Co Bóg złączył, rozdzieliło gestapo

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Jakub Hap

Co Bóg złączył, rozdzieliło gestapo

Jakub Hap

Ludwik junior i Anna Madejewcy cieszyli się ślubem tylko tydzień...

Okres II wojny światowej to w Polsce lata smutku,okrucieństwa, niepewności, zniewolenia, łapanek, egzekucji, śmierci. Czy był wtedy czas na miłość? Tak - jednym z dowodów jest historia Ludwika Madejewskiego juniora z zasłużonej jasielskiej rodziny Madejewskich, której dom był w 1943 r. bazą uczestników akcji uwolnienia 66 więźniów politycznych z niemieckiego więzienia w Jaśle.

Urodził się w 1918 r. Po ukończeniu sześciu klas tutejszego gimnazjum przeniósł się na wydział elektryczny szkoły średniej Śląskich Zakładów Technicznych w Katowicach. W okresie okupacji pracował w przemyśle naftowym - najpierw w kopalni ropy, później jako kreślarz w biurze. Wychowany w duchu miłości do ojczyzny, był też żołnierzem miejscowego Kedywu, należał do patrolu dywersyjnego i nosił pseudonim „Krupa”.

Miłością życia naszego bohatera była jego rówieśniczka Anna Krząścik, córka dawnego oficera austriackiego. Po zdaniu matury, w 1937 r., podjęła studia w Wiedniu. Na obczyźnie przebywała tylko rok - z chwilą włączenia Austrii do III Rzeszy powróciła do Polski. W trakcie okupacji pracowała w jasielskim starostwie, w biurze powiatowego weterynarza, w dziale do spraw hodowli i weterynarii. Nie miała pojęcia, że członkowie rodziny Madejewskich, w tym jej narzeczony, działają w ruchu oporu. Kiedy z zaangażowaniem pracowali przy organizacji akcji „Pensjonat”, przebywała w szpitalu w Gorlicach, gdzie przeszła operację podudzia.

Węzłem małżeńskim zakochani złączyli się 26 grudnia 1943 r. - w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Oboje mieli wówczas po 25 lat. Uczestnikami kameralnego ślubu i spotkania weselnego byli m.in. rodzice pana młodego Florentyna i Ludwik senior, młodszy brat Zdzisław, siostry Florentyny Elma Waltoś i Edwarda Zając, córka Edwardy Krystyna Dobiasz z mężem, ojciec i siostra panny młodej, oraz przyjaciel Madejewskich - profesor fizyki z gimnazjum jasielskiego o nazwisku Król, któremu towarzyszyła małżonka.

Szczęście młodej pary trwało zaledwie osiem dni. Przerwali je funkcjonariusze gestapo, z uporem szukający wszystkich działaczy podziemia zaangażowanych w „Pensjonat”. Do willi Madejewskich weszli 3 stycznia 1944 r. - w pokoiku na poddaszu, który to był miejscem odpraw przed akcją, Ludwik junior oddawał się właśnie swej pasji malarskiej. Gdy zszedł na dół, wraz z matką zostali aresztowani. Do zatrzymania jego ojca doszło w biurze Urzędu Górniczego - mimo sugestii dyrektora tej instytucji, by uciekał, z troski o bliskich oddał się w ręce gestapowców. Najmłodszy z klanu Madejewskich, Zdzisław, przebywał w tym czasie w biurze swego wuja Waltosia, gdzie uczył się pisać na maszynie. Poinformowany o aresztowaniu matki i brata zdecydował się powrócić do domu, gdzie czekał już na niego gestapowiec Drzyzga z obstawą.

Madejewskich, podobnie jak kilku innych zatrzymanych AK-owców, oskarżono o współudział w odbiciu więźniów oraz poddano przesłuchaniom i torturom w jasielskiej „Bursie”. 13 stycznia czteroosobową rodzinę wraz z braćmi Magurami i Kazimierzem Pietruszką przewieziono do krakowskiego więzienia przy ul. Montelupich. Niedługo później wszyscy zostali zamordowani. Elma Waltoś podjęła próbę uratowania młodszego siostrzeńca - nadaremnie. Niemcy stwierdzili, że i on musi ponieść karę - wiedząc co się dzieje w domu, powinien przecież „lojalnie” poinformować o tym władze niemieckie. Nie było zmiłuj...

Ludwik senior i jego dwaj synowie zginęli najprawdopodobniej 4 lutego 1944 r. - zwrot przeznaczonej dla nich paczki Waltosiowa otrzymała z tą właśnie datą. Figurowała również na afiszu informującym o rozstrzelaniu całej trójki, który siostrze Florentyny i żonie Ludwika juniora Annie Madejewskiej pokazany został w siedzibie krakowskiego gestapo. Z tego samego dokumentu wynikało, że Florentyna znajduje się w więzieniu na Montelupich. 30 marca 1944 r. przywieziono ją do Jasła, a nazajutrz rozstrzelano w lesie warzyckim. Miejsce śmierci jej męża i synów nie jest znane - też mogli zginąć przy Montelupich, ale równie dobrze w więzieniu św. Michała lub podczas którejś z egzekucji pod Krakowem, być może w obozie w Płaszowie.

Dla Anny Madejewskiej wiadomość o śmierci ukochanego męża była prawdziwą gehenną -jak wspominała po latach, już jako Szewczukowa. A niewiele brakowało, by podzieliła los Ludwika juniora. - Jedynym alibi dla tej młodej kobiety był prawdopodobnie fakt, że w czasie pobytu w gorlickim szpitalu odwiedził ją jej niemiecki przełożony ze starostwa - mówi jasielski historyk i regionalista Wiesław Hap. Anna przeżyła wysiedlenie i zburzenie Jasła, po wojnie ukończyła studia germanistyczne i zamieszkała na Śląsku.

Jakub Hap

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.