Ciągle jeszcze mamy szansę na wyjazd do Rio de Janeiro

Czytaj dalej
Fot. Sylwia Dąbrowa
Z Berlina Paweł Hochstim

Ciągle jeszcze mamy szansę na wyjazd do Rio de Janeiro

Z Berlina Paweł Hochstim

Polscy siatkarze ciągle mają szanse na wyjazd do Rio. W turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk rozegranym w Berlinie zajęli trzecie miejsce.

Po dwóch pewnych zwycięstwach z Serbią 3:1 i Belgią 3:0 w piątkowy wieczór spotkali się z Niemcami. Ten mecz zadecydował o tym kto zajmie pierwsze, a kto drugie miejsce w grupie. Niestety, zwyciężyli gospodarze 3:2 (21:25, 25:17, 25:22, 20:25, 15:10). Zajęliśmy drugie miejsce i w sobotnim półfinale zmierzyliśmy się z Francuzami. Przegraliśmy. 0:3 (27:29, 30:32, 20:25). Polacy walkę z rywalami podjęli w dwóch pierwszych setach, które kończyły się na przewagi. Jednak w obu odsłonach rywale decydujące punkty zdobyli po naszych błędach. Pierwszą odsłonę zakończyła pomyłka Bartosza Kurka, a drugą - autowy atak Mateusza Miki. W drugim secie, Francuzi rozstrzygnęli rywalizację dopiero po ósmej piłce setowej. Trzecia partia była dominacją jednej ekipy. Francuzi kontrolowali przebieg wydarzeń.

Niedzielny mecz z Niemcami, którzy ulegli w półfinale Rosji 1:3 zadecydował, który z medalistów mistrzostw świata pojedzie do Japonii na turniej kontynentalny w maju o awans na igrzyska. Na szczęście będzie to Polska. Wygraliśmy 3:2 (20:25, 25:22, 16:25, 28:26, 16:14). Stawka tego meczu była ogromna, bo z gry o miejsce w igrzyskach w Rio musiał wypaść albo mistrz świata, albo brązowy medalista tamtej imprezy. A nawet można powiedzieć więcej – nie z gry, a z awansu, bo trudno sobie wyobrazić, by którykolwiek z najlepszych europejskich zespołów mógł przegrać kwalifikację w Tokio.


Stawka tego meczu była ogromna

Niemcy to zespół bardzo niewygodny, z naprawdę dobrymi siatkarzami i kapitalnym trenerem na ławce. W większości grają w najmocniejszych europejskich ligach, a do tego mają Gyorgi Grozera, czyli jednego z kilku siatkarzy na świecie, który umie wygrywać mecze w pojedynkę. Niestety w pierwszym secie bardzo mocno dał się we znaki Polakom, którzy nie dali rady . Problemem nie był jednak Grozer, a przynajmniej nie tylko on. Biało-czerwoni mieli wielkie trudności w ataku, bardziej wyszarpywali punkty, niż je zdobywali. Potem gra nasza gra zaczęła być skuteczniejsza bo doprowadziliśmy do remisu. Nie było widać, by wygrany set wprowadził psychikę Polaków na wyższy poziom. Po wyrównanym początku Niemcy zaczęli błyskawicznie wykorzystywać rosnącą po polskiej stronie siatki nerwowość, a przewaga rosła bardzo szybko. Kurek atakował na poziomie z pierwszego seta, a dramatycznie, bo do dwudziestu procent, spadła skuteczność Mateusza Miki. Po porażce 16:25 trudno było wierzyć, że w tym meczu może Polaków spotkać jeszcze coś dobrego. Niemcy mieli już nawet piłkę meczową, ale biało-czerwoni się obronili, a po bloku Bieńka uzyskali inicjatywę w grze na przewagi.

Przy trzecim setbolu dla biało-czerwonych Mika zatrzymał na siatce Grozera i mecz się przedłużył do tie-breaka. A w nim była już prawdziwa wojna, nikt nie odpuszczał żadnej piłki, długie akcje były na porządku dziennym. Szybko było widać, że zdecydują detale, jakaś pojedyncza akcja, a może jakieś szaleństwo. To “szaleństwo” zaprezentował Michał Kubiak, który przy stanie 8:7 nawet nie uderzył, a po prostu przebił drugą piłkę i biało-czerwoni pierwszy raz wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Za chwilę jednak znów był remis, a Niemcy wyszli na prowadzenie po tym, jak zablokowali Kubiaka (11:12). Gdy jednak Kubiak zaatakował pod górę, biało-czerwoni mieli piłkę meczową. Pierwszej jeszcze nie skończyli, ale przy drugiej Mika zadał ostateczny cios!.

Z Berlina Paweł Hochstim

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.