Wioletta Mordasiewicz

Kiepskie warunki dojazdu do szkoły. Niepełnosprawne dzieci mają problem

Pani Agnieszka mówi, że jej dziecko jest ciężko chore. - Córka straciła wzrok, nie mówi, nie porusza się samodzielnie - opowiada Pani Agnieszka mówi, że jej dziecko jest ciężko chore. - Córka straciła wzrok, nie mówi, nie porusza się samodzielnie - opowiada
Wioletta Mordasiewicz

Mieszkanka Chociwla przyszła do redakcji Głosu z prośbą o zajęcie się sprawą dojazdów dzieci niepełnosprawnych do szkoły. Jej zdaniem, gmina i przewoźnik nie dbają o warunki ich przewozu w sposób wystarczający.

Córka pani Agnieszki jest wożona do szkoły specjalnej w Radowie Wielkim.

- Warunki przewozu dzieci są nieodpowiednie - twierdzi pani Agnieszka z Chociwla. - Od początku dowożenia mojej niepełnosprawnej córki do szkoły napotykam na przeszkody. Przez pierwsze dwa lata dojeżdżała w moim prywatnym foteliku. Przewoźnik nie zapewnił nam specjalistycznego wyposażenia autobusu. Dopiero po dwóch latach walki, gdy już córka wyrosła z fotelika, przewoźnik kupił specjalistyczne pasy na rzepy. Ale nie są bezpieczne, bo córka je odpina.

Kobieta opowiada, że autobus nie ma klimatyzacji.

- Dzieci po dwóch godzinach jazdy są przegrzane, a jesienią i zimą marzną - dodaje. - Każde przeziębienie kończy się szpitalem.

Mieszkanka Chociwla interweniowała w urzędzie, podobnie jak jej ojciec. Ale, jak mówi, nic nie wskórali. Kończyło się na zapewnieniach, że będzie poprawa.

- Zdarzają się awarie autobusu - mówi pani Agnieszka. - Przewoźnik nie daje pojazdu zastępczego. Bywają przypadki, że z przyczyn osobistych nie ma opiekunki w czasie trasy. Przewoźnik wie o tym wcześniej, a mimo to nie wyznacza zastępstwa. Wtedy dzieci ciężko chore i niesamodzielne, jak moje dziecko, muszą zostawać w domu, a reszta jeździ bez opieki. Tymczasem dzieci z chorobami sprzężonymi wymagają codziennej rehabilitacji. Jest ona konieczna do funkcjonowania.

Mieszkanka Chociwla jeszcze do niedawna nie musiała odwozić córki na oddalony od jej miejsca zamieszkania o około 300 metrów przystanek. Autobus podjeżdżał pod jej blok. Ale już nie podjeżdża.

- Ani przewoźnik, ani kierowca nie mają krzty empatii dla niepełnosprawnych i traktują ich jak dzieci gorszej kategorii - twierdzi pani Agnieszka.

O stanowisko poprosiliśmy włodarzy Chociwla, którzy są odpowiedzialni za przewóz dzieci do szkół.

- 28 września na zaproszenie burmistrza do Urzędu Miejskiego w Chociwlu przyjechał kierownik przewozów z Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej w Gryficach - mówi Teresa Kozań z UM w Chociwlu. - Na spotkaniu była obecna dyrektor Zespołu Placówek Oświatowych. Kierownikowi zostało przekazane pismo pani Agnieszki z wszelkimi uwagami.

Przedstawiciel PKS Gryfice zapewnia, że nikt kobiecie nie robi na złość.

- Kierowca wcześniej miał problemy z zawracaniem jak podjeżdżał pod jej blok - mówi Zbigniew Krakowski z PKS Gryfice. - Uliczka jest ślepa, stoi dużo aut. Wolno się nam zatrzymywać jedynie na wyznaczonych przystankach. Gmina obiecała, że rozważy możliwość usytuowania tam przystanku. Poprosimy jednak kierowcę, by się zatrzymywał bliżej bloku, w którym mieszka.

Kierownictwo PKS zapewnia, że ma sprzęt do przewozu niepełnosprawnych.

- Ona ten fotelik dla córki w autobusie położyła na siedzeniu i tak dziecko na nim jeździło, nic nie mówiła - kontynuuje wyjaśnienia kierownik. - Mamy na wyposażeniu specjalne pasy. A jak się rzepy przecierają, to trzeba to zgłosić. Gdy dochodziło do awarii, podstawialiśmy pojazd zastępczy. Tylko zanim przyjechał drugi, trochę to musiało potrwać. Nie ma sytuacji, że dzieci jeżdżą bez opiekuna.

PKS Gryfice - Zbigniew Krakowski , kierownik przewozów

Zawsze dokładamy wszelkich starań, by jakość świadczonych przez nas usług była dobra. Wcześniej żadne sygnały niezadowolenia do nas nie docierały. A wozimy te dzieci do Radowa Wielkiego od 2013 roku. Po uzyskaniu informacji, że są skargi pojechałem na spotkanie z tą panią i przedstawicielami Urzędu Gminy w Chociwlu. Podkreślam, że nie prowadzimy typowego przewozu osób niepełnosprawnych. Ta linia jest regularna, co oznacza, że wozimy nią także innych pasażerów. W autobusie jest 28 miejsc siedzących i 10 stojących. Z gminy Chociwel wozimy do Radowa Wielkiego 10 dzieci. To ok. 35 kilometrów w jedną stronę, które autobus pokonuje w godzinę i piętnaście minut, a nie dwie godziny jak mówi ta pani. Mogły się oczywiście zdarzyć awarie, w tym także ogrzewania, ale usuwamy je na bieżąco. Nasze pojazdy są dopuszczone do ruchu.

Wioletta Mordasiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.