Doktor Anna Kołodziejska: Jeśli całą uwagę skierujemy na epidemię koronawirusa, może okazać się, że nie pomogliśmy większej liczbie chorych

Czytaj dalej
Fot. Archiwum prywatne
Igor Chudziński

Doktor Anna Kołodziejska: Jeśli całą uwagę skierujemy na epidemię koronawirusa, może okazać się, że nie pomogliśmy większej liczbie chorych

Igor Chudziński

O konsekwencjach izolacji, słuszności strategii walki z koronawirusem, problemach pacjentów cierpiących na inne schorzenia oraz o obowiązku noszenia maseczek rozmawiamy z Anną Kołodziejską, lekarzem, podróżniczką autorką książki podróżniczej „Gruzja welocypedem”, sportowcem, multimedalistką taekwondo-ITF i kickboxingu.

Pretekstem do naszej rozmowy stał się post "Koniec koronawirusa! Odwołać epidemię!", który Anna Kołodziejska parę dni temu opublikowała na swoim facebookowym profilu.

W swoim poście pisze pani, że zaczynała tę wiadomość kilka razy. Co ostatecznie przeważyło? Dlaczego się pani zdecydowała?
Jest to temat trudny. Zdawałam sobie sprawę, że zajęcie stanowiska - jakiekolwiek by ono nie było - będzie wzbudzać emocje. W tym również te skrajne. Nie miałam jednak wątpliwości, czy pisać, tylko w jaki sposób. Uznałam, że albo prawdziwie, albo wcale. W mediach od jakiegoś czasu kipi od informacji dotyczących koronawirusa. Często wzajemnie wykluczających się. Postanowiłam zająć stanowisko. Proszę zwrócić uwagę, że nie podaje w poście gotowych odpowiedzi. Otwieram dyskusję, ale nie próbuje udawać, że mam 100 proc. pewność tego, jak powinniśmy postąpić, ani tym bardziej, co się wydarzy. Mówię natomiast o tym, że coś trzeba zrobić. Że nie możemy zamknąć się w domach na zawsze. Im dłużej będzie trwała epidemia, tym trudniej będzie zachować izolację. I to już się dzieje. Musimy szybko znaleźć możliwie najlepsze rozwiązania i na bieżąco przyzwyczajać się do funkcjonowania w nowej rzeczywistości.

Przy okazji wspominam o negatywnych konsekwencjach, których ryzyko dostrzegam w przypadku jeśli nic nie zrobimy albo raczej jeśli przyzwyczajać będziemy się opieszale. Uważam, że obecny czas jest czasem wymagającym nieraz trudnych decyzji i dynamicznych zmian. Restrykcje powinny nadążać za nowymi danymi, które uzyskujemy na temat wirusa. Poznajemy wroga, modyfikujemy strategie - tak to widzę. Im sprawniej będziemy przystosowywać się do życia z wirusem, tym większa szansa na wygraną i ograniczenie strat.

Nie miała pani obaw, że dla wielu głoszone przez panią poglądy okażą się zbyt kontrowersyjne? Post cieszy się dużą popularnością w internecie. Jest mnóstwo głosów wsparcia, ale także krytyka a nawet groźby zawiadomienia rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Co powiedziałaby pani swoim krytykom?
Pewnie, że się boje. Nadal, bo przecież nawet teraz się wypowiadam, a więc i wystawiam na ataki. Ale co z tego? Wierzę w to, co mówię, więc byłoby mi wstyd gdybym nie znalazła w sobie odwagi. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że podobne stanowisko zajmuje wiele autorytetów, w tym także lekarzy, profesorów. W swoim poście nawołuję do odpowiedzialności. Mówię o tym, że każdy ma wpływ na epidemię - na to, jak długo będzie trwała i jakie zostaną po niej konsekwencje. Niestety nie nadążałam za czytaniem i reagowaniem na wszystkie komentarze. A niektóre bywały bardzo przykre, zwłaszcza kiedy miałam wrażenie, że osoba która mnie atakuje, nawet nie wysiliła się, by wcześniej przeczytać tekst, a przynajmniej nie ze zrozumieniem. Rozumiem jednak, że zabierając głos, wystawiłam się na takie reakcje. Zwłaszcza, że osób sfrustrowanych epidemią przybywa. Ciągle wierzę, że mamy wpływ na to, jak wygląda świat wokół nas. Ja chciałabym zmieniać swój na lepszy. Mam nadzieję, że hejt, bezmyślne obrażanie czy brak poszanowania dla opinii lub człowieka w ogóle nie sprawią, że ludziom przestanie na tym zależeć.

Czytaj też: Dwuletnia Zoe walczy z nowotworem oka. Pomóc jej może leczenie w Stanach Zjednoczonych

Jaka jest reakcja pani kolegów po fachu? W pracy spotyka się pani z innymi lekarzami. Czy oni również najprościej mówiąc są zmęczeni epidemią?
Nie chcę wypowiadać się za innych. Każdy może mieć odmienne zdanie. Jestem natomiast przekonana, że im dłużej będzie trwała epidemia, tym gorzej będzie się działo. Obawiam się, że aktualnie chory bez koronawirusa zbyt łatwo może „ginąć” w systemie. W poście przyglądam się również temu i zastanawiam, na ile jest to słuszne, by większość sił służby zdrowia kierować na walkę z koronawirusem. Obawiam się, że jeśli cała uwagę nakierujemy na epidemie, w ogólnym rozrachunku może okazać się, że wcale nie pomogliśmy większej liczbie chorych.

Co pani zdaniem jest takiego wyjątkowego w epidemii koronawirusa, że jak pani pisze „świat pierwszy raz jej nie olał”? Jakiś czas temu oglądałem dokument o epidemii wirusa Ebola. Póki szerzyła się w Afryce Zachodniej, reakcja świata była delikatnie mówiąc „powściągliwa”. Wystarczyło, że pierwszy chory pojawił się w Stanach Zjednoczonych, a prace nad szczepionką zdecydowanie przyspieszyły. Zmierzam do tego, że może to jest dobry trop. Koronawirus dotknął w dużym stopniu kraje Zachodu, może dlatego „świat krzyczy o koronawirusie”?
Myślę, że duże znaczenie ma tutaj skala epidemii, tempo rozprzestrzeniania i wiele niepewności co do wirusa. Fakt, że problem dotknął USA jest też z pewnością istotny. Najmocniej zastanawiam się jednak nad tym, na ile reakcja na epidemię jest współmierna do jej skutków. Niestety, nie potrafię wskazać, gdzie leży cienka linia oddzielająca racjonalne decyzje od tych emocjonalnych.

Czytając pani post nie mogę się oprzeć wrażeniu, że bliski jest pani „model szwedzki” walki z koronawirusem, czyli taki gdzie nie wprowadza się tak szerokich ograniczeń, restrykcji. Być może się mylę i ma pani jeszcze inny pomysł. Co pani myśli o działaniach, które Szwedzi podejmują w walce z epidemią i czy coś takiego sprawdziłoby się w Polsce? Czy jesteśmy na tyle zdyscyplinowani?
Szwedzi wiele zaryzykowali. Kiedy to wszystko się zaczęło, raczej nikt nie miał pojęcia, co dokładnie się wydarzy i na co się przygotować. Można by powiedzieć, że „polecieli po bandzie”, stawiając na odpowiedzialność obywateli. Z tego co się pomału klaruje, widać, że się nie pomylili. Czy to by się sprawdziło w Polsce? Chciałabym wierzyć, że tak. Dlatego uważam, że potrzebna jest dyskusja. Dostępne informacje na temat koronawirusa bywają tak bardzo sprzeczne i zmieniają się tak gwałtownie, że ludzie nie wiedzą, w co wierzyć. To prowadzi do kuriozalnych sytuacji, gdzie lęk przed wirusem zastępuje lęk przed tym, że to może być oszustwo. Abyśmy mogli liczyć na dyscyplinę, konieczny jest dostęp do rzetelnych informacji, odpowiedzialność i zaufanie, że wdrażane restrykcje są słuszne.

Zobacz też: Jak będzie wyglądać rehabilitacja w czasach pandemii?

Jak w obecnej sytuacji wygląda pani praca? Pracuje pani na chirurgii i pisze: „Co z pacjentami, którzy nie mogą dostać się do lekarza, którym odwołano operację lub którzy muszą wyczekiwać w jeszcze dłuższych niż zwykle kolejkach do specjalistów?”. Rozumiem, że to wynika z własnych doświadczeń zawodowych i obserwacji.
Zarówno ze swoich, jak i z obserwacji publikowanych przez kolegów po fachu. W wielu szpitalach planowe przyjęcia zostały wstrzymane. Ale przecież to nie znaczy, że pacjenci nagle wyzdrowieli i że z tego przyjęcia mogą zrezygnować. Niektórzy chorzy mogą poczekać, jednak nie w nieskończoność. Obawiam się, że kiedy już epidemia się skończy np. na chirurgii braknie nam „mocy przerobowych”. Choćby po to, by nadążyć z operacjami. Albo że jedyną możliwością dostania się do lekarza stanie się sektor prywatny. Do tego jeszcze pytania, co z finansowaniem szpitali, ze sprzętem oraz oczywiście z personelem. O niedofinansowaniu w służbie zdrowia wiadomo było od dawna i teraz te braki zaczną wychodzić ze zwielokrotnioną siłą.

Co pani myśli o obowiązku noszenia maseczek? W kwestii skuteczności i sensowności tego nakazu społeczeństwo jest mocno podzielone. Chciałbym poznać pani prywatną opinię.
Maseczki medyczne są w gruncie rzeczy są ok. Mam wątpliwości co do ich skuteczności, jeśli są używane w nieodpowiedni sposób lub przez zbyt długi czas. Niestety, lepszego rozwiązania w tej chwili nie widzę. Bardzo dobrze, że nie wymaga się ich noszenia poza miejscami publicznymi np. w lesie. Co innego rękawiczki ochronne. Tutaj wątpliwości mam znacznie większe. Bo jeśli ktoś dotyka nimi wszystkiego, w tym skóry twarzy, śluzówek, ust to właściwie nie jest to zbyt duża ochrona. Do tego dochodzi jeszcze ryzyko niewłaściwego zakładania/zdejmowania czy przechowywania. Uważam, że odpowiednia higiena rąk w tym zarówno częste mycie jak i dezynfekowanie przyniosło by co najmniej podobny efekt. Do tego aż korci, aby poruszyć kwestię ekologii - bo jeśli są sytuacje, w których da się czymś rękawiczki zastąpić i nie tworzyć niepotrzebnych śmieci, to dlaczego tego nie robić?

Na co zwróciłaby pani uwagę świata, który teraz nie widzi nic poza koronawirusem? Nie pytam o politykę czy ekonomię, ale o punkt widzenia medyka, który był na misji medycznej w Nepalu, więc pewnie wie trochę o potrzebach tego świata, który nie jest codziennie na pierwszych stronach gazet.
O potrzebach całego świata też nie odważę się wypowiadać. Mogę jednak powiedzieć, że pobyt w Nepalu nauczył mnie, jak ważne jest dostrzeganie w człowieku człowieka. Pochylenie się nad życiem i zwrócenie uwagi, że ostatecznie najważniejszy jest człowiek. Oraz że emocje mają olbrzymią siłę i nie mogą być pomijane.

Starałem się mniej lub bardziej skutecznie uciekać od polityki w naszej rozmowie. Na koniec jednak zapytam. Co pani jako lekarz radziłaby politykom w kwestii wyborów? W maju korespondencyjnie? Poczekać i zrobić tradycyjnie w lokalach wyborczych?
Nie przypuszczam, aby politycy akurat w tej kwestii potrzebowali rad. Nie ma sensu udzielać porad komuś, kto już wie co zrobić. Jako lekarz mogę dywagować, czy wdrożono właściwe środki, aby korespondencyjne wybory nie stanowiły zagrożenia i nie zwiększały ryzyka szerzenia się wirusa. Jeśli jednak zapytałby mnie pan jako osoby prywatnej, powiedziałabym, że jestem za wolnością. W tym również za wolnością słowa. I jestem za tym, aby nigdy nie wykorzystywano chorób w celach politycznych.

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na:
Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Igor Chudziński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.