Monika Chruścińska

Akcja ratownicza w kopalni Mysłowice WIDEO Ratowników zatrzymała woda 170 m od zaginionego górnika

Poparzeni górnicy w siemianowickiej oparzeniówce Fot. TVN24/X-News Poparzeni górnicy w siemianowickiej oparzeniówce
Monika Chruścińska

Akcja ratownicza w kopalni Mysłowice trwa. Ratownicy próbują dojść do zaginionego górnika, 42-letniego kombajnisty, którego spodziewają się zastać po przejściu kolejnych 170 m. W dotarciu do górnika najpierw przeszkadzał im metan, teraz głębokie rozlewisko.

[AKTUALIZACJA GODZ. 20.35]

Około godz. 16.00, w rejonie prowadzonych prac wzrosło stężenie gazów wybuchowych w atmosferze kopalnianej. Zostało to spowodowane m.in. przez zmianę pogody, a konkretnie spadek ciśnienia atmosferycznego. Ratownicy zostali po raz kolejny wycofani ze strefy zagrożenia. Ich powrót będzie możliwy, gdy parametry mieszaniny gazów (metan, tlenek węgla, acetylen...)
w kopalni wrócą do wartości bezpiecznych, a tendencja utrzyma się.

Wartości wróciły do zakresów bezpiecznych około godz. 18.00. Po otrzymaniu zgody kierownictwa akcji ratownicy będą mogli ponownie podjąć działania.

Od czasu wypadku coraz więcej osób - niestety anonimowo - informuje Wyższy Urząd Górniczy o nieprawidłowościach w kopalni. Tuż po wypadku wpłynęły dwa zgłoszenia, w poniedziałek było ich już 14.

- Anonimowe osoby dzwonią, piszą na naszą skrzynkę mejlową i listownie m.in. o zagrożeniu pożarowym przed wypadkiem, przekroczonych stężeniach metanu i dłuższej, niż zezwalają na to przepisy, pracy pod ziemią górników - wymienia Jolanta Talarczyk, rzeczniczka prasowa WUG.

Inspektorzy nadzoru górniczego prowadzący postępowanie w sprawie wypadku przesłuchali już pierwszych przebywających na dole w momencie katastrofy górników. - Z kierownictwem kopalni czekamy do zakończenia akcji ratowniczej, a niektóre osoby z dozoru są wśród poszkodowanych w szpitalu. Przesłuchamy ich, jak tylko będzie taka konieczność i zezwolą na to lekarze - wyjaśnia Talarczyk.

WUG nie ujawnia na razie, czy pierwsze przesłuchane osoby, które były na dole, ale nie zostały ranne, potwierdzają napływające wciąż anonimowe zgłoszenia. Za to przypomina, że feralna ściana była przed wypadkiem dwukrotnie kontrolowana. W czerwcu, przed rozpoczęciem eksploatacji, i w sierpniu, niedługo po jej uruchomieniu.

- Już wtedy inspektorzy mieli co do niej zastrzeżenia. W trakcie postępowania sprawdzimy zatem, czy ujawnione podczas kontroli uchybienia zostały należycie usunięte i czy nie powtórzyły się - wyjaśnia rzeczniczka WUG. Nie podaje jednak, o jakie dokładnie nieprawidłowości chodzi.

Inspektorzy sprawdzą też czy aparaty ucieczkowe górników mogły mieć usterki. To standardowa procedura. WUG ma 19 takich urządzeń, jedno jest w rękach policji. - Brakuje jeszcze 17, ale te mogły po wypadku zostać na dole. Komisja ekspercka powołana przez prezesa WUG w tym tygodniu prawdopodobnie zadecyduje, jakie badania laboratoryjne będą konieczne do ustalenia przyczyn tragicznego zdarzenia w tej kopalni - podejrzewa Talarczyk.

(wideo X-News)

[AKTUALIZACJA GODZ. 15.35]

Cztery pompy, które zostaną użyte do usuwania wody z rozlewiska są w końcu na miejscu i zaczynają pracę. - W rezerwie jest też drugi komplet pomp. Orientacyjny czas pompowania wynosi do dziesięciu godzin, o ile nie zajdą nieprzewidziane okoliczności - zaznacza Wojciech Jaros, rzecznik prasowy KHW.

Na rozlewisko, przypominjmy, ratownicy natrafili na pierwszej muldzie na odcinku ostatnich ok. 170 m od miejsca, gdzie prawdopodobnie znajduje się górnik. Przed nimi jest jeszcze kolejna. - Mamy nadzieję, że nie będzie zalana wodą - zaznacza Jaros.

[WCZEŚNIEJ PISALIŚMY]

Górnicy prowadzący akcję ratowniczą w kopalni Mysłowice zatrzymani przez głębokie rozlewisko. Trzeba będzie wypompować kilkaset metrów sześc. wody.

Sytacja w penetrowanym chodniku jest nadal stabilna, zapewnia wojciech Jaros, rzecznik prasowy KHW.

AKTUALIZACJA:
WYBUCH W KOPALNI MYSŁOWICE: ZMARŁ 26-LETNI GÓRNIK. OSIEROCIŁ 2-LETNIE DZIECKO

- Po przebyciu 330 metrów od skrzyżowania chwilę po północy ratownicy natrafili na rozlewisko głębokie na ok. 1,7 metra, któreego nie byli w stanie przebyć - relacjonuje. - Aktualnie zatem w stronę rozlewiska transportowane są pompy pneumatyczne, które zostaną podłączone do przechodzącego tam sprawnego rurociągu sprężonego powietrza. Pompy zasilane prądem elektrycznym nie mogą w tym rejonie pracować z uwagi na zagrożenie wybuchem - wyjaśnia rzecznik KHW.

CZYTAJ KONIECZNIE:
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI NT. AKCJI RATOWNICZEJ W KOPALNI MYSŁOWICE I STANU POPARZONYCH

Szacowane jest, że odpompować będzie trzeba nawet do 700 m3 wody.

- Trzeba obniżyć jej poziom do najwyżej 70 cm. Tak, aby ratownicy z aparatami ucieczkowymi i niesionym ze sobą sprzętem ratowniczym mogli przejść bezpiecznie - tłumaczy Jaros.

ZOBACZ PLAN AKCJI RATOWNICZEJ:

- Ratownicy napotkali jednak na rozlewisko. W tej chwili trwa transport specjalnych pomp, które mogą w takich skrajnych warunkach pracować i są bezpieczne dla ratowników. Przygotowujemy też rurociągi i jak tylko pompy dotrą na miejsce, będziemy je podłączać i pompować – powiedział kierownik działu energomechanicznego w kopalni Grzegorz Standziak.

Prowadzący akcję szacują, że w rozlewisku może być ok. 700 m sześciennych wody, a pomiary wskazują, że w najgłębszym miejscu może być nawet 1,7 m wody. „Musimy tę wodę wypompować przynajmniej do 70 cm, żeby myśleć o przejściu dalej. Ile może potrwać, trudno powiedzieć” – mówił Grzegorz Standziak.

Ratownicy wciąż też budują przed sobą lutniociąg i rozwijają linię chromatograficzną. Od miejsca w którym ostatnio był zlokalizowany poszukiwany pracownik dzieli ich jeszcze ok. 170 metrów.

- Czas dotarcia tam będzie zależał od tempa odpompowywania wody i tego na co ratownicy trafią w kolejnej muldzie - podkreśla Jaros.

Przypomina taż, że cały czas trwają odwiedziny w szpitalach, spotkania przedstawicieli kopalni z poszkodowanymi i ich rodzinami.
***
WYBUCH W KOPALNI MYSŁOWICE:
W poniedziałek wieczorem minie tydzień od katastrofy w mysłowickiej kopalni. Na poziomie 665 m doszło prawdopodobnie do zapalenia bądź wybuchu metanu. W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło do szpitali. Jednego z górników, 42-letniego kombajnisty, dotąd nie odnaleziono.

Najciężej poszkodowani górnicy są leczeni w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. W placówce przebywa ich obecnie 21. Jak poinformował w poniedziałek rano lekarz dyżurny, stan chorych od niedzieli znacząco się nie zmienił.

Siedmiu górników przebywało w niedzielę na oddziale intensywnej terapii. Trzech z nich jest w stanie krytycznym. Czterech innych leczonych w oddziale intensywnej opieki medycznej jest w stabilnym stanie, u jednego z nich stwierdzono niewielką poprawę. Pozostali górnicy są leczeni w oddziale chirurgii, ich stan jest stabilny, a życiu nie zagraża niebezpieczeństwo


*Proces apelacyjny Katarzyny W.: Kochałam Madzię. Nie jestem zła
*Najlepsza jednostka OSP w woj. śląskim ZAGŁOSUJ W PLEBISCYCIE FINAŁOWYM
*Sprawdź, czy jesteś satanistą: Szokująca broszura ks. Sawy
*Najlepsze MEMY po meczu Polska – Niemcy ZOBACZ ZDJĘCIA

Monika Chruścińska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.