Felieton naczelnego. Okoliczności przyrody, czyli co łączy Tatry z Yellowstone

Czytaj dalej
Fot. brak
Wojciech Mucha

Felieton naczelnego. Okoliczności przyrody, czyli co łączy Tatry z Yellowstone

Wojciech Mucha

Zadeptujemy Tatry. Widać to choćby w ostatnich dniach, kiedy tłum podążający na Morskie Oko przypominał - podniesiony po wielokrotność do potęgi - najazd na promocje w dyskoncie.

Na fotografiach, które mogą Państwo zobaczyć na naszych stronach, widać, że nad uroczym jeziorem próżno szukać kamienia, na którym można by przysiąść. Nie mam pojęcia, jaka płynie przyjemność z kontemplacji przyrody w takich jej okolicznościach, wiem za to na pewno, że dla samej przyrody nic dobrego z tego nie płynie. Zwyczajnie zadeptujemy to, co nam dano w opiekę.

By uzmysłowić sobie skalę tego, co dzieje się w Tatrach, posłużę się statystyką którą swego czasu podał mój przyjaciel, dziennikarz Jacek Liziniewicz: TPN ma powierzchnię 211 km. Park Yellowstone ma ich niemal 9 tys. TPN odwiedzają rocznie około 3 miliony osób, a w 2019 roku było ich prawie 4. Być może się państwo zdziwią, ale w 42 razy większym Yellowstone była ich w tym czasie podobna liczba.

Tylko w lipcu tego roku na szlaki w Tatrach weszło aż 769 651 turystów. To tylko jeden rekord, bo 3 sierpnia na szlak do słynnego tatrzańskiego stawu weszło ponad 15 tys. turystów. - Nigdy wcześniej takich tłumów na tym szlaku nie było - przyznaje w rozmowie z nami Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Nasz zakopiański dziennikarz Łukasz Bobek zastanawiał się nawet, czy nie czas, by ograniczyć liczbę osób, które mogą wejść na konkretne szlaki. Jest o czym rozmawiać, jeśli w tym tygodniu w dzień powszedni ruch był taki, jaki zazwyczaj notuje się w długi sierpniowy weekend. A jeśli dodać do tego korki, na które w zasadzie nie ma rady. I jeśli przypomnimy sobie, że w niektóre dni w kolejce do kolejki na Kasprowy Wierch czeka się dłużej niż trwa wyjście na niego.

Wyliczać można jeszcze długo. Warto jednak podjąć dyskusję i poszukać rozwiązań. Tymczasem nic podobnego się nie dzieje. W zamian czytamy o „fantastycznych rekordach” a nawet słuchamy narzekań w stylu: „gdyby jeszcze przybyli turyści zza granicy, to w ogóle byłoby świetnie, bo Polak ubogi” (to akurat krakowski lament za suto wypchanymi portfelami i 14 milionami turystów z 2019 r). Oczywiście wiem, że model masowej turystki to chleb dla wielu ludzi. Nie może być jednak sznurem na szyję dla mieszkańców - czy to Krakowa, czy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Tych ożywionych i nieożywionych - ludzi, zwierząt, roślin i zabytków.

Wojciech Mucha

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.