Historia Kołbaskowa. Kraina bliska, a mało znana

Czytaj dalej
Fot. Arch. dr Marek Łuczak
Marek Rudnicki

Historia Kołbaskowa. Kraina bliska, a mało znana

Marek Rudnicki

Pomorze Zachodnie kształtowane przez Słowian, Duńczyków, Szwedów i Niemców mimo wielu wojen zachowało wiele zabytków. Przetrwały także II wojnę światową. A po niej zostały zniszczone.

Historyk dr Marek Łuczak wydał kolejną książkę opowiadającą o zapomnianej historii miejscowości. Tym razem jest to gmina Kołbaskowo.

Dotarł do wielu byłych mieszkańców, w tym byłych właścicieli majątku w Kamieńcu. Stąd też w książce unikalne zdjęcia, jak to z 1928 r. z wizyty we dworze Schlange-Schöningen ciekawej postaci, feldmarszałka Augusta von Mackensen. Mało kto wie, ale w okresie pierwszej wojny światowej w maju 1915 roku był dowódcą wojsk niemieckich i austro-węgierskich podczas ofensywy pod Gorlicami i Tarnowem. Śmiałym manewrem zdobył Belgradu, a w rok później Bukareszt.

Co ciekawe, do końca życia pozostał zwolennikiem monarchii Hohenzollernów i nie poparł Hitlera. W 1940 r. napisał list do dowódcy Wehrmachtu, w którym potępił zbrodnie niemieckiej armii popełnione w trakcie kampanii wrześniowej. Z drugiej strony jednak w okresie międzywojennym był propagatorem rewizji granic z Polską oraz przyczynił się do współdziałania Reichswehry z NSDAP.

Czytaj dalej:

Zobacz także:
Wystawa o polskiej niepodległości na dachu Przełomów

Hans zmienił nazwisko

Rodzina z Kamieńca nie była jedną z przeciętnych rodzin ziemiańskich.

- Po pierwszej wojnie światowej zarządzanie majątkiem przejął od ojca Johannesa jego młodszy syn, Hans Schlange - opowiada historyk. - W czasie wojny na froncie został kilka razy ranny. W okresie weimarskim zmienił nazwisko na Schlange - Schöningen dodając do poprzedniego miejsce swojego urodzenia. Dlaczego? Tego nie udało mi się ustalić. Był znawcą rolnictwa i opublikował na ten temat kilka książek.

Być może tajemnica zmiany nazwiska kryje się w poglądach obu synów - Johannesa, starszego Hansa i młodszego Ernsta. Ten drugi przejął zarządzanie dworem w 1921 r. i czynił to do lat 30-tych XX w. Ważniejszy jest jednak fakt, że 1 listopada 1931 r. wstąpił do SA (Die Sturmabteilungen der NSDAP czyli oddziałów szturmowych niemieckiej partii narodowo-socjalistycznej), szybko awansował i w roku 1932 został kierownikiem SA-Untergruppe Pommern Ost w stopniu Standartenfuhrera (w III Rzeszy był to stopień paramilitarny w SA i SS odpowiadający pułkownikowi w siłach zbrojnych).

W tym samym roku uzyskał mandat NSDAP do Reichstagu. Przeżył wojnę i zmarł w 1947 r. w sowieckim więzieniu.

Natomiast jego brat Hans był w grupie spiskowców planujących zamach na Hitlera, a nawet przewidywany był na ministra rolnictwa. Po wojnie został m.in. ambasadorem w Wielkiej Brytanii i jednym z założycieli CDU. Zmarł w 1960 r.

Czytaj dalej:

Zobacz także:
Wystawa o polskiej niepodległości na dachu Przełomów

Historia dzwonów

Łuczak opisuje wiele ciekawych historii związanych z poszukiwaniem utraconych dzieł pomorskich. Wydał m.in. z poparciem komendy wojewódzkiej policji w Szczecinie, gdzie jest szefem komórki poszukującej zabytki, kilka katalogów dokumentujących zaginione artefakty w regionie i poszczególnych gminach. Opisuje m.in. skomplikowaną historię dekanatów, łączenia ich i zmiany przynależności, a przy tym „znikania” cennych dzieł sztuki.

Przykładem dzwony

- Dziś na wieży kościoła w Kołbaskowie zawieszone są trzy dzwony - opowiada. - Starszy odlany został w 1705 r. dla kościoła w Kamieńcu i tu trafił dopiero w 1956 r. Młodszy pochodzi ze Smolęcina, a odlano go w Szczecinie w roku 1854. Co ciekawe, trafiły do Kołbaskowa, bo ten znajdujący się tu pierwotnie z 1672 r. pękł i nie mógł być używany. Zdjęto go i spoczywał zapomniany przez lata na podwórzu plebani, a następnie „znikł”. Udało mi się go odnaleźć dopiero w 2015 r. po długich poszukiwaniach w jednej z miejscowości powiatu pyrzyckiego. Szczegółów nie mogę zdradzić.

Zniszczone po wojnie

W książce opisane zostały bardzo dokładnie 23 miejscowości i opatrzone dodatkowo kilkuset fotografiami. Wśród nich te przedwojenne i w zestawieniu z nimi zrobione w tym samym miejscu po wojnie oraz obecne. Nawet pobieżne ich porównanie zasmuca, jako że wiele ciekawych obiektów, pałaców i kościołów przetrwało zawieruchę wojenną i zniszczone zostały dopiero po wojnie.

Zdjęcie z roku 1930 kościoła w Karwowie. Piękny obiekt, obok przykościelny cmentarz. Kolejne zdjęcia z roku 2008 i 2010. Na stojącej tylko dzięki opatrzności zniszczonej wieży duże gniazdo bociana. Aż dziw, że całość nie rozsypała się. Po reszcie budynku zostały tylko zewnętrzne mury.

- Taki los spotkał na całym Pomorzu wiele sakralnych obiektów - mówi dr Łuczak. - Inny przykład, to Siodło Górne, gdzie nie ma nawet śladu po kościele, który przetrwał wojnę. Dziś na jego miejscu funkcjonuje warsztat. Podobnie jest w Ustowie, gdzie powojenny naczelnik pragnąc przypodobać się władzy, rozebrał kościół. Dziś przez miejsce, gdzie stał, prowadzi droga.

Czytaj dalej:

Zobacz także:
Wystawa o polskiej niepodległości na dachu Przełomów

Przetrwała do dziś

Kto jeździ autostradą do przejścia granicznego w Kołbasko-wie z pewnością mija lub korzysta ze stacji benzynowej zlokalizowanej przy rozstaju dróg. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że to obiekt wybudowany jeszcze przed wojną.

- Powstał około roku 1935 - opowiada Łuczak. - Zaprojektowana została przez Friedricha Tammsa. To rzadki typ stacji Fürstenwalde przy węzłach drogowych, umożliwiająca tankowanie pojazdów z trzech różnych stron dzięki odpowiedniemu rozmieszczeniu kas i dystrybutorów. Jedyna ocalała stacja tego typu, o ile się orientuję, znajduje się w Niemczech w miejscowości Fürstenwalde. Ta przy zjeździe z autostrady w Kołbaskowie obecnie funkcjonuje w sieci „Bliska”.

De facto - 5 lipca 1933 r., gdy Hitler powołał na stanowisko generalnego inspektora budowy dróg Fritza Todta, miał też w obowiązkach koordynować budowę autostrad. Docelowa ich długość miała wynosić 14 tys. km. Jedna z nitek miała połączyć Berlin z Królewcem (to ta obok Szczecina). Odcinek przebiegający przy Kołbaskowie oddano do użytku w 1936 roku. Do 1941 roku oddano do użytku 3869 km, a 2400 było w budowie.

Były a teraz, niestety, już ich nie ma

Miejsc, które ocalały nie zniszczone przez działania wojenne, jest sporo. Na przykład kościół w Kurowie, który powstał w średniowieczu. Nieużytkowany, został rozebrany w latach 70. XX w. Wyposażenie kościoła zaginęło, w tym cenny, srebrny pozłacany kielich późno gotycki z około 1500 roku. Kolejny przykład, to piękny dwór neobarokowy w Moczyłach, który został rozebrany w 1980 r. Czy kościół w Pargowie, piękny obiekt, wybudowany około roku 1336, dziś w stanie ruiny. Póki jeszcze istnieją warto zobaczyć kamienne, bardzo ozdobne nagrobki. Inny, dotyczący drugiej wojny światowej - obóz pracy Służby Pracy Rzeszy w lesie przy drodze do Waliszewa podlegał władzom w Gryfinie.

- Ciekawostką jest wykonanie w jego części parkowej pomnika ustawionego na podmurówce z kamieni polnych - opowiada dr Łuczak. - Pomnik w formie głazu posiadał napis „Bundrock”. Po wojnie głaz zrzucono do dołu i zasypano. Odnaleziony został dopiero w 2010 roku i ponownie postawiony. Niestety, po obozie pozostały jedynie betonowe fundamenty.

Tylko fundamenty pozostały też po dworze w Pargowie, czy wchodzącej w skład majątku stajni. Po kościele w Przecławiu, który został wspomniany już w kronice z roku 1291, również nie pozostał żaden ślad. Funkcjonujący w tej miejscowości dwór z 2 połowy XIX w. także nie istnieje.

- Osobną kwestią są pomniki, które niszczono tylko dlatego, że były niemieckie - mówi Łuczak. - A często upamiętniały poległych mieszkańcom danej miejscowości w czasie wojen napoleońskich lub w pierwszej wojnie światowej.

Zobacz także:
Wystawa o polskiej niepodległości na dachu Przełomów

[reklama]

Polecamy na gs24.pl:


Marek Rudnicki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.