Dopalacze mają nazwy niewinne lub nawet intrygujące. Bywają śmiertelnie niebezpieczne

Czytaj dalej
Fot. Polska Press
Jarosław Miłkowski

Dopalacze mają nazwy niewinne lub nawet intrygujące. Bywają śmiertelnie niebezpieczne

Jarosław Miłkowski

Do lubuskich szpitali coraz częściej trafiają młodzi ludzie, którzy próbowali tzw. dopalaczy. Nie mieli najmniejszych problemów z ich zdobyciem...

Lubuscy policjanci sporo sobie obiecują po zmianie przepisów. Dziś osoba uzależniona woli kupić ten tzw. legalny narkotyk, nie bacząc, czy jest on bezpieczny. Bowiem każdy specyfik jest testowany przez dilera na „klientach”. Tymczasem dopalacze zawierają niebezpieczne związki chemiczne, których nie zbadano pod kątem działania na organizm, i są produkowane bez zachowania standardów czystości. Łatwy dostęp dopalaczy przez internet nie oznacza wcale, że policja może dotrzeć do handlarzy czy producentów. Ogłoszenia są umieszczane najczęściej na zagranicznych serwerach, chociażby w Holandii, gdzie narkotyki są legalne. Zapowiadana zmiana przepisów ograniczy dostęp do tych substancji. Dilerzy będą odpowiadali za handel dopalaczami jak w przypadku narkotyków. Dziś organy ścigania muszą wykazać, że dany dopalacz sprowadził zagrożenie życia, zdrowia wielu osób. Już posiadanie takich środków będzie zabronione i walka z tym procederem będzie łatwiejsza.

- W 2010 roku, kiedy państwo zdelegalizowało sklepy stacjonarne, rzeczywiście było mniej pacjentów - dodaje zielonogórski terapeuta Piotr Żyto. - Ale ten rynek został przejęty przez sprzedaż wysyłkową, internetową i z roku na rok jest substancji coraz więcej. A ten rok jest już rekordowy. Myślę, że wpłynęła na to dostępność...

To w praktyce syntetyczne odpowiedniki popularnych narkotyków. Co chwilę wymyślane są nowe substancje, a stare trafiają na listę substancji zakazanych. Pod z pozoru niegroźną lub intrygującą nazwą kryją się niezwykle niebezpieczne substancje chemiczne. Młodzi często mówią, że sięgają po dopalacze, bo to alternatywa dla narkotyków, które są nielegalne, i za których „posiadanie ma się jakąś sprawę w sądzie”. Mówią też, że rodzice mogą kupić testy na narkotyki i ich zbadać. A testów na dopalacze nie ma, są trudniejsze do wykrycia na co dzień.

Tymczasem „autorzy” dopalaczy są zawsze o krok z przodu. Przede wszystkim, gdy mówimy o kolejnych wynalazkach. A ich lista jest coraz dłuższa. Jak dowiadujemy się w lubuskim sanepidzie, badania mające sprawdzić, czy kolejny produkt jest środkiem zastępczym lub nową substancją psychoaktywną, sprawdzają fachowcy w jednym z 15 wyspecjalizowanych podmiotów. Krótko mówiąc, starają się ustalić pochodzenie substancji, mechanizm jej działania, jej aktywność farmakologiczną oraz działania niepożądane, w tym skutki somatyczne i psychiczne u ludzi.

A dopalacze mogą być rozmaite. Przede wszystkim o działaniu pobudzającym (pochodne katynonu), których efekty polegają na zwiększeniu energii, poprawie nastroju, ale też na zaburzeniach pracy serca, neurologicznych, halucynacjach, urojeniach, agresji, śmierci. Do tego o działaniu podobnym do marihuany, o działaniu halucynogennym... Mogą być w postaci suszu, płynów, tabletek, proszku, nasączonych bibułek… Co najmniej równie długa jest lista szkód, jakie te substancje mogą wywołać w naszym organizmie.

Sytuacja jest dynamiczna. W 2015 r. został powołany przez ministra zdrowia Zespół do spraw oceny ryzyka zagrożeń dla zdrowia lub życia ludzi, związanych z używaniem nowych substancji psychoaktywnych. Głównym jego zadaniem jest opracowywanie opinii eksperckich na temat potencjalnego zagrożenia związanego z używaniem określonych substancji oraz rekomendowanie ministrowi zdrowia ewentualnego umieszczania najbardziej niebezpiecznych dla zdrowia i życia ludzi substancji w wykazach środków odurzających, substancji psychotropowych oraz nowych substancji psychoaktywnych.

Zespół dotychczas ocenił i zarekomendował ministrowi zdrowia umieszczenie 36 substancji w wykazie nowych substancji psychoaktywnych i 14 substancji do umieszczenia w załącznikach do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii...

Jarosław Miłkowski

Jestem dziennikarzem gorzowskiego działu miejskiego "Gazety Lubuskiej". Zajmuję się tym, co na co dzień dzieje się w Gorzowie - opisuję to, co dzieje się w magistracie, przyglądam się miejskim inwestycjom, jestem też blisko Czytelników. Często piszę teksty o problemach, z którymi mieszkańcy przychodzą do naszej redakcji w Gorzowie (Park 111, ul. Sikorskiego 111, II piętro). Poza tym bliskie mi są tematy związane z Kościołem. Od dzieciństwa jestem też miłośnikiem żużla, więc zajmuję się też tą dyscypliną sportu. Gdy żużlowcy rozgrywają sparingi, turnieje szkoleniowe a także jeżdżą w turniejach za granicą Polski, wybieram się tam z aparatem fotograficznym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.