BABSKIE GADANIE. Good job, her majesty [FELIETON]

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Anna Czerny-Marecka

BABSKIE GADANIE. Good job, her majesty [FELIETON]

Anna Czerny-Marecka

Może to dlatego, że Mama u schyłku życia była do Niej trochę podobna? Fryzura, uśmiech... A może też z tej przyczyny, że Tata mówił o niej Elka, a ze wszystkich sław tego świata tak familiarnie nazywał jeszcze tylko Zośkę, czyli Sophię Loren? I jeszcze to, że w dziewczęcych marzeniach wahałam się, czy chcę być taka jak Ania z Zielonego Wzgórza, czy Elżbieta I. Obie rude, ale Ania bardziej w zasięgu ręki. Córkę ściętej na szafocie Anny Boleyn z Tudorów podziwiałam bezgranicznie, zaczytywałam się w jej biografiach. I potem tę miłość przeniosłam na Elżbietę II. Inni przodkowie, inne rody, ale nieprzypadkowo wspólne imię. Obie dla mnie były wielkimi i mądrze panującymi królowymi.

Odeszła w takim wieku, że Jej śmierć nie była ani zaskoczeniem, ani też tragedią. Już od dawna, od lat 60. XX wieku gdzieś w sejfach spoczywały szczegółowe plany operacji London Bridge, czyli działań przewidzianych po śmierci Królowej. I cała Anglia, w tym media, pokazały światu, jak żegna się taką Osobę. Z godnością, szacunkiem, miłością i wiarą, nie zapominajmy bowiem, że każdy brytyjski monarcha jest jednocześnie głową Kościoła Anglii. Poddani płakali, ale też fetowali nowego króla. Hymn Wielkiej Brytanii nieco się zmienił: było God Save the Queen, jest God Save the King.

Było nie tylko podniośle. Na portalach królowały zdjęcia Her Majesty Queen Elizabeth II od dzieciństwa po ostatnie dni. Na większości z nich widzimy Ją uśmiechniętą. W świat poszły liczne anegdoty, bo miała duże poczucie humoru . Wśród memów, które jak grzyby po deszczu zapełniły media społecznościowe, dwa, wyjątkowo ciepłe, wzruszyły mnie bardzo. Na pierwszym Królowa, z nieodłączną torebką, odchodzi w dal, a towarzyszy jej miś Paddington. Jak wiadomo, oboje zawsze mieli przy sobie kanapkę z dżemem „na wszelki wypadek”. Na drugim widnieje corgi, które to psy były zawsze Jej ulubieńcami. Do obroży ma przyczepioną smycz, ale jej koniec spoczywa na ziemi. Nie ma już Osoby, która go trzymała.

Patrząc narodowościowo, nie była moją Królową. Ale ja czułam się zawsze jej poddaną. Nawet kiedy świat krytykował ją za Dianę. Nawet kiedy na poważnie dyskutowano, że monarchia jest za droga w utrzymaniu i niepotrzebna. Nawet wtedy... i tu można podać dziesiątki przykładów i afer, które wstrząsały królewską rodziną. Bo Ona miała siłę, by przetrwać. I Służyć Narodowi - była tego ucieleśnieniem. R.I.P.

Anna Czerny-Marecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.