze na remont schodów, ale jest to powiązane z rozebraniem podestu dla osób niepełnosprawnych. W naszej ocenie był on jednak do naprawy, nie wyglądało to tak źle. Z takim stanowiskiem wyszliśmy ze spotkania, bo nie mogliśmy się na to zgodzić - mówi jeden z mieszkańców, który miał dokonywać naprawy podestu.

W następnych spotkaniach, oprócz przedstawicieli sołectwa, uczestniczył radny Lech Ziółkowski. Aby uniknąć pochopnych decyzji zaproponował on dyrektorowi Wolińskiego Parku Narodowego wykonanie zewnętrznej ekspertyzy, która miałaby rozstrzygnąć czy schody nadają się do naprawy czy tylko do rozbiórki.

Ekspert ze Szczecina

- Okazuje się wtedy, że były już takie rozmowy w dyrekcji parku w lutym - opowiada radny. - Koszty wykonania takiej ekspertyzy przekraczały możliwości parku. Dotarłem do pana ze Szczecina, który miał się tym zajmować i zaproponowałem, aby to zrobił na koszt sołectwa. W jedną z sobót ekspert przyjechał na plażę i stwierdził, że można naprawić zejście. Z taką informacją udaliśmy się do dyrektora Zyski.

Mieszkańcy Wisełki przygotowali wstępny kosztorys mówiący o tym, że schody można wyremontować za niewiele ponad 6 tys. złotych, a rampę za 38 tys. złotych. Uwzględniając koszt ekspertyzy całość wydatków zamknęłaby się w kwocie ok. 50 tys. zł. Z tej sumy 35 tys. zł miałaby dołożyć gmina Wolin z podatku klimatycznego.

- Pan dyrektor na tę wiadomość powiedział, że musi zrobić burzę mózgu w parku - opowiada radny Ziółkowski. - Poprosiliśmy, aby nic nie rozbierać do czasu poznania szczegółowych wyników pracy eksperta. Obiecał nam i osobom związanym z życiem publicznym z naszego terenu, że będzie to zrobione w sposób następujący: ekspertyza, kosztorys, schody na pewno naprawiamy, natomiast rampę w zależności od tego, jakie będą koszty. Jeżeli będą duże to je tylko zabezpieczamy i czekamy do przyszłego roku, aby przy użyciu środków zewnętrznych podest odbudować. Jeżeli jednak będzie to możliwe do wykonania i nie będą to wielkie koszty to zrobimy to teraz.

Sentencja ekspertyzy była jednoznaczna. Przeprowadzona na miejscu inwentaryzacja wykazała, że uszkodzona po sztormach rampa, może być doraźnie naprawiona. Wykonanie tego w odpowiedni sposób pozwoliłoby na dalszą eksploatację zejścia. Ekspert zaznaczał, że docelowo zaleca się rozebrać rampę i zbudować nową w innej koncepcji.


- Mając taką ekspertyzę, gotowi do działania czekaliśmy tylko na kosztorys wykonywany przez firmę zewnętrzną, bo przecież już wiedzieliśmy, że można naprawić rampę - opowiada Lech Ziółkowski. - Rozmawiałem z projektantem w sobotę, potem w niedzielę aby uzyskać szczegółowe dane i przekazać je dyrektorowi parku. Jednak kosztorys nie był jeszcze gotowy.

Jak grom z jasnego nieba

W poniedziałek 5 czerwca mieszkańcy Wisełki dowiedzieli się, że na plażę przyjechała grupa mężczyzn, która tnie i rozwala wszystko.

Na miejsce pojechał sołtys, który był świadkiem, że pracownicy ze wschodu, najprawdopodobniej Ukraińcy, przy pomocy traktora i pił rozwalili całą konstrukcję.

- Kilka godzin po tym, kiedy wszystko było rozwalone, otrzymałem kosztorys z którego wynikało, że można naprawić schody i rampę nie za 50 tys. zł jak zakładaliśmy, a za 37 tys. zł - tłumaczy Ziółkowski. - Z tego burmistrz Wolina dawał 35 tys. zł. Teraz nie ma już jednak co remontować, a nowa inwestycja pochłonie masę pieniędzy.

Pojawił się też nowy wątek.

- Czy na tę rozbiórkę była zgoda wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego- pyta Ziółkowski. - W ekspertyzie poświęcono trzy strony warunkom bezpieczeństwa, jakie trzeba zachować przy ewentualnej rozbiórce.


Tymczasem na plaży w Wisełce pojawiło się siedem osób i traktor. Na zdjęciach widać, że żaden nie miał stroju ochronnego. Po prostu chodzili i cięli sobie piłami.

- Czujemy się oszukani. Nie można tak traktować społeczeństwa. W sezonie przyjeżdżają do nas osoby niepełnosprawne, matki z wózkami i jak teraz będą schodzić na plażę? Kiedy podnosiliśmy ten problem, to powiedziano nam, że pojadą do Międzyzdrojów. A przecież wcześniej rozmowy z dyrektorem parku przebiegały naprawdę rzeczowo. Rozumieliśmy że odpowiada on za bezpieczeństwo. Nie naciskaliśmy. Mówiliśmy mu, zabezpieczmy teren i poczekajmy do wyników ekspertyzy. Jeżeli wyjdzie, że konstrukcja nie nadaje się do użytku to ją rozbierajmy. Teraz jest tak, że mamy ekspertyzę, spędziliśmy 1,5 miesiąca na rozmowach, mamy pieniądze, a cichcem wszystko rozwalono. To po prostu świństwo - kończy zdenerwowany Ziółkowski.

Mimo starań Wojciech Zyska, dyrektor WPN nie odpowiedział na skierowanie do niego nasze pytania.

Paweł Ukraiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.