Anna Lewandowska uczy dzieci szacunku do pieniędzy

Czytaj dalej
Fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Paweł Gzyl

Anna Lewandowska uczy dzieci szacunku do pieniędzy

Paweł Gzyl

Niemal od dziecka trenowała z sukcesami karate. Dzięki temu poznała przystojnego piłkarza, w którym zakochała się z wzajemnością po uszy. Dziś są najpopularniejszą parą w polskich mediach.

Na pewno zdaje sobie sprawę, że w tym małżeństwie najważniejszy jest mąż. Ale nie chce być tylko pięknym dodatkiem do jego piłkarskiej kariery. Dlatego stara się przy tym realizować siebie – przede wszystkim jako trenerka osobista i specjalistka od zdrowego żywienia. Tak naprawdę zarówno dla niej, jak i dla jej męża, najważniejsze są dzieci – córki Klara i Laura.

- Czasami jest taki stereotyp, że jak ktoś ma pieniądze to te dzieci pewnie siedzą na złotej kanapie. Nie. Szczególnie nie w takiej rodzinie sportowej. Trzeba się w tym odnaleźć, ale na pewno będziemy chcieli, żeby dziewczynki miały szacunek do ludzi i żeby szanowały pieniądze i inne rzeczy. Ja już widzę, że mój mąż chciałby, żeby nasze dzieci wiedziały, że na coś trzeba zarobić, o coś trzeba się postarać, że pieniądze nie biorą się z bankomatu – podkreśla w programie „Miasto Kobiet”.

Szkoła życia

Ania przyszła na świat w rodzinie filmowców: jej tata był operatorem, a mama – scenografką. Wraz z bratem początkowo wychowywała się właściwie na planie filmowym. Nic dziwnego, że dziewczynka najpierw przejawiała artystyczne zdolności: początkowo interesowała się malowaniem, a potem stwierdziła, że chce być operatorem filmowym, tak jaj tata.

- To było moje wielkie marzenie, przygotowywałam się do tego, ale w pewnym momencie mój ojciec chrzestny, Jacek Bławut, zadał mi pytanie, czy naprawdę tego chcę, bo to trudna i ciężka praca. I rzeczywiście, sytuacja życiowa zmusiła mnie do rezygnacji z tych studiów i wybrałam sport – wspomina w „Grazii”.

Rodzinna sielanka nie trwała długo: kiedy Ania miała osiem lat, rodzice się rozwiedli. Dziewczynka bardzo przeżyła odejście taty i nie rozmawiała z nim przez wiele następnych lat. Tym bardziej, że mocno odczuła zmianę sytuacji życiowej. Mama sama musiała utrzymać siebie i dwójkę dzieci, co sprawiło, że w domu zagościła bieda.

- Z dnia na dzień nie mieliśmy pieniędzy. To była największa szkoła życia. Byłam małym dzieckiem, to miałam normalne życie. Tata, mama, dzieci, pieniądze. Było na podstawowe rzeczy, wydatki, rzeczy do szkoły. A potem nie miałam nawet na podręczniki do szkoły. Tak historia rodziny się potoczyła, że zostaliśmy z mamą i zostaliśmy bez środków do życia – wyznała w programie „W roli głównej”.

Nieufna wobec chłopaków

Ucieczką przed domowymi problemami okazał się sport. Ania zainteresowała się karate, bo jej siostra cioteczna uprawiała ten sport z wielkimi sukcesami, zostając nawet mistrzynią świata. Dziewczynka trafiła na treningi do Pruszkowa, gdzie zajął się nią trener Jerzy Szcząchor, z którym tak się zaprzyjaźniła, że do dziś nazywa go „drugim tatą”.

- Kiedy byłam w gimnazjum, najgorszą karą za złe zachowanie było dla mnie to, że nie mogłam trenować. Pamiętam, jak mój wujek dowiedział się, że dostałam dwie jedynki z matematyki. Za karę miałam zakaz zdawania na kolejny pas. To była dla mnie taka nauczka, że już później zawsze dobrze się uczyłam, żeby móc spokojnie trenować karate – podkreśla w „Gali”.

Po tym, jak tata opuścił Anię, dziewczyna nabrała nieufności w stosunku do chłopaków. Dlatego kiedy na obozie sportowym na Mazurach poznała sympatycznego Roberta Lewandowskiego, początkowo trzymała go na dystans. Tymczasem jemu piękna blondynka od razu wpadła w oko. Dopiero z czasem Ania stwierdziła, że może z tego być coś więcej.

- Najpierw spotkaliśmy się na obozie przed rozpoczęciem studiów na AWF, we wrześniu. Tam jeszcze nie wydarzyło się nic specjalnego. W październiku, kiedy zaczął się rok akademicki, oboje – jako profesjonaliści – mogliśmy wybrać sobie dowolną grupę, żeby zgrać zajęcia z treningami. Tak się złożyło, że wybraliśmy z Robertem tę samą. No i zaiskrzyło. A potem już wpadliśmy w to uczucie po uszy – mówi w „Rossmanie”.

Rodzinne więzy

Mimo, że była zakochana na zabój, nie zaniedbała studiów. Dlatego teraz może się pochwalić dwoma tytułami: specjalistki ds. żywienia i menedżerki sportu. Świetnie szło jej także w karate. Zdobyła prawie trzydzieści medali na Mistrzostwach Polski, sześć – na Mistrzostwach Europy (w tym dwukrotnie, w 2009 i 2013 roku, złote) oraz trzy na Mistrzostwach Świata.

- Był taki czas, gdy trenowałam wiele więcej od Roberta. On miał jeden trening, a ja - gdy przygotowywałam się do Mistrzostw Świata czy Europy - nawet trzy. No i gdy nie mieliśmy jeszcze pieniędzy - z tego mojego poświęcenia kasy też nie było. Były tylko jakieś stypendia, przyznawane zresztą nie po równo, przez co pojawiały się nerwy – opowiada w „Sportowych Faktach”.

Miłość pokonała jednak wszystkie przeszkody: para pobrała się 22 czerwca 2013 roku w kościele Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny parafii św. Anny w Serocku. Wesele odbyło się w ośrodku Złotopolska Dolina w Trębkach Nowych. Nowożeńcy podróż poślubną rozpoczęli od wizyty w Rzymie i uczestnictwa w audiencji generalnej, po której papież Franciszek udzielił im osobistego błogosławieństwa.

- Dla mnie i dla Roberta najważniejsze są prywatność i rodzina - mąż, żona, mama, rodzeństwo, święta, które spędzamy zawsze razem. Obydwoje pochodzimy z rodzin katolickich, u nas czyta się „Biblię” w święta, chodzimy do kościoła, gotujemy tradycyjne potrawy, może bezglutenowe (śmiech), ale w tym codziennym pędzie staramy się utrzymać rodzinne więzy - deklaruje Ania w „Grazii”.

Rodzina najważniejsza

Gdy Robert zaczął odnosić wielkie sukcesy na boisku, jego żona odpuściła karierę. Zaczęła jednak rozwijać inne swoje talenty: najpierw otworzyła w internecie blog poświęcony zdrowemu trybowi życia, a potem zebrała swe doświadczenia z żywieniem i aktywnością fizyczną w książce. Kiedy okazało się, że na jej porady jest wielkie zapotrzebowanie, zaczęła organizować regularne obozy treningowe.

- Wiem, że ludzie lubią moje ćwiczenia, a to daje mi wielką radochę. Mam siedemset tysięcy ściągnięć mojej aplikacji. Tysiące użytkowników korzysta z mojej diety, zestawów treningowych. Do tego prowadzę obozy treningowe. Sto miejsc na najbliższy rozeszło się w cztery minuty. Gdybym tylko miała więcej czasu, prowadziłabym ich więcej – mówi w „Sportowych Faktach”.

Kiedy za sprawą angażu Roberta w drużynie Bayern Monachium para przeniosła się do Niemiec, Ania poważnie zachorowała. To sprawiło, że małżonkowie musieli odłożyć plany o założeniu rodziny na później. Robert bardzo to przeżył – przez dziesięć kolejnych meczy nie strzelił żadnego gola. W końcu jednak los się odwrócił. Pięć lata temu na świat przyszła ich córka Klara, a dwa lata temu – Laura. Razem tworzą zgodną i radosną rodzinę.

- Wiele osób mogę zdziwić, ale po zakończeniu kariery planujemy wrócić do Polski. Bo tu mamy rodzinę. Na pewno w pierwszym roku po końcu kariery Roberta, wyruszymy w podróż. Zrobimy to, na co nie mamy teraz czasu – zapowiada Ania.

Paweł Gzyl

Komentarze

1
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

misiekle

Jak można uczyć szacunku do pieniędzy, jak się dysponuje dziesiątkami milionów.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.