Łukasz Czerwiński

„Mamo, będę wielkim piłkarzem”. Grosicki już zobaczył w nim Dembele

Jedno z pierwszych zagrań Adriana Przyborka na poziomie ekstraklasy. W meczu z Wartą przy stanie 3:1 trener Gustafsson pierwszy raz postawił na Przy Fot. Małgorzata Elmerych Jedno z pierwszych zagrań Adriana Przyborka na poziomie ekstraklasy. W meczu z Wartą przy stanie 3:1 trener Gustafsson pierwszy raz postawił na Przyborka...
Łukasz Czerwiński

Jest tak młody, że musi grać w koszulce innej niż koledzy z drużyny. Ma taki talent, że uczestnik mundialu kieruje do niego specjalną przemowę. Adrian Przyborek lat szesnaście.

Jako pierwszy zawodnik z rocznika 2007 zagrał na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Młodszym debiutantem od niego w zespole Pogoni Szczecin był tylko Kacper Kozłowski. Młody piłkarz od razu trafił na usta kibiców, bo w debiucie omal nie strzelił gola.

Rozgrzewka

Na początku tej historii nie będzie spektakularnych wydarzeń. Mały chłopiec idzie z dziadkiem na piłkarski turniej. Kiedy z niego wraca, mówi: Mamo! Będę kiedyś wielkim piłkarzem.

- Wtedy się z tego śmiałam, ale zapisaliśmy go do drużyny w Sianowie - wspomina w rozmowie z nami Iwona Przyborek, mama Adriana.

Pięciolatek trafił do nieistniejącej już Sianowskiej Akademii Sportu (dziś to Victoria Sianów). Jego pierwszy trener szybko zrozumiał, że trafił mu się wyjątkowy talent.

- Krótko u mnie trenował, bo bardzo się wyróżniał. Powiedziałem trenerowi Drejskiemu, żeby wziął go do siebie, gdzie będzie trenował ze starszymi chłopcami - wspomina Piotr Starzecki, pierwszy trener Adriana Przyborka.

W ten sposób od samego początku Adrian musiał rywalizować na boisku z zawodnikami starszymi nawet o dwa-trzy lata. Trenerzy wiedzieli jednak, że tylko w ten sposób nie zahamują rozwoju utalentowanego młodzieńca, a ten piłkarsko nie odstawał od starszych kolegów.

- Ale warunkami fizycznymi już tak. Co prawda trochę się bałem wystawiać go w meczach, ale po rozmowie z rodzicami dostawał szansę. Najpierw wchodził z ławki, a później grał już regularnie. Przestałem się obawiać - wspomina trener Wojciech Drejski.

Od tej chwili piłka stała się prawdziwą przyjaciółką Adriana, a ten nie rozstawał się z nią nawet na chwilę.

- Nigdzie nie mogliśmy wybrać się bez piłki. Wszędzie nosił ją ze sobą. W domu meble zawsze były poobijane - wspomina mama Adriana. Powoli oczywistym stawał się fakt, że dla dalszego rozwoju potrzebny będzie kolejny krok. Kluczowy okazał się coroczny turniej piłki halowej w Rewalu.

Pierwszy gwizdek

W „Rewalandii” udział wzięło mnóstwo zdolnych piłkarzy. Adrian pokazał się między innymi w meczu przeciwko Bałtykowi Koszalin.

- Wtedy zadzwonił do nas trener z Bałtyku. Powiedział, że widzi w nim duży talent, a oni zapewnią mu warunki do rozwoju - opowiada pani Iwona.

Decyzja nie była łatwa. Jednak na jej podjęcie namawiali rodziców trenerzy i z Sianowa, i z Koszalina. Zgoda wiązała się z tym, że kilkulatek będzie musiał dojeżdżać do Koszalina na lekcje i treningi. W Bałtyku wiedzieli, że mają do czynienia z dużym talentem.

- Wyróżniały go decyzje podejmowane na boisku, pojedynki jeden na jednego, świetnie radził sobie w odbiorze. Mimo że jeździł na wszystkie kadry i był zapraszany na turnieje przez Lecha Poznań i Pogoń Szczecin, to nigdy nie dawał odczuć, że czuje się od kogoś lepszy. Zawsze był pokorny - wspomina Piotr Stołowski, trener w AP Bałtyk Koszalin.

Tutaj też trenował i grał przede wszystkim ze starszymi.

- Na początku trafił pod skrzydła trenera Jakuba Husejko. Najczęściej jeździł jednak na mocno obsadzone turnieje rocznika 2007 z trenerem Wiktorem Butrymem - opowiada trener Stołowski.

Pierwszy drybling

Talent Adriana nie mógł umknąć scoutom z czołowych klubów, więc w końcu pojawiła się propozycja dołączenia do Akademii Piłkarskiej Pogoni Szczecin. Rodzice znów musieli stanąć przed trudną decyzją, ponieważ wiązało się to z wyprowadzką ich nastoletniego syna.

- Jako matce zostało mi wyrwane serce. Ale dziś wiem, że Adrian sobie poradził. Ma 16 lat, a zachowuje się, jakby miał ponad 20. Ta szkoła życia i oderwanie od rodziców dała mu doświadczenie. On sam powiedział, że jeśli chce coś osiągnąć, to musi być dalej od nas. Nauczył się samodzielności - ocenia z perspektywy czasu mama Adriana.

W Szczecinie Adrian też natychmiast trafił do starszej grupy i zadebiutował w Centralnej Lidze Juniorów U19. Od samego początku zrobił dobre wrażenie na trenerze.

- Adrian może nie miał niesamowitych liczb, jeśli chodzi o bramki i asysty, ale wszyscy wiemy, że na ten moment to wcale nie jest najważniejsze. Ciężko wskazać jedną rzecz, jaka go wyróżnia na boisku, bo jest typem zawodnika, który ma wiele cech na bardzo wysokim poziomie. Miał ogromny wpływ na drużynę - mówi Piotr Łęczyński, trener Pogoni Szczecin U19.

Jego dobra postawa szybko została dostrzeżona przez sztab z pierwszego zespołu. Najpierw były wspólne treningi, a później wyjazd na zimowe zgrupowanie do Turcji.

Klub zgłosił Adriana do Ekstraklasy, a w meczu z Wartą stał się drugim najmłodszym debiutantem w historii klubu. Chociaż wszyscy zdawali sobie sprawę z jego talentu, to nikt nie spodziewał się, że ta kariera nabierze takiego rozpędu.

- Pół roku temu nie podejrzewaliśmy, że wiosną będzie debiutował w ekstraklasie, to jest coś fantastycznego - mówi trener Łęczyński.

- Widziałem, że ma potencjał, ale nie spodziewałem się, że tak szybko zadebiutuje w ekstraklasie - zapewnia trener Wojciech Drejski.

Sam Adrian był podekscytowany swoim pierwszym wyjazdem na mecz ekstraklasy, ale to nie opcja zbliżającego się debiutu budziła w nim największe emocje.

- Jak jechali na Widzew, to był bardzo podekscytowany, ale nie powołaniem do kadry meczowej na ekstraklasę, ale tym, że będzie ze Stipicą w pokoju - opowiada Iwona Przyborek.

Z Widzewem jeszcze nie zagrał. Ze Śląskiem i Jagiellonią też nie.

Pierwszy strzał

Zarówno rodzice, jak i trenerzy, którzy mieli okazję z nim pracować, oprócz umiejętności piłkarskich cenią sobie właśnie charakter nastolatka.

- Jak zaczął trenować w pierwszym zespole, to nie dał po sobie odczuć, że czuje się lepszy od innych. To na pewno duża rola wychowania i tego, co wyniósł z domu. Jego skromność jest prawdziwa - chwali trener Piotr Łęczyński.

Była 78. minuta meczu pomiędzy Pogonią Szczecin a Wartą Poznań. Niespełna 10 tysięcy kibiców zgromadzonych na stadionie im. Floriana Krygiera z ciekawością przyglądało się nastolatkowi, który zmienił największą gwiazdę zespołu - Kamila Grosickiego. Kilkanaście minut później wszyscy zapamiętują już jego imię i nazwisko. Adrian Przyborek błysnął piłkarskimi umiejętnościami i boiskową inteligencją. Był bliski pokonania bramkarzy rywali.

Na boisku łatwo go rozpoznać, jako jedyny nie ma z przodu koszulki reklamy głównego sponsora. Nic dziwnego, Pogoń wspiera firma bukmacherska, a co za tym idzie, szesnastolatek nie powinien jej reklamować.

Po ostatnim gwizdku sędziego, już w szatni, Kamil Grosicki porównał go do obecnego zawodnika Barcelony - Ousmane Dembele. Przypomniał wydarzenia z 2015 roku, kiedy Dembele zmienił go w swoim debiucie w Ligue 1. Czy w tym momencie młody piłkarz z Sianowa rozpoczął wielką piłkarską karierę?

Po meczu z Wartą powiedział rodzicom, że te kilkanaście minut to dla niego za mało.

- Będzie walczył o to, żeby dostać od trenera jak najwięcej minut, ale ma przy tym bardzo chłodną głowę - zapewnia Iwona Przyborek.

Pierwszy gol

Ciąg dalszy nastąpi...

Łukasz Czerwiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.