Lekarz rodzinny w Starym Dzikowie podejrzewał koronawirusa. Sanepid poradził, aby odesłał pacjenta do domu

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Szkocki
Ula Sobol

Lekarz rodzinny w Starym Dzikowie podejrzewał koronawirusa. Sanepid poradził, aby odesłał pacjenta do domu

Ula Sobol

Lekarz rodzinny w Starym Dzikowie podejrzewał u 60-letniego mężczyzny zakażenie koronawirusem. Zadzwonił do sanepidu, a tam usłyszał radę, aby pacjenta odesłać do domu. Nikogo, kto był w przychodni, nie objęto kwarantanną, a placówka nie została zdezynfekowana. Czy nie za dużo ryzykujemy, gdy koronawirus zbiera takie żniwa?

- W czwartek, tuż przed zamknięciem przychodni, do mojego gabinetu przyszedł 60-letni mężczyzna. Miał 39 stopni gorączki i bóle mięśniowe - opisuje Robert Gwizdak, lekarz rodzinny pracujący w Gminnym Ośrodku Zdrowia (ZOZ R-36) w Starym Dzikowie.

Wprawdzie mężczyzna nie przebywał za granicą, ale lekarz twierdzi, że na tym terenie takich osób, którzy w ostatnim czasie wrócili, nie brakuje.

- Stan zdrowia tego pacjenta nie dawał mi spokoju. Zacząłem podejrzewać u niego zarażenie koronawirusem i postanowiłem skontaktować się z najbliższą stacją sanitarno-epidemiologiczną

- mówi Robert Gwizdak.

Znając wytyczne inspekcji sanitarnej odnośnie podejrzenia zarażenia koronawirusem, zadzwonił do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lubaczowie.

- Przedstawiłem dyrektorowi stacji moje obawy. Mówiłem, że owszem, jest sezon grypowy, ale pacjent może być zarażony wirusem i stwarzać zagrożenie nie tylko dla mnie, dla personelu przychodni, ale też dla innych. Podkreślałem, że człowiek ten wymaga specjalnego transportu do szpitala zakaźnego w Jarosławiu - opowiada Robert Gwizdak.

Odpowiedź, którą usłyszał, po długiej polemice, bardzo go zaskoczyła.

- Pan dyrektor stwierdził, abym dał pacjentowi lek i odesłał go do domu. Powiedział też, że panikuję i że nie da karetki. Według niego nie jest też wymagana kwarantanna i dezynfekcja przychodni. Nie zgodziłem się na taką decyzję. Uważam, że to lekceważenie realiów, jakie teraz mamy.

Lekarz podejrzewający, że jego pacjent może być zarażony koronawirusem, w sanepidzie w Lubaczowie nie otrzymał pomocy.
Nie dostał zgody na karetkę dedykowaną do takiego transportu, która przewiozłaby pacjenta do szpitala zakaźnego.

- Dodatkowo inspektor zatelefonował do mojego pracodawcy. Chciał bym leczył chorego w domu - mówi Robert Gwizdak.

- Zadzwoniłem więc do szpitala w Jarosławiu, a tam pani ordynator doradziła mi, aby wysłał pacjenta na SOR w Lubaczowie. Wystawiłem jednak skierowanie na oddział zakaźny do szpitala w Jarosławiu i poprosiłem pacjenta, aby pojechał tam własnym samochodem.

O zaistniałym zdarzeniu chcieliśmy porozmawiać wczoraj z dyrektorem Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lubaczowie.

- Ja się do tego nie będę odnosił, bo wszelkie informacje odnośnie koronawirusa i sytuacji z tym związanych udziela Wojewódzki Inspektor Sanitarny w Rzeszowie - mówi Tomasz Lichacz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologiczna w Lubaczowie.

Skontaktowaliśmy się zatem z Wojewódzką Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną w Rzeszowie, pytając o zagrożenie koronawirusem i kto powinien być objęty kwarannaną.

- W związku ze stwierdzeniem potwierdzonych przypadków koronowania w Polsce kwarantanną obejmowane są zarówno osoby powracające z krajów w których występuje transmisja wirusa, jak i osoby mające kontakt z potwierdzonym przypadkiem zakażenia w Polsce

- odpowiedziała Dorota Gibała, rzecznik wojewódzkiego sanepidu.

Rozmawialiśmy też z dyrektorem Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie.

- Dzisiaj już weszła w życie ustawa i sytuacja jest inna, niż była dwa dni temu - mówi Adam Sidor, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie.

- Dwa dni temu, jeżeli pacjent zgłosił się do POZ (placówki Podstawowej Opieki Zdrowotnej) z podejrzeniami, objawami koronowirusa, to oni powinni zapewnić transport do oddziału zakaźnego. Sytuacja się zmienia ze względu na ustawę, ale też dynamikę.

W tej chwili w regionie są wyznaczone cztery karetki z numeru 999 i to już funkcjonuje od dwóch dni. Nie wszyscy idą do lekarza. Jeden ma objawy na parkingu, jeden na lotnisku i tam będzie jeździł ten transport.

Do POZ będą teraz też jeździły karetki z numeru 999. Co do dezynfekcji i kwarantanny my mamy zasady postępowania. Karetka będzie dezynfekowana przez tego, kto jest właścicielem. Jeśli chodzi o samą przychodnię, to dezynfekcja jest po stronie właściciela placówki, oczywiście pod nadzorem Państwowej Inspekcji Sanitarnej.

Do sprawy wrócimy.

Ula Sobol

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.